Astrid Lindgren

W Nangijali
(fragment powieści Bracia Lwie Serce)

Chciałbym wam opowiedzieć, jak do tego doszło, że mój brat Jonatan stał się Jonatanem Lwie Serce. No i o tych wszystkich dziwnych rzeczach, które się potem zdarzyły.
Jonatan wiedział, że ja niedługo umrę. Chyba wszyscy o tym wiedzieli oprócz mnie. Panie, którym mama szyje sukienki, też wiedziały. Kiedyś myślały, że śpię i rozmawiały o tym między sobą. Zmartwiłem się oczywiście. Potem porozmawiałem o tym z Jonatanem.
- Wiesz, że mam umrzeć? - spytałem i rozpłakałem się.
- Tak, wiem - odpowiedział Jonatan po chwili.
Wtedy zacząłem jeszcze bardziej płakać.
- Przecież to okropne. Jak tak może być, żeby niektórzy ludzie musieli umierać, nie mając nawet dziesięciu lat? - pytałem.
- Wiesz co, Sucharku? Myślę, że będzie ci wspaniale.
- Wspaniale? - zdziwiłem się. - Czy to wspaniale leżeć w ziemi i nie żyć?
- E tam, to jest tak, jakby twoja skorupka leżała. A ty odfruniesz gdzie indziej.
- Dokąd? - zupełnie nie mogłem mu uwierzyć.
- Do Nangijali - powiedział Jonatan.
- Nangijala? - spytałem. - Gdzie to jest?
Wtedy Jonatan powiedział, że nie wie dokładnie, że gdzieś po drugiej stronie gwiazd.
- Tam są jeszcze czasy ognisk i baśni - dodał. - To ci się spodoba.
Mówił, że z Nangijali pochodzą wszystkie baśnie i ten, kto się tam znajdzie ma przygody od rana do wieczora, a nawet i w nocy.
- I wiesz, co? - powiedział jeszcze. - Może pewnego dnia przyfruniesz do mnie z Nangijali. I usiądziesz na oknie jako biały gołąb. Zrób tak, proszę cię!
Dopiero wtedy przyszło mi na myśl, że to będzie bardzo smutne - znaleźć się w Nangijali bez Jonatana. Ale Jonatan powiedział, że w Nangijali czas płynie zupełnie inaczej niż na ziemi. Choćby on żył nawet dziewięćdziesiąt lat, to mnie będzie się wydawało, ze minęły najwyżej dwa dni.
- A dwa dni przecież wytrzymasz sam - przekonywał mnie. - Ja tymczasem będę musiał żyć na świecie bez mojego Sucharka. Może nawet dziewięćdziesiąt lat.
Tak nam się wtedy wydawało!
Teraz dochodzę do tego, co takie ciężkie. Ciężko mi, nie mogę, n i e m o g ę tego opowiedzieć! Tak o tym napisali w gazecie:

Wczoraj wieczorem przy ul. Wrzosowej wybuchł pożar. W domu był jedynie dziesięcioletni chory chłopiec, Karol Lew. Chwilę później wrócił jego trzynastoletni brat Jonatan. Nim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, rzucił się do płonącego wnętrza. Tymczasem ogień objął cały dom i odciął chłopcom drogę ucieczki. Jonatan wziął brata na plecy i wyskoczył przez okno. Niestety, doznał tak silnych obrażeń, że prawie natychmiast zmarł. Młodszemu chłopcu nic się nie stało. Przyczyna pożaru nie jest znana.

A nauczycielka Jonatana napisała tak:
Drogi Jonatanie Lew, czy nie powinieneś raczej nazywać się Jonatan Lwie Serce? Kiedy mówiliśmy na historii o angielskim królu Ryszardzie Lwie Serce, powiedziałeś: "Pomyśleć, że ktoś może być tak odważny, że piszą o nim w podręczniku”. Kochany Jonatanie, ty też jesteś bohaterem. Pusto będzie bez ciebie w szkole. Nigdy cię nie zapomnimy. Odpoczywaj w pokoju, Jonatanie Lwie Serce.

Chyba nie ma w całym mieście człowieka, który by nie żałował Jonatana i nie uważał, że to ja powinienem zginąć. A ja mogę tylko szeptać sobie te słowa, które Jonatan powiedział tuż przed śmiercią. Uśmiechnął się i wydobył z siebie tych kilka słów: "Nie płacz, Sucharku. Zobaczymy się w Nangijali."
A potem Jonatan przyszedł mnie pocieszyć. Stało się to jakiś czas temu, wieczorem. Leżałem w łóżku, sam w domu i płakałem za nim, i bałem się, i czułem się nieszczęśliwy, chory, bardziej biedny niż to się da opisać.
I wtedy przyszedł.
Leżałem i płakałem z głową wciśniętą w poduszkę, a tu słyszę gruchanie, całkiem blisko. Podniosłem oczy i widzę, że siedzi na parapecie gołąbek i patrzy na mnie miłym wzrokiem. Śnieżnobiały gołąbek! Nikt nie zrozumie, co poczułem, jak go zobaczyłem!

Jakieś dwa miesiąc później TO się stało. Nagle znalazłem się po prostu przed furtką i przeczytałem napis na tabliczce: "Bracia Lwie Serce".
Jak tam przyszedłem? Nie wiem. Wiem tylko, że nagle stałem tam i czytałem napis na furtce i rozglądałem się za Jonatanem. Wołałem kilka razy, ale nie odpowiadał.
Poszedłem wąską ścieżką w stronę rzeki. Na moście siedział Jonatan. Nawet gdybym spróbował, to i tak nigdy nie potrafiłbym wytłumaczyć, co wtedy czułem.
Jonatan podniósł głowę i zobaczył mnie. Krzyknął coś, rzucił wędki, przybiegą i objął mnie. Staliśmy nad rzeką, obejmowaliśmy się i było nam tak wesoło, że nie da się tego opisać. Kiedyśmy się śmiali już tak, że więcej nie można, zaczęliśmy się mocować. Przewróciliśmy się w trawę i tarzaliśmy się w niej pękając ze śmiechu, aż w końcu wpadliśmy do rzeki.
Nigdy nie umiałem pływać, chociaż bardzo chciałem się nauczyć. Teraz umiałem od razu. Pływałem doskonale.
Potem wdrapałem się na most. I wtedy zobaczyłem wyraźnie, że coś się zmieniło. Moje nogi były całkiem proste, zupełnie takie, jak nogi Jonatana. Obmacałem się dokładnie i poczułem, że jestem zdrowy i wesoły w każdej części ciała.
Potem Jonatan chciał, żebyśmy poszli do domu. Chciałem i ja, rzecz jasna.
Jonatan szedł przede mną ścieżką pod górę, a ja za nim na moich pięknych, prostych nogach. Kiedy uszliśmy kawałek pod górę, odwróciłem głowę. I wtedy zobaczyłem Wiśniową Dolinę. Ach, jak w niej było biało od kwiatów! Dlaczego przedtem tego nie zauważyłem?
Ścieżka, po której szliśmy, była usłana białym kwiatem wiśni, nad nami też wirowały białe, delikatne płatki, obsypując nam włosy i ramiona. Na końcu ścieżki była Zagroda Jeźdźców, czyli nasz dom.
Już mieliśmy wejść do chaty, ale wtem usłyszeliśmy rżenie. Tak, to naprawdę rżał koń. Jonatan powiedział:
- Zobaczmy najpierw stajnię.
Poszedł do drugiej chaty, a ja pobiegłem za nim. Była to prawdziwa stajnia! Stały w niej dwa śliczne, gniade konie, które zarżały, gdyśmy weszli.
- To Grim i Fialar - przedstawił je Jonatan. - Zgadnij, który jest twój.
To były wyjątkowo ładne konie. Fialar miał białą strzałkę na czole, poza tym niczym się nie różniły.
- Może Grim jest mój? - próbowałem zgadnąć.
- Nie trafiłeś! Twój jest Fialar.
Pozwoliłem, żeby Fialar powąchał mnie, poklepałem go i nic a nic się nie bałem. Od razu go polubiłem i myślę, że on też mnie polubił.
- To dziwne - powiedziałem później do Jonatana - tu jest wszystko, co się kiedykolwiek chciało mieć.
- Oczywiście - odpowiedział Jonatan. - Przecież jesteśmy w Nangijali.

Na podstawie tłumaczenia T. Chłapowskiej



1.
Spróbuj ocenić Jonatana. Czy znasz kogoś takiego jak on? a takiego jak Karol - Sucharek? Zapytaj o to samo rodziców i dziadków. Porównajcie wspólnie w klasie wasze opinie i informacje, a potem wyciągnijcie wnioski.

2.
Biorąc za wzór informację o pożarze na ulicy Wrzosowej, spróbuj napisać notatkę o jakimś wymyślonym przez ciebie wydarzeniu. Niech to jednak nie będzie równie smutne wydarzenie, jak w książce.

3.
Wymyśl i opisz rozmowę Karola z Jonatanem - gołębiem.

4.
Jakie zmiany zaszły w Sucharku w Nangijali? Zastanów się, co jeszcze mogło się zmienić. Zwróć uwagę, jaki był napis na tabliczce przed Zagrodą Jeźdźców.

5.
Dlaczego Jonatan nazywał Karola Sucharkiem? Czy było to złośliwe lub obraźliwe? Wyjaśnij swoją opinię.

6.
Jak rozumiesz słowa Karola: "jestem zdrowy i wesoły w każdej części ciała"? Czy jest to poprawne zdanie? Dlaczego autorka tak sformułowała wypowiedź Karola?

7.
Jak płynie czas w Nangijali w stosunku do czasu ziemskiego? Czy potrafisz to sobie wyobrazić? Pomyśl, co by się stało, gdyby w jakiś niezwykły sposób twój czas płynął inaczej niż innym ludziom.

Podręcznik 4 klasy

Język polski w szkole

Kanon literatury dla dzieci

Strona główna