KIR BUŁYCZOW
Wymarła cywilizacja

(fragment powieści Dziewczynka z przyszłości)


Gromozeka w roztargnieniu postawił tacę z obiadem na podłodze, wyciągnął dwie wolne macki w kierunku płachty namiotowej i zapiął ją. Następnie wlał sobie do paszczy talerz zupy i powiedział:
- Alicjo, wiesz, że wszyscy uważają mnie za stworzenie naiwne i prostoduszne...
- Nie wszyscy - przerwała mu Alicja.
- Rzeczywiście, jestem stworzeniem naiwnym i prostodusznym. Umiem jednak patrzeć w przyszłość. Powiedz, po co wziąłem cię w naszą ekspedycję?
- Żeby mi zrobić prezent urodzinowy - odparła Alicja, choć już doskonale zdawała sobie sprawę, że był to dopiero jeden z powodów.
- Zgoda - zaryczał Gromozeka. Ale nie tylko po to. Prezent to przylecieć na planetę, zwiedzić wykopaliska, poznać moich przyjaciół. Ale nie o tym chciałem mówić. Możesz, oczywiście, wsiąść pojutrze do towarowej rakiety i odlecieć do domu. Ale myślę, że tak nie postąpisz. Znam bowiem twego ojca, znam ciebie i sądzę, że zechcesz mi pomóc.
- Jasne, że zechcę - potwierdziła Alicja.
- Lecąc na Ziemię przemyślałem wiele spraw - powiedział Gromozeka. - Myślałem sobie tak: oto jest planeta Koleida, która zginęła wskutek epidemii kosmicznej dżumy. My zaś, archeolodzy, przylecieliśmy tu po stu latach i przyglądamy się skorupkom, które na niej zostały. I na tym koniec. Potem zawieziemy te skorupki do muzeum i damy napis: "Wymarła cywilizacja".
- I wtedy postanowiłeś wypożyczyć wehikuł czasu?
- Tę decyzję podjąłem dużo wcześniej. Zresztą nic to jeszcze nie daje. Będziemy wyłącznie wiedzieć, gdzie szukać jakichś skorupek. I tyle. Należało coś zrobić, nie mogłem jednak nic wymyślić. A potem przyjechałem do was, siedziałem i rozmawiałem z wami. Później poszedłem do Instytutu Czasu i dogadałem się, że nam wypożyczą swój wehikuł. I właśnie wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł, dlatego kupiłem dużo kwiatów i wróciłem do was. No, co to za pomysł?
- Nie wiem.
- Przypomnij sobie, Alicjo, czy nie zdziwiły cię podczas pierwszego zwiedzania miasta rozmiary domów, łóżek, stołów?
- Są małe.
- Nie tylko małe. Są akurat na twój wzrost. Jaki z tego wyciągniemy wniosek?
Alicja milczała. Nie wiedziała, jaki wysnuć wniosek.
- Pierwszym moim krokiem było zdobycie wehikułu czasu - mówił dalej Gromozeka. - Drugim: wyjaśnienie, czy Koleidzianie rzeczywiście wymarli z powodu kosmicznej dżumy. Jak myślisz, jaki będzie trzeci krok?
- No?
- Aha, widzę, że już się domyślasz... Trzecim krokiem będzie wysłanie tam Alicji! Jeżeli, oczywiście, wehikuł jest w pełni sprawny i żadne szczególne niebezpieczeństwo Alicji nie zagraża. A po co ją tam wyślemy?
- Żebym...?
- Właśnie tak. Żebyś dostała się w określone miejsce dokładnie w tym momencie, kiedy kosmiczna dżuma przedostała się na planetę, i żebyś znalazła sposób zdławienia jej w zarodku. Co się wówczas stanie? Dżumy nie ma, planeta żyje, archeolodzy nie mają nic do roboty. Wszyscy krzyczą "hura!", a cały miliard ludzi zostaje uratowany dzięki jednej małej dziewczynce.
- Och, jakie to pasjonujące! - wykrzyknęła Alicja.
- Szszsz! - Gromozeka zatkał jej usta koniuszkiem macki. Mogą nas za wcześnie usłyszeć.
- A dlaczego to ma być tajemnica?
- Nie, widzę, że mimo wszystko brakuje ci oleju w głowie. Wyobrażasz sobie, jak mówię twemu rodzonemu ojcu: " Posłuchaj, profesorze, chcę wysłać twoją córkę w daleką przeszłość nieznanej planety po to, by uratowała tę planetę od straszliwej choroby"? Co odpowie ojciec?
- Ogólnie biorąc, mój ojciec jest człowiekiem wyrozumiałym - odrzekła po chwili zastanowienia Alicja - ale myślę, że odpowiedź brzmiałaby: wykluczone.
- Racja. Tak właśnie by odpowiedział. Ponieważ dla niego ciągle jesteś malutkim dzieckiem, głuptaskiem, któremu trzeba wycierać nosek. Tak działa jego ojcowski instynkt. Wiesz, co to takiego?
- Wiem. A dziadek ma instynkt dziadkowy, mama macierzyński. Wszystkie te instynkty podszeptują im, żebym ubierała się ciepło i nie zapominała o płaszczu, gdy pada deszcz.
- Wspaniale! - ucieszył się Gromozeka. - Widzę, że doskonale się rozumiemy.
- I polecę jutro w przeszłość?
- Ależ skąd! To zbyt niebezpieczne. Jutro poleci w przeszłość Richard. Po nim Pietrow. Weź pod uwagę, że oni jeszcze o niczym nie wiedzą. I stracę wiele godzin, zanim zdołam ich przekabacić. Nigdy nie próbowali zmienić przeszłości. Mają nawet takie prawo: przeszłości zmieniać nie wolno. Ale przecież Koleida jest odległą planetą i nie ma żadnego wpływu na inne planety.
- Ale przecież mogą zdecydować, że sami pójdą na kosmodrom i uwolnią statek od kosmicznej dżumy powiedziała Alicja. I wtedy wszystko stracone.
- Co znaczy: stracone? Jeśli zechcą sami się tego podjąć, to wspaniale. Nie będę musiał denerwować się o ciebie.
- No tak - obraziła się Alicja - najpierw obiecuje, a potem mówi, że najlepiej byłoby, gdyby się można obyć beze mnie!


1. Kim są bohaterowie tego opowiadania? Określ ich wiek, zajęcie, rasę. Powiedz też, w jakich czasach żyją i gdzie się znajdują. Swoje wnioski zapisz w tabeli. Podpisz ja informacją do jakiego typu literatury należy powieść Kira Bułyczowa.
2. Jaką umiejętności posiedli ludzie w czasach Alicji i Gromozeki? O której z nich najwięcej się mówi w tym fragmencie powieści?
3. Co planują bohaterowie? Oceń ich zamierzenia. Zastanów się, dlaczego przewidują kłopoty w przekonaniu innych członków wyprawy, dlaczego Gromozeka nie wyjawił swoich planów od razu.
4. Wyobraź sobie, że otrzymałeś podobną możliwość jak Alicja. Napisz sprawozdanie ze swojej podróży. Nie musisz w tym celu opuszczać ziemi.

Podręcznik 6 klasy

Język polski w szkole

Strona główna