Koncert Jankiela
Było cymbalistów wielu, Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu (Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć gdzie bawił, Teraz się nagle z głównym sztabem wojska zjawił). Wiedzą wszyscy, że mu nikt na tym instrumencie Nie wyrówna w biegłości, w guście i w talencie. Proszą, ażeby zagrał, podają cymbały, Żyd wzbrania się, powiada, że ręce zgrubiały, Odwyką od grania, nie śmie i panów się wstydzi; Kłaniając się umyka; gdy to Zosia widzi, Podbiega i na białej podaje mu dłoni Drążki, którymi zwykle mistrz we struny dzwoni; Drugą rączką po siwej brodzie starca głaska |
I dygając: "Jankielu, mówi, jeśli łaska, Wszak to me zaręczyny, zagrajże Jankielu, Wszak nieraz przyrzekałeś grać na mym weselu?" Jankiel nieźmiernie Zosię lubił, kiwnął brodą Na znak, że nie odmawia; więc go w środek wiodą, Podają krzesło, usiadł, cymbały przynoszą, Kładą mu na kolanach, on patrzy z rozkoszą I z dumą; jak weteran w służbę powołany, Gdy wnuki ciężki jego miecz ciągną ze ściany, Dziad śmieje się, choć miecza dawno nie miał w dłoni, Lecz uczuł, że dłoń jeszcze nie zawiedzie broni. Tymczasem dwaj uczniowie przy cymbałach klęczą, Stroją na nowo struny i probując brzęczą; |
Jankiel z przymrużonymi na poły oczyma Milczy i nieruchome drążki w palcach trzyma. Spuścił je, zrazu bijąc taktem tryumfalnym, Potem gęściej sieką struny jak deszczem nawalnym; Dziwią się wszyscy lecz to była tylko proba, Bo wnet przerwał i w górę podniosł drążki oba. Znowu gra: już drżą drążki tak lekkimi ruchy, Jak gdyby zadzwoniło w strunę skrzydło muchy, Wydając ciche, ledwie słyszalne brzęczenia. Mistrz zawsze patrzył w niebo czekając natchnienia. Spójrzał z góry, instrument dumnym okiem zmierzył, |
Wzniosł ręce, spuścił razem, w dwa drążki uderzył, Zdumieli się słuchacze... (...) Brzmi Polonez Trzeciego Maja! Skoczne dźwięki Radością oddychają, radością słuch poją, Dziewki chcą tańczyć, chłopcy w miejscu nie dostoją Lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły, W owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły Po dniu Trzeciego Maja, w ratuszowej sali Zgodzonego z narodem króla fetowali; Gdy przy tańcu śpiewano: "Wiwat Król kochany! Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!" |
Konstytucja 3 maja miała niestety swoich przeciwników. Kilkunastu spośród nich założyło w ukraińskim mieście Targowica sprzysiężenie zbrojne, czyli konfederację. Na pomoc wezwali Rosję, która wysłała do Polski swoje wojska. W 1792 r. rozpoczęła się wojna w obronie Konstytucji, przegrana przez Polskę. Następstwem był II rozbiór Polski. Władzę w kraju sprawowali Targowiczanie, wierni wykonawcy rosyjskich poleceń. Byli powszechnie znienawidzeni, kiedy więc w 1794 r. Wybuchło antyrosyjskie powstanie kościuszkowskie, wielu z nich zostało publicznie powieszonych. Tę okrutną scenę przedstawia obraz naocznego świadka - Piotra Norblina. |
Rzeź Pragi to ostatni epizod powstania kościuszkowskiego. Tak zdobycie prawobrzeżnej części Warszawy opisał rosyjski wódz: Na Pradze ulice i place zasłane były ciałami zabitych, krew lała się strumieniami, zaczerwienione wody Wisły niosły ciała tych, którzy szukając ratunku, utonęli w jej nurtach. 4 dni później Rosjanie wkroczyli do Warszawy. Niedługo potem, w1795 r., nastąpił III rozbiór Polski. Przez 123 lata nasza Ojczyzna pozostawała w niewoli trzech zaborców. |
Rade, że mistrz na koniec strunami wszystkiemi Zagrzmiał, i głosy zdusił, jakby wbił do ziemi. Ledwie słuchacze mieli czas wyjść z zadziwienia, Znowu muzyka inna znów zrazu brzęczenia Lekkie i ciche, kilka cienkich strunek jęczy, Jak kilka much, gdy z siatki wyrwą się pajęczej. Lecz strun coraz przybywa, już rozpierzchłe tony Łączą się i akordów wiążą legijony, I już w takt postępują zgodzonymi dźwięki, Tworząc nutę żałosną tej sławnej piosenki: O żołnierzu tułaczu, który borem, lasem Idzie, z biedy i z głodu przymierając czasem, Na koniec pada u nóg konika wiernego, A konik nogą grzebie mogiłę dla niego. Piosenka stara, wojsku polskiemu tak miła! Poznali ją żołnierze, wiara się skupiła Wkoło mistrza; słuchają, wspominają sobie Ów czas okropny, kiedy na Ojczyzny grobie Zanucili tę piosnkę i poszli w kraj świata; Przywodzą na myśl długie swej wędrówki lata, |
Po lądach, morzach, piaskach gorących i mrozie, Pośrodku obcych ludów, gdzie często w obozie Cieszył ich i rozrzewniał ten śpiew narodowy. Tak rozmyślając, smutnie pochylili głowy. Ale je wnet podnieśli, bo mistrz tony wznosi, Natęża, takty zmienia, coś innego głosi. I znowu spójrzał z góry, okiem struny zmierzył, Złączył ręce, oburącz w dwa drążki uderzył: Uderzenie tak sztuczne, tak było potężne, Że struny zadzwoniły jak trąby mosiężne I z trąb znana piosenka ku niebu wionęła, Marsz tryumfalny: Jeszcze Polska nie zginęła!... Marsz Dąbrowski do Polski! i wszyscy klasnęli, I wszyscy: "Marsz Dąbrowski!" chorem okrzyknęli! Muzyk, jakby sam swojej dziwił się piosence, Upuścił drążki z palców, podniosł w górę ręce, Czapka lisia spadła mu z głowy na ramiona, Powiewała poważnie broda podniesiona, Na jagodach miał kręgi dziwnego rumieńca, We wzroku, ducha pełnym, błyszczał żar młodzieńca... |
Przywódcy powstania kościuszkowskiego, którym udało się uciec za granicę, nie zamierzali rezygnować z walki o wolną Polskę. Naturalnym sojusznikiem Polaków stała się Francja, która była w stanie wojny z prawie całą Europą, w tym również z naszymi zaborcami. W 1797 roku we Włoszech, gdzie Francuzi toczyli walki z Austrią, utworzono Legiony Polskie. Ich wodzem został generał Jan Henryk Dąbrowski, wsławiony walkami podczas powstania kościuszkowskiego. Legiony kilkakrotnie popisały się męstwem, ale były dla Francji sojusznikiem niewygodnym - ich istnienie mogło utrudniać rozmowy pokojowe z Austrią lub Rosją. W 1802 r. Większość legionistów została wysłana do Ameryki Środkowej, na Haiti. Marzący o walce z zaborcami legioniści, mieli pomóc w zdławieniu powstania Murzynów. Obraz Januarego Suchodolskiego przedstawia scenę z tej niesprawiedliwej wojny. Dla legionistów zakończyła się ona tragicznie do Europy powróciły niedobitki 6-tysiecznego korpusu polskiego. |
|