Tadeusz Kraszewski
Na ratunek Obieżyświatowi
(fragment powieści Robin Hood)

Po kilku zuchwałych akcjach Robin Hooda szeryf z Nottingham doszedł do takiego stanu ducha, że bał się własnego cienia, a w każdym nieznajomym dopatrywał się swojego nieuchwytnego przeciwnika. Ta nerwowość udzieliła się jego ludziom.
Trzeba trafu, że na jarmark do Nottingham przybył pewien zuch zwany Arturem Obieżyświatem. Jak mówiło jego przezwisko, człowiek ten z niejednego pieca chleb jadł i niejednego zajęcia próbował. Żołnierz był z niego zawołany, więc postanowił wziąć udział w zawodach rycerskich. Liczył, że zdobędzie cenne nagrody.
I rzeczywiście, nie zawiódł go kunszt i szczęście. Zdobył srebrny kubek za rzucanie toporem. Zwyciężył w walkach na miecze. A gdy w zawodach łuczniczych pobił wszystkich współzawodników, szeryf i jego oficerowie uznali, że to na pewno Robin Hood.
Żołnierze, którzy mieli ująć Artura, powrócili poranieni. Dwóch wyzionęło ducha. Szeryf wpadł w tak straszną wściekłość, że nie chciał słuchać żadnych tłumaczeń. Skazał Obieżyświata na śmierć, choć rychło wyszło na jaw, że nie ma on nic wspólnego z Robin Hoodem. A przed żołnierzami przecież musiał się bronić.
Gdy Robin dowiedział się o wszystkim, najpierw uśmiał się serdecznie z omyłki szeryfa, ale później zasępił się poważnie.
- Właściwie ten biedak zginie z mojej przyczyny.
- Nie pomożesz mu martwieniem się - próbował pocieszać wodza Ryszard.
- Masz rację. Tym mu nie pomogę. A pomóc trzeba!
- Nie urządzisz przecież napadu na miasto! - przeraził się Ryszard.
- Dlaczego nie?
- To szaleństwo!
- Warto zaryzykować, aby ocalić życie takiego zucha - stwierdził Robin Hood.
Zaczął chodzić niespokojnie po polanie. Sytuacja nie przedstawiała się prosto. W obozie nie było więcej niż dziesięciu ludzi. Porywanie się z taką siłą na potęgę szeryfa byłoby posunięciem beznadziejnym...

Na drugi dzień koło południa w Nottingham zaczęła się ponura uroczystość.
Już na godzinę przed wyznaczonym czasem wymaszerował z miasta setka uzbrojonych żołnierzy. Obstawili oni szubieniczne wzgórze gęstym łańcuchem, aby nie dopuścić gawiedzi w pobliże miejsca kaźni.
Następnie na wozie przywieziono skazańca w towarzystwie zakonnika. Kilku uzbrojonych żołnierzy pilnowało, aby więźniowi nie przyszła do głowy myśl ucieczki.
Dopiero w jakiś czas potem w bramie miasta ukazał się szeryf na czele orszaku jezdnych. I on, i jego świta lśnili od złota i klejnotów.
Sędzia ogłosił podniosłym głosem wyrok skazujący Artura Obieżyświata na karę śmierci za przynależność do bandy Robin Hooda, napad na straże i zabicie dwóch żołnierzy.
Naraz w tłumie gapiów rozległy się krzyki i nawoływania.
Szeryf niespokojnie spojrzał w tamtą stronę. Strach czaił się w jego oczach. Dojrzał człowieka biegnącego co sił od strony miasta. Dysząc ciężko wbiegą na wzgórze.
- Napad... na zamek... - Przerywanym głosem wyrzucił z siebie posłaniec. - Robin Hood... Z całą bandą... niszczy... pali...
Wskazał ręką ku miastu. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Nad zamkiem wystrzelały języki ognia, wznosiły się ciemne obłoki dymu.
- Do mnie! Cały oddział do mnie!- zagrzmiał wielkim głosem szeryf. - Ściągnąć wojsko i prowadzić co sił do zamku.
- A egzekucja? - nieśmiało spytał sędzia.
- Ty jej dopilnuj! Zostawiam ci dziesięciu ludzi. Ten opryszek musi wisieć!
W przeciągu kilku minut cały oddział biegiem ruszył ku bramom miasta. Szeryf z orszakiem jechał na czele.
- Przystąpmy do wykonania wyroku - oznajmił uroczyście sędzia.
- Stój! - krzyknął nagle człowiek, który przyniósł fatalną wiadomość.
Jednym mocnym ruchem ściągnął sędziego z konia na ziemię. Jak na umówione hasło z tłumu gawiedzi wyskoczyło kilku ludzi. Sprawnie rzucili się na ogłupiałe straże. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, strażnicy zostali rozbrojeni i powiązani. Nikt z tłumu nie pospieszył im z pomocą.
Posłaniec skoczył tymczasem na wóz i wołał do tłumu:
- Słuchajcie! Robin Hood wymierza teraz prawdziwą sprawiedliwość. Zwalniam od winy i kary tego niewinnie skazanego nieszczęśnika, którego jedynym przestępstwem było to, ze lepiej od ludzi szeryfa włada bronią!
Do Robin Hooda podszedł Ryszard.
- Ten człowiek ledwie trzyma się na nogach. Przecież nie możemy go zostawić.
- Wsadźcie go na wóz katowski. Sami też siadajcie i w drogę! Musimy zniknąć stąd pospiesznie, bo tamta banda niedługo tu wróci - roześmiał się Robin Hood.
Konie ostro ruszyły z miejsca i katowski wóz, wyładowany nowymi pasażerami, potoczył się żwawo ze wzgórza na drogę wiodąca do lasu.
Luna nad miastem opadała prędko. Dymy rozwiewały się.
- I już po napadzie! i już po pożarze! Szeryf będzie wściekły. A powinien się cieszyć, że zamiast zamku spłonęły tylko stogi siana za miastem - zanosił się śmiechem Robin Hood i jego towarzysze. Razem z nimi, początkowo z podejrzliwym niedowierzaniem, następnie coraz bardziej radośnie i żywiołowo, śmiał się odcięty od stryczka Artur Obieżyświat.

1. Co ci wiadomo o Robin Hoodzie? Może oglądałeś film lub serial o nim? Gdzie żył? Jakim był człowiekiem? z czym walczył? Komu pomagał? Możesz na te pytania odpowiedzieć również na podstawie tego tekstu.
2. Opowiedz na czym polegał fortel (podstęp), którego użył Robin Hood, aby ocalić niewinnie skazanego. Na czym w tej sytuacji polegał błąd szeryfa?
3. Czy znasz polskiego bohatera, który wykazuje wiele podobieństwa do Robin Hooda?
4. Przeciwnikiem Robin Hooda jest szeryf z Nottingham. Gdzie jeszcze zetknąłeś się z funkcja szeryfa? Jak myślisz, czy to przypadkowe podobieństwo nazwy?
5. Znajdź na mapie miasto Nottingham. W jakim kraju będziesz szukać?
6. Czy Robin powiedział prawdę, mówiąc, że "wymierza teraz prawdziwą sprawiedliwość"? Zwróć uwagę za co skazano Artura Obieżyświata.
7. Dlaczego nikt z tłumu nie pospieszył strażnikom z pomocą?
8. Artur Obieżyświat został dosłownie odcięty od stryczka. Co to wyrażenie znaczy w szerszym sensie?
9. Które z określeń lepiej oddaje stan ducha szeryfa z Nottingham: chęć działania, mania prześladowcza czy utrata zmysłów? Odpowiedź uzasadnij.

Podręcznik 4 klasy

Język polski w szkole

Kanon literatury dla dzieci

Strona główna