JERZY HERLINGER

Tajemniczy geniusz?
(fragment książki Mister Hopkins, wnuk Sherlocka)


Wracając do domu, mister Hopkins zastanawiał się bez przerwy nad tym całym zdarzeniem, analizując starannie wszystko, co usłyszał dzisiaj na temat sztuki. Szczególnie zafascynował go ów najdroższy obraz świata. Im bardziej się nad tym zastanawiał, tym większej nabierał pewności, że jego twórca musiał być człowiekiem niezwykłym, mistrzem nad mistrze. Wkraczając do swego gabinetu był już zdecydowany: musi dowiedzieć się o tym malarzu jak najwięcej. Toteż gdy tylko znalazł się w swoim fotelu, natychmiast uruchomił swój wehikuł czasu...

* * *

Pierwszą rzeczą, która go zastanowiła, gdy znalazł się obok poważnego starca z długą białą brodą, był kominek. Mister Hopkins pamiętał własne kłopoty z tym urządzeniem, które często gasło, zasypując popiołem spory szmat podłogi. Ten kominek nie przypominał jednak w niczym tamtego - bierwiona paliły się równym płomieniem, iskrząc się wesoło. Mistrz spostrzegą zdziwiony wzrok Hopkinsa, powiedział więc z uśmiechem:
- To wiatraczek, cudzoziemcze.
- Wiatraczek? - zdziwił się Hopkins.
- Tak. W kominie zawieszony jest pionowo niewielki wiatraczek. Kiedy ciepłe powietrze unosi się kominem, wiatraczek zaczyna się obracać, napędzając do kominka świeże powietrze, przez co ogień jest żywszy. A to znowu z kolei przyspiesza obracanie się wiatraczka i tak dalej.
Mister Hopkins był ogromnie zaskoczony:
- Jesteś więc, mistrzu, nie tylko malarzem?
- Malarzem? - zapytał starzec. - Nie, przede wszystkim jestem uczonym, wynalazcą, technikiem, budowniczym. Ale kunszt malarski i sztuka rzeźbiarska też nie są mi obce, choć ja raczej przedkładam nad nie inne dziedziny.
Mistrz zamilką i zapatrzył się w tańczące w kominku wesołe płomyki. Mister Hopkins był najwyraźniej speszony: nie mógł w tej chwili bez zwracania na siebie uwagi sprawdzić, czy pelengatory czasu i przestrzeni zostały dokładnie nastawione. Podejrzewał jednak, że musiał popełnić jakiś błąd. Wydawało mu się bowiem, że jeden z największych malarzy w dziejach ludzkości, którego właśnie chciał odwiedzić, nie może stawiać malarstwa na ostatnim planie swoich umiejętności. Chcąc jednak przerwać przeciągające się milczenie, powiedział:
- Musiałeś zatem prowadzić rozległe i długotrwałe studia, mistrzu, jeśli bowiem szczycisz się tyloma umiejętnościami...
-I znów jesteś w błędzie, młody człowieku. Wszystko, co w swym życiu osiągnąłem, oparte było na matematyce, mechanice i doświadczeniach. Nawet kiedy zajmowałem się sprawami od dawna zbadanymi, sprawdzałem wszystko od podstaw, dzięki czemu uniknąłem wielu błędów i pomyłek. Nawet proporcje kształtów na moich obrazach i rzeźbach zbadałem i zmierzyłem gruntownie. Jestem chyba pierwszym. człowiekiem, który wykonał dokładny rysunek ludzkiego ciała w należytych proporcjach.
- Czyżbyś interesował się również medycyną?
- Tylko pośrednio - odparą starzec. - A czy widziałeś może mój szkic zastawek sercowych człowieka? Nikt przede mną tego nie narysował.
Mister Hopkins coraz bardziej utwierdzał się w swoim przekonaniu, że trafił nie tam, gdzie zamierzał. Starzec milczał przez chwilę, a potem, powoli i w zadumie, powiedział:
- Wiele moich planów pozostało na zawsze tylko planami - brakowało bowiem pieniędzy, aby je urzeczywistnić - starzec schylił się, aby dorzucić do ognia następne polano.
- Jakież to były projekty? - zapytał mister Hopkins.
- Nie sposób wszystkich zliczyć, cudzoziemcze. Wymyśliłem dźwigi najprzeróżniejsze, pompy wirowe...
- Nie może być! - przerwał mu mister Hopkins.
- A jednak to prawda - pokiwał głową starzec.
Mister Hopkins zastanowił się przez chwilę. Skoro jego miły gospodarz twierdzi, że zna się na wszystkim, nie od rzeczy będzie przyłapać go na kłamstwie.
- A czy nie próbowałeś, mistrzu, latać w powietrzu na kształt ptaków? - powiedział z ironicznym uśmiechem.
Twarz starca nadal była owiana powagą i zadumą.
- Zbadałem rzecz całą dokładnie - powiedział. - Myślałem często o różnych, maszynach latających, zrobiłem wiele szkiców i notatek. Wymyśliłem skrzydłowiec, który mógłby być napędzany siłą mięśni. Człowiek jest jednak za słaby, aby wzlecieć w ten sposób w przestworza.
Mister Hopkins chrząknął i spojrzał badawczo na mistrza.
- Dziś można by było tylko szybować w powietrzu na rozpostartych skrzydłach, tak jak wielkie ptaki, które bez ruchu potrafią pokonywać wielkie przestrzenie, wykorzystując prądy powietrzne. Zrobiłem również kiedyś rysunek maszyny, która jak śruba wkręcałaby się w powietrze...
- Helikopter! - zawołał w najwyższym zdumieniu mister Hopkins.
- Co powiedziałeś, młody człowieku? - Mistrz odwrócił twarz od ognia.
- Nic, nic - zreflektował się mister Hopkins. -Nie przerywaj sobie, mistrzu.
- Człowiek mógłby również skakać z wysokiej wieży albo z góry, gdyby rozpostarą nad sobą kopułę z mocnego materiału.
- Spadochron!... - wyjąkał zmieszany mister Hopkins, patrząc na swego rozmówcę szeroko rozwartymi oczyma. Ale ten nie zwrócił widocznie żadnej uwagi na okrzyk gościa, bowiem po chwili dodał spokojnie:
- Najwięcej czasu poświęciłem unoszeniu się w przestrzeni, ale to moje marzenie ziści się chyba dopiero w przyszłości, dziś bowiem wiedza nasza jest zbyt wąska.
- A czym jeszcze zajmowałeś się w swym życiu? -Hopkins patrzył na swego gospodarza już bez ironii, przyglądając mu się coraz uważniej i starając się nie przepuścić ani jednego słowa.
- Mieszkając w moim ukochanym Mediolanie, przyglądałem się ciężkiej pracy tamtejszych tkaczy. Zrobiłem więc dla nich postrzygarkę do sukna, która poruszana była siłą wody.
Wszystkie poprzednie podejrzenia mister Hopkinsa powróciły po tych słowach z nową siłą. Tak się bowiem złożyło, że niedawno (oczywiście w jego wymiarze czasu) rozmawiał z pewnym znanym angielskim konstruktorem maszyn włókienniczych, od którego dowiedział się, że postrzygarka taka została wynaleziona w Anglii dopiero w 1794 roku, a więc prawie w trzysta lat później.
- Na pewno wynalazłeś też proch i armatę? - powiedział z ironią mister Hopkins.
- Ależ skąd, drogi chłopcze, i jedno, i drugie wynaleziono znacznie wcześniej - powiedział z uśmiechem gospodarz. - Ale muszę ci powiedzieć, że robiłem kiedyś próby z działem parowym.
- z jakim działem? - przerwał mu Hopkins, będąc pewny, że się przesłyszał.
- z parowym - powtórzył mistrz. - Udało mi się wystrzelić kulę o ciężarze 30 kilogramów na odległość ponad kilometra. Był to, jak się zapewne domyślasz, bardzo daleki strzał.
Mister Hopkins upewnił się w swoim przeświadczeniu, że wyruszając w tę podróż, musiał najprawdopodobniej w pośpiechu źle ustawić którąś ze współrzędnych. Ale wobec tego gdzie się znalazł? To pytanie nie dawało mu spokoju. Aby znaleźć na nie odpowiedź, musiałby się jednak pożegnać ze swoim gospodarzem i sprawdzić zegary w wehikule.
Mister Hopkins nie chciał jednak stąd odchodzić, gubił się w najprzeróżniejszych domysłach. Jedno było pewne: człowiek, u którego teraz gościł, żył w tym samym czasie, co i poszukiwany przez niego autor owego niepokojącego obrazu, pamiętał bowiem, że jego gospodarz na początku rozmowy przytoczył datę, która pokrywała się z datą namalowania owego wielkiego dzieła sztuki.
Aby więc jakoś sprowadzić rozmowę na inny tor, zapytał:
- A które ze swoich dzieł artystycznych, szanowny mistrzu, cenisz najwyżej? Czy namalowałeś jakieś wielkie obrazy?
- Miły cudzoziemcze - uśmiechnął się starzec - namalowałem ich wiele. Czy widziałeś może moją "Ostatnią wieczerzę" lub "Madonnę w skalnej grocie"?

- Nno... chyba nie - przyznał mister Hopkins. -Ale widziałem kiedyś obraz dziwnie uśmiechniętej kobiety o złożonych dłoniach. Przyznam, że to płótno mnie zafascynowało...
- Cieszę się, młodzieńcze, że obraz ci się spodobał. Wyszedł on też spod mego pędzla...
- Ach, więc to jednak ty go namalowałeś! - zawołał mister Hopkins ucieszony nad wyraz. - To najwspanialsze dzieło, jakie widziałem! Czy wiesz, że... - mister Hopkins ugryzł się nagle w język. Jeszcze chwila, a byłby powiedział, że jest to najdroższy obraz wszystkich czasów, i oczywiście natychmiast by się zblamował, skąd bowiem mógłby to wiedzieć w czasach, kiedy został namalowany?
Mister Hopkins przyjrzał się uważnie wielkiemu mistrzowi: czy ten nie zauważył przypadkiem jego zająknięcia? Ale starzec oparą głowę o poręcz głębokiego fotela i zamknął oczy. Równy oddech świadczył, że spał głębokim snem. Mister Hopkins podniósł się ostrożnie ze swego miejsca, spojrzał po raz ostatni na szlachetną głowę i długą siwą brodę starca i na palcach podszedł do drzwi...




1. Na podstawie informacji z tekstu i reprodukcji zamieszczonych obrazów odgadnij, kim jest "tajemniczy geniusz". Sporządź o nim notatkę encyklopedyczną. Wymień w niej najsłynniejsze obrazy i wynalazki Mistrza.
2. O bohaterze tego opowiadania mówi się "największy człowiek wszechczasów", "najwszechstronniej utalentowany". Czy zgadzasz się z tymi opiniami? Odpowiedź uzasadnij.
3. Czy współcześnie istnieją ludzie, którzy mogliby dorównać Mistrzowi wszechstronnością? Jeśli nie wymyśl taką fikcyjna postać i odpowiedz, dlaczego nie jest ona realna.
4. W formie listu lub pamiętnika opisz wybrany jeden z zamieszczonych obrazów, pamiętając o kolejności przedstawiania pierwszego i drugiego planu, plastyczności i wyrażeniu własnej oceny dzieła, odczuć, jakie ono budzi, refleksji.
5. Do jakiego celu służy mister Hopkinsowi wehikuł czasu? Co ty byś zrobił na jego miejscu? Wymyśl opowiadanie o spotkaniu ze swoją ulubioną postacią historyczna.

Podręcznik 6 klasy

Język polski w szkole

Strona główna