ADAM MICKIEWICZ

Koncert Jankiela
(fragment Pana Tadeusza)


Było cymbalistów wielu,
Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu
(Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć gdzie bawił,
Teraz się nagle z głównym sztabem wojska zjawił).
Wiedzą wszyscy, że mu nikt na tym instrumencie
Nie wyrówna w biegłości, w guście i w talencie.
Proszą, ażeby zagrał, podają cymbały,
Żyd wzbrania się, powiada, że ręce zgrubiały,
Odwyką od grania, nie śmie i panów się wstydzi;
Kłaniając się umyka; gdy to Zosia widzi,
Podbiega i na białej podaje mu dłoni
Drążki, którymi zwykle mistrz we struny dzwoni;
Drugą rączką po siwej brodzie starca głaska
I dygając: "Jankielu, mówi, jeśli łaska,
Wszak to me zaręczyny, zagrajże Jankielu,
Wszak nieraz przyrzekałeś grać na mym weselu?"
Jankiel nieźmiernie Zosię lubił, kiwnął brodą
Na znak, że nie odmawia; więc go w środek wiodą,
Podają krzesło, usiadł, cymbały przynoszą,
Kładą mu na kolanach, on patrzy z rozkoszą
I z dumą; jak weteran w służbę powołany,
Gdy wnuki ciężki jego miecz ciągną ze ściany,
Dziad śmieje się, choć miecza dawno nie miał w dłoni,
Lecz uczuł, że dłoń jeszcze nie zawiedzie broni.
Tymczasem dwaj uczniowie przy cymbałach klęczą,
Stroją na nowo struny i probując brzęczą;
Jankiel z przymrużonymi na poły oczyma
Milczy i nieruchome drążki w palcach trzyma.
Spuścił je, zrazu bijąc taktem tryumfalnym,
Potem gęściej sieką struny jak deszczem nawalnym;
Dziwią się wszyscy lecz to była tylko proba,
Bo wnet przerwał i w górę podniosł drążki oba.
Znowu gra: już drżą drążki tak lekkimi ruchy,
Jak gdyby zadzwoniło w strunę skrzydło muchy,
Wydając ciche, ledwie słyszalne brzęczenia.
Mistrz zawsze patrzył w niebo czekając natchnienia.
Spójrzał z góry, instrument dumnym okiem zmierzył,
Wzniosł ręce, spuścił razem, w dwa drążki uderzył,
Zdumieli się słuchacze... (...)
Brzmi Polonez Trzeciego Maja! Skoczne dźwięki
Radością oddychają, radością słuch poją,
Dziewki chcą tańczyć, chłopcy w miejscu nie dostoją
Lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły,
W owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły
Po dniu Trzeciego Maja, w ratuszowej sali
Zgodzonego z narodem króla fetowali;
Gdy przy tańcu śpiewano: "Wiwat Król kochany!
Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!"


Mistrz coraz takty nagli i tony natęża,
A wtem puścił fałszywy akord jak syk węża,
Jak zgrzyt żelaza po szkle przejął wszystkich dreszczem
I wesołość pomięszał przeczuciem złowieszczem.
Zasmuceni, strwożeni, słuchacze zwątpili,
Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli?
Nie zmylił się mistrz taki! on umyślnie trąca
Wciąż tę zdradziecką strunę, melodyję zmąca,
Coraz głośniej targając akord rozdąsany,
Przeciwko zgodzie tonów skonfederowany;
Aż Klucznik pojął mistrza, zakrył ręką lica
I krzyknął: "Znam! znam głos ten! to jest Targowica!"

Konstytucja 3 maja miała niestety swoich przeciwników. Kilkunastu spośród nich założyło w ukraińskim mieście Targowica sprzysiężenie zbrojne, czyli konfederację. Na pomoc wezwali Rosję, która wysłała do Polski swoje wojska. W 1792 r. rozpoczęła się wojna w obronie Konstytucji, przegrana przez Polskę. Następstwem był II rozbiór Polski. Władzę w kraju sprawowali Targowiczanie, wierni wykonawcy rosyjskich poleceń. Byli powszechnie znienawidzeni, kiedy więc w 1794 r. Wybuchło antyrosyjskie powstanie kościuszkowskie, wielu z nich zostało publicznie powieszonych. Tę okrutną scenę przedstawia obraz naocznego świadka - Piotra Norblina.

I wnet pękła ze świstem struna złowróżąca;
Muzyk bieży do prymów, urywa takt, zmąca,
Porzuca prymy, bieży z drążkami do basów.
Słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów,
Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały,
Jęk dzieci, płacze matek. Tak mistrz doskonały
Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały,
Przypominając sobie ze łzami boleści
Rzeź Pragi, którą znały z pieśni i z powieści,

Rzeź Pragi to ostatni epizod powstania kościuszkowskiego.
Tak zdobycie prawobrzeżnej części Warszawy opisał rosyjski wódz: Na Pradze ulice i place zasłane były ciałami zabitych, krew lała się strumieniami, zaczerwienione wody Wisły niosły ciała tych, którzy szukając ratunku, utonęli w jej nurtach. 4 dni później Rosjanie wkroczyli do Warszawy. Niedługo potem, w
1795 r., nastąpił III rozbiór Polski. Przez 123 lata nasza Ojczyzna pozostawała w niewoli trzech zaborców.
Rade, że mistrz na koniec strunami wszystkiemi
Zagrzmiał, i głosy zdusił, jakby wbił do ziemi.
Ledwie słuchacze mieli czas wyjść z zadziwienia,
Znowu muzyka inna znów zrazu brzęczenia
Lekkie i ciche, kilka cienkich strunek jęczy,
Jak kilka much, gdy z siatki wyrwą się pajęczej.
Lecz strun coraz przybywa, już rozpierzchłe tony
Łączą się i akordów wiążą legijony,
I już w takt postępują zgodzonymi dźwięki,
Tworząc nutę żałosną tej sławnej piosenki:
O żołnierzu tułaczu, który borem, lasem
Idzie, z biedy i z głodu przymierając czasem,
Na koniec pada u nóg konika wiernego,
A konik nogą grzebie mogiłę dla niego.
Piosenka stara, wojsku polskiemu tak miła!
Poznali ją żołnierze, wiara się skupiła
Wkoło mistrza; słuchają, wspominają sobie
Ów czas okropny, kiedy na Ojczyzny grobie
Zanucili tę piosnkę i poszli w kraj świata;
Przywodzą na myśl długie swej wędrówki lata,
Po lądach, morzach, piaskach gorących i mrozie,
Pośrodku obcych ludów, gdzie często w obozie
Cieszył ich i rozrzewniał ten śpiew narodowy.
Tak rozmyślając, smutnie pochylili głowy.
Ale je wnet podnieśli, bo mistrz tony wznosi,
Natęża, takty zmienia, coś innego głosi.
I znowu spójrzał z góry, okiem struny zmierzył,
Złączył ręce, oburącz w dwa drążki uderzył:
Uderzenie tak sztuczne, tak było potężne,
Że struny zadzwoniły jak trąby mosiężne
I z trąb znana piosenka ku niebu wionęła,
Marsz tryumfalny: Jeszcze Polska nie zginęła!...
Marsz Dąbrowski do Polski! i wszyscy klasnęli,
I wszyscy: "Marsz Dąbrowski!" chorem okrzyknęli!
Muzyk, jakby sam swojej dziwił się piosence,
Upuścił drążki z palców, podniosł w górę ręce,
Czapka lisia spadła mu z głowy na ramiona,
Powiewała poważnie broda podniesiona,
Na jagodach miał kręgi dziwnego rumieńca,
We wzroku, ducha pełnym, błyszczał żar młodzieńca...
Przywódcy powstania kościuszkowskiego, którym udało się uciec za granicę, nie zamierzali rezygnować z walki o wolną Polskę. Naturalnym sojusznikiem Polaków stała się Francja, która była w stanie wojny z prawie całą Europą, w tym również z naszymi zaborcami.
W 1797 roku we Włoszech, gdzie Francuzi toczyli walki z Austrią, utworzono Legiony Polskie. Ich wodzem został generał Jan Henryk Dąbrowski, wsławiony walkami podczas powstania kościuszkowskiego.
Legiony kilkakrotnie popisały się męstwem, ale były dla Francji sojusznikiem niewygodnym - ich istnienie mogło utrudniać rozmowy pokojowe z Austrią lub Rosją.
W 1802 r. Większość legionistów została wysłana do Ameryki Środkowej, na Haiti. Marzący o walce z zaborcami legioniści, mieli pomóc w zdławieniu powstania Murzynów. Obraz Januarego Suchodolskiego przedstawia scenę z tej niesprawiedliwej wojny. Dla legionistów zakończyła się ona tragicznie do Europy powróciły niedobitki 6-tysiecznego korpusu polskiego.


1. Na jakim instrumencie gra Jankiel? Sprawdź w encyklopedii, jak wyglądał taki instrument.
2. Wypisz z tekstu Adama Mickiewicza wydarzenie historyczne "opowiadane" przez Jankiela. Odpowiedz na pytanie, czy rzeź Pragi nie oznacza jakiegoś większego wydarzenia. Jeśli tak to jakiego?
3. Jaka pieśń na koniec wszyscy "chorem okrzyknęli"? Przypomnij okoliczności powstania tej pieśni.
4. Przeczytaj końcowy fragment opisujący Jankiela na zakończenie koncertu. O jakich uczuciach świadczy taka reakcja muzyka? Co w związku z tym możesz o nim powiedzieć? Niech twoja wypowiedź będzie jak najbardziej wyczerpująca.
5. Naucz się i wyrecytuj z pamięci "Koncert Jankiela".

Podręcznik 6 klasy

Język polski w szkole

Strona główna