Edmund Niziurski

Każdy zdobywa jakiś szczyt...

(fragment powieści Adelo, zrozum mnie!)


Dwa łóżka były zajęte. Na jednym leżał pulchny, piegowaty chłopak o nalanej twarzy i żuł flegmatycznie gumę, na drugim szczupły wypłosz o trójkątnej twarzyczce wymoczka i sinej, przezroczystej cerze. Patrzył nieruchomo w sufit.
Zyzio chrząknął i próbował zagadać do chłopaka:
- Poznajesz nas? Jesteśmy z tej samej budy.
Napięte rysy twarzy chłopca rozluźniły się.
- Ty jesteś Gnat - powiedział - A to jest Tomek. Was wszyscy znają, wy jesteście z siódmej. Wyście pomogli złapać tych opryszków, co szukali w szkole starej biżuterii.
- A ty jesteś Wojtek, znany artysta-iluzjonista...
- Ja?
- Dostarczasz podobno silnych wrażeń personelowi szpitala. Urządzasz jakieś przedstawienia. Czy to prawda, stary?
W oczach chłopaka pojawił się na nowo Stach.
- Nie chcę tu być, boję się - wymamrotał. - Zobacz, tam... na tym łóżku leżał Mencel... I już go nie ma... On też miał operację... A w nocy tak krzyczał, tak okropnie krzyczał...
Zyzio rozglądał się po sali.
- To fakt - powiedział - nie jest to przytulny pokoik ani klub, ani cyrk, ani nawet internat szkolny... Ale przenocować można...
Usiadł na łóżku i wziął Wojtka za rękę. - Bądź mężczyzną, przecież w naszej szkole wszyscy chłopcy są twardzi...
- Gdybyś musiał tu spać - wykrztusił Wojtek - nie wiem, czy byś wytrzymał...
- w każdym razie jest to lepsze niż nocleg wspinaczy na Lhotse w Himalajach. Gdy nasza ekipa zdobyła ten szczyt, musiała nocować na wysokości siedmiu tysięcy metrów w mrozie i śnieżycy... Pomyśl o tym. A ty boisz się tutaj, w ciepłym pokoju.
- Tu całą noc coś chodzi po suficie... - zamruczał Wojtek i przymknął oczy. - Opowiedz mi o tej Lhotse...
Gnat streścił mu w paru słowach dzieje tragicznej wyprawy.
- Sam widzisz - zakończył - czasem trzeba spędzić kilka przykrych dni na czekaniu, i to w najgorszych warunkach. Kiedy się wchodzi na szczyt...
- Ja nie wchodzę na żaden szczyt - mruknął smutno Wojtek.
- Wchodzisz... Wchodzisz! Gramolisz się, sam o tym nie wiesz.
- Nie rozumiem, co mówisz...
- Każdy ma swój szczyt, tylko różnie się nazywają te szczyty: szczyt sprawności, dzielności, dojrzałości...
- Ale przecież ja, tutaj...
- Ty po prostu uległeś wypadkowi po drodze - powiedział Zyzio. - Każdy ulega w końcu jakiemuś wypadkowi po drodze, ale to nic, trzeba zebrać siły i iść dalej... Ty myślisz, że mnie to nie spotkało? Spytaj Tomka, przeszło pół roku byłem w szpitalu, w gipsie. Miałem kontuzję kręgosłupa, rozbiłem się na nartach...
- Ty?
- Żebyś wiedział!
- Opowiedz mi o tym!
- Potem ci opowiem.
- Kiedy?
- Może jutro, jak przyjdę.
- Nie wytrzymam tu do jutra - oświadczył ponuro Wojtek. - Powiem ci coś - ścisnął mocno Gnackiego za rękę. - Postanowiłem uciec stąd, dzisiaj w nocy, ale nie mówcie nikomu...
- Oszalałeś?
- Umrę tu, jak nie ucieknę... Już wszystko obmyśliłem i przygotowałem. Patrzcie - uniósł poduszkę i pokazał mam linę. - Skręciłem ją z prześcieradeł, z tamtych pustych łóżek... tak jak widziałem na jednym filmie... Spuszczę się z okna w nocy - mówił gorączkowym szeptem, na twarzy pojawiły mu się wypieki. Byliśmy pewni, że wykona swój zamiar.
- Odłóż na jutro tę ucieczkę - powiedział Zyzio.
- Dlaczego dopiero jutro ?
- Bo dopiero jutro będziemy mogli ci pomóc...
- Ja obejdę się bez pomocy...
- Ciekawe, jak przejdziesz ogrodzenie. Jest bardzo wysokie i najeżone kolcami. Nie wiem, czy przyjrzałeś się - mówił Zyzio, oglądając sobie paznokcie. - Pomoglibyśmy ci dzisiaj, ale to wymaga przygotowań... Trzeba skombinować wózek i załatwić sprawę z portierem i stróżem, żeby myśleli, że wywozimy makulaturę czy inne śmiecie... Tak, to musi być obmyślone na medal, inaczej klapa i kompromitacja.
- To co mam robić? - oczy Wojtka napełniły się strachem. - Ja nie mogę... tu już ani jednej nocy... Muszę uciec...
- Zrobimy tak - powiedział Gnat - po prostu przeniknę do szpitala i zostanę z tobą na noc.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Wojtek też spojrzał z niedowierzaniem.
- Naprawdę zostałbyś ze mną?
- Tak.
- Całą noc?
- Słowo. Pogadamy sobie, pogramy w warcaby albo karty. Zobaczysz...
- I opowiesz mi jeszcze o Lhotse - zapalił się Wojtek.
- Jasne. To będzie wspaniała noc... tylko pamiętaj, czekaj na mnie cierpliwie, bo nie wiem, o której godzinie mi się uda przeniknąć, może dopiero o północy.
- Będę czekał! - zapewnił podniecony Wojtek.
- No, to na razie, stary. - Podnieśliśmy się z łóżka.
- Na razie! - Wojtek przymknął oczy.


1. "Każdy ma swój szczyt, tylko różnie się nazywają te szczyty: szczyt sprawności, dzielności, dojrzałości..." wytłumacz, jak można rozumieć to zdanie. Czy Gnat miał rację, mówiąc tak koledze?
2. Scharakteryzuj Gnackiego, podając odpowiednie fragmenty tekstu.
3. Jak uważasz czy podczas rozmowy z Wojtkiem Gnat okazał się dobrym psychologiem? Co mówiłaby większość ludzi na jego miejscu? Uzasadnij swoje zdanie.
4. Odegrajcie w grupach scenę rozmowy z Wojtkiem. Wśród osób uspokajających chłopca mogą znaleźć się: jego rodzice, rodzeństwo, nauczyciele, sąsiedzi... I oczywiście Gnacki.
5. Zapewne zgodzisz się ze stwierdzeniem, że Gnat był dobrym kolegą. Jest jednak jedna rzecz, która psuje jego opinię. Jaka? Dlaczego?
6. Napisz opowiadanie lub list, którego mottem będzie tytuł przeczytanego fragmentu powieści "Adelo, zrozum mnie". Postaraj się wykorzystać sytuacje, jakie znasz z życia.


Podręcznik 6 klasy

Język polski w szkole

Strona główna