MARIAN BRANDYS

W stolicy Mahdiego
(fragment książki Śladami Stasia i Nel)


Następnego dnia, z samego rana, poszedłem na postój taksówek, żeby odszukać Idrysa. Znalazłem go odpoczywającego wcieniu palm. Kierowca widocznie pamiętał o naszej rozmowie i gdyż na mój widok natychmiast zerwał się z ziemi i z szerokim uśmiechem otworzył przede mną drzwiczki samochodu.
- Chcecie jechać do Omdurmanu, panie?
Skinąłem głową. Idrys nacisnął gruszkę swego klaksonu, trąbka zaskrzeczała donośnie i ruszyliśmy w drogę.
Z Chartumu do Omdurmanu jechało się przez długi most na Białym Nilu. Natychmiast po wjeździe na ten most opadły mnie wspomnienia z W pustyni i w puszczy. Bo przecież w tym samym miejscu przeprawiali się przez Biały Nil z Chartumu do Omdurmanu Staś i Nel pod eskortą Idrysa, Gebhra i Chamisa.
Patrzyłem na rzekę mieniącą się w blaskach słońca i wspomnienia stawały się coraz żywsze. Równolegle do mostu płynęła duża, płaska łódź sudańska, poruszana za pomocą wioseł. Była to bardzo stara łódź, więc miałem prawo przypuszczać, że łódź, którą o n i przeprawiali się na drugi brzeg Białego Nilu, wyglądała tak samo. Przymrużyłem oczy i wydało mi się, że widzę całą znajomą gromadkę. Blady, wymizerowany Staś tuli do siebie popłakującą Nel. Gebhr popędza gniewnie wioślarzy. Chamis trzyma za obrożę Sabę.
Tak mnie zdziwiły i ubawiły te figle mojej wyobraźni, że zupełnie nie zauważyłem, jak przejechaliśmy przez rzekę. Z zadumy wyrwał mnie dopiero głos kierowcy:
- Panie, nie śpij! Patrz na Omdurman!
Zawstydzony otrząsnąłem się z zamyślenia i szeroko otworzyłem oczy.
Pierwsze moje odczucie wyraziło się w pełnym zdziwienia okrzyku:
- Idrys, przecież to miasto jest całe zbudowane z piasku!
Kierowca potrząsną głową z uśmiechem.
- To nie piasek, panie, nie piasek! To cegła z mułu nilowego. Sudańczycy mówią: cegły z mułu lepsze od cegieł z gliny, nie przepuszczają słońca.
Było na pewno tak, jak mówił Idrys, lecz ja nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że miasto to powstało jako rezultat zabawy jakiegoś dziecka-olbrzyma. Wszystko tu miało barwę szarożółtego, pustynnego piasku. Nigdzie nie było widać ani śladu kamienia, ani śladu cegły.
Muł i piasek układały się w pełen rozmachu kształt miejski. W szerokie, piaszczyste ulice - szersze od warszawskiej ulicy Marszałkowskiej, w ogromne piaszczyste place - większe od warszawskiego placu Zwycięstwa, w ozdobne mury, wille, ba, nawet w pałace. Było to niewątpliwie miasto - miasto z zupełnie innej epoki.

Na rynku było tak samo rojno i gwarno, jak przed siedemdziesięciu pięciu laty. Tylko, że obecnie zamiast uzbrojonych mahdystów tłoczyły się tu przeważnie... Wielbłądy.
Ów rynek - jak mnie objaśnił Idrys - uchodził za jeden z największych targów wielbłądzich w Afryce.
Po szczegółowym obejrzeniu wszelkich możliwych odmian wielbłądziego rodu załadowaliśmy się znowu do taksówki.
Idrys zaczął przeraźliwie trąbić na swoim klaksonie, wielbłądy bardzo niechętnie rozstąpiły się na dwie strony, robiąc nam przejście, a my ruszyliśmy dalej - tym razem już wprost do grobu Mahdiego i do omdurmańskiego muzeum mahdystów.
Obydwa te budynki stały w głębi wielkiego, piaszczystego placu, podobniejszego raczej do szczerej pustyni niż do miejskiego skweru.
Historyczny plac mahdystów dawno już utracił swe znaczenie i obecnie był używany wyłącznie do amatorskich gier sportowych i do zabaw. W chwili naszego przyjazdu rozgrywał się tam właśnie mecz piłki nożnej miedzy dwiema drużynami złożonymi z uczniów szkół omdurmańskich.
Słuchając objaśnień kierowcy, pomyślałem sobie, że to pewnie na tym placu bohaterowie W pustym i w puszczy czekali na rozstrzygającą decyzję w sprawie ich dalszych losów, która miała zapaść w domu kalifa Abdullahiego. Pod wpływem tej myśli zapragnąłem jak najszybciej obejrzeć dom kalifa. Ale Idrys potrząsnął przecząco głową.
- Nie, panie. Mahdi rządził pierwszy, Abdullahi rządził drugi. Najpierw trzeba iść do Mahdiego.
Powiedział to z takim przekonaniem, że natychmiast skapitulowałem. Poszliśmy w stronę grobowca.
Wnętrze mauzoleum w pierwszej chwili bardzo mnie rozczarowało. Był to zwykły pokój, obity drewnianymi boazeriami, które w Afryce uchodziły za szczyt luksusu. Na ścianach wisiały nieliczne pamiątki osobiste po Mahdim, w kącie stał staroświecki zegar z jego domu. Środek kaplicy zajmował okazały grobowiec z politurowanego dębu - podobny do przysadzistej szafy gdańskiej.
- Patrz przez okienko, panie - usłyszałem szept Idrysa.
Dopiero teraz zauważyłem, że w dębowej szafie znajdowały się małe okienka, przez które można było zaglądać do wnętrza grobowca.
Zajrzałem tam bez większego zapału, gdyż po pierwszych rozczarowaniach nie oczekiwałem już specjalnych emocji. Ale spotkało mnie zaskoczenie. Na grobie pustynnego Proroka nie było jakiejkolwiek ozdobnej płyty. Zastępował ją kwadrat żółtego, pustynnego piasku. Było to piękne i dziwnie wzruszające.
Odwróciłem się do Idrysa i powiedziałem z najgłębszym przekonaniem:
- Grób Proroka jest bardzo piękny!
Wyszliśmy z mauzoleum i przycupnęliśmy na ziemi pod samym murem. Wokoło nas rozsiedli się mali piłkarze omdurmańscy. Chłopcy nie spuszczali ze mnie oczu i ciągle coś sobie poszeptywali do ucha na mój temat.
Tymczasem Idrys opowiadał...
- Mahdi umarą niedługo po zdobyciu Chartumu - mówił kierowca. - Bardzo dużo pracował, bardzo dużo się modlił, bardzo dużo się martwił. Serce Proroka nie wytrzymało i przestało bić. To było wielkie nieszczęście dla Sudanu, panie.
Po Mahdim rządził kalif Abdullahi. Mądry wódz, mocny człowiek, ale już nie Mahdi, panie. Mahdi był jeden: święty człowiek, prawdziwy Prorok, wszyscy Sudańczycy bardzo go kochali. A Abdullahi był tylko wódz i musiał zwalczać innych wodzów, którzy też chcieli rządzić Sudanem. Przyszły ciężkie czasy, panie. Europa nie chciała wolnego państwa mahdystów i przysłała swoje korpusy ekspedycyjne. Abdullahi musiał ciągle trzymać wielkie wojsko. Ludzie nie schodzili z koni i wielbłądów. Ćwiczyli się, pilnowali granic... Nie można było pracować. Głód. Choroby. Bardzo złe czasy, panie.
Kalif Abdullahi był twardy, srogi wódz. Rządził żelazną ręką i ludzie go nie lubili, panie. Ale Abdullahi przez trzynaście lat bronił wolności Mahdii. Dopiero jak przyszedł ze swoim wojskiem lord Kitchener... Nie, panie, on nie przyszedł - on przyjechał pociągiem. Jego wojsko szło od granicy egipskiej i budowało linię kolejową. Krok po kroku budował kolej. I pociąg dojechał aż tu, do samego Omdurmanu. A w pociągu były nowe maszyny strzelające. Za jednym strzałem leciało z nich sto kul. Rozumiesz, panie, sto kul!
W Sudanie ludzie nie widzieli nigdy pociągu i nie widzieli nigdy takich maszyn. Krzyczeli, że to szatan, i uciekali. Nie, panie, generała Kitchenera Abdullahi nie mógł zwyciężyć...

Sudan w XIX w. Został podbity przez Egipcjan, którzy z kolei podlegali Anglikom. Zdobywcy traktowali rdzenną ludność jak niewolników. Dlatego w 1881 r. podający się za wysłannika Allacha, Mahdi z Sudanu (1844-1885) ogłosił "świętą wojnę" przeciwko Anglikom. W 1885 r. Mahdyści utworzyli niezależne państwo. Mahdi umarą pół roku później. Jego następca, Abd Allah, dążył do rozprzestrzenienia mahdyzmu na całą Afrykę. Wojny spowodowały głód, epidemie i nieurodzaj. Ostateczny cios zadali państwu Mahdystów w 1898 r. Anglicy.


1. Podsumuj w punktach, czego z tekstu M. Brandysa dowiedziałeś się o Mahdim. Porównaj te wiadomości z tymi, które przekazał H. Sienkiewicz w powieści "W pustyni i w puszczy". Jak sadzisz kto mówi prawdę? Odpowiedź uzasadnij.
2. Wyobraź sobie, że masz streścić "W pustyni i w puszczy" omdurmańskim dzieciom. Jaka byłaby ich reakcja?
3. Wymyśl taką wersję "W pustyni i w puszczy", którą można opowiedzieć Sudańczykom. Staraj się zmieniać tekst Sienkiewicza tylko tam, gdzie to konieczne.
4. Istnieje współcześnie napisany dalszy ciąg "W pustyni i w puszczy". W tej powieści inżynier Stanisław Tarkowski pomaga Anglikom w budowie linii kolejowej do Omdurmanu i pokonaniu Mahdystów. Oceń ten pomysł. Niech twoja wypowiedź będzie wyczerpująca i wnikliwa.
5. Przeczytaj opowiadanie Idrysa o państwie Mahdystów. Zwróć uwagę, w jaki sposób autor stara się oddać w piśmie wrażenie żywej mowy. Napisz podobną opowieść na dowolny temat.


Podręcznik 6 klasy

Język polski w szkole

Strona główna