Katarzyna Madaj Nierówne wagi - nierówność trwa - / Przeważa zło.../Nie o piękniejszy i lepszy świat (...)/ Lecz choć o to prawo nad prawem (...)/ Prosimy cię niebo krwawe."- słowa modlitwy podmiotu lirycznego wiersza "Wagi" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, którego powstanie datuje się na 1941r., stanowią w moim odczuciu próbę podjęcia polemiki z jedną zfundamentalnych prawd wiary: orzekającej o Bożej sprawiedliwości. Dopuszczenie przez Boga zła w wymiarze tak przerażającym, jak ilustruje historia ludzkości pozostaje największą spośród tajemnic wszechświata. Człowiek współczesny szczególnie często staje przed dylematem moralnego wyboru między wartościami: pokornym posłuszeństwem wobec niemego bóstwa albo buntem przeciw okrucieństwu i jawnej niesprawiedliwości, których jest obiektem. Tę wewnętrzną niespójność w sposób najbardziej dotkliwy potęgują bolesne doświadczenia przeszłości, "pamięć przestrzelona", niejednokrotnie wpływająca na kształt całego ludzkiego życia. Podobnie jak PawlikowskaJasnorzewska problem zła i krzywdy dotykającej człowieka na tym "najlepszym z możliwych światów" podejmuje w jednym zeswych wierszy Stanisław Barańczak, poeta "Nowej fali", który jednak oniesprawiedliwości historii wypowiada się nie w kontekście "czasu pogardy", jak zwyką określać wydarzenia II wojny światowej Tadeusz Borowski, ale tłem swych refleksji czyniąc totalitarny wymiar rzeczywistości politycznej PRL. Pokoleniu "rówieśników Polski Ludowej"- poetów debiutujących w roku 1968, azatem takich osobowości artystycznych jak Ewa Lipska, Julian Kornhauser, Adam Zagajewski, Lech Dymarski czy sam Barańczak obce było doświadczenie wojny i stalinizmu. Jednak realia, w jakich przyszło im tworzyć, to gomułkowska "mała stabilizacja", jak to ironicznie ujął Tadeusz Różewicz. Na tle szarej, ponurej rzeczywistości totalitarnego świata, partyjnej nowomowy i propagandowych sloganów dojrzewają zatem poeci kontestatorzy zastanego porządku, wyrasta poezja interwencyjna i demaskująca. "Ja" liryczne programowych wierszy "Nowej Fali" staje się głosem pokoleniowym, wystarczy wspomnieć choćby poetycki manifest "My" Lipskiej. Szczególnie konsekwentną realizację postulatów tworzenia literatury dokumentującej rzeczywistość, mówiącej wprost, odżegnującej się od abstrakcji, zawartych w teoretycznoliterackim dziele "Świat nie przedstawiony" Zagajewskiego i Kornahausera stanowi twórczość Stanisława Barańczaka, który w utworze "Długowieczność oprawców" powołuje do życia podmiot liryczny snujący egzystencjalne refleksje na tle realiów świata totalitaryzmu. Charakter pierwszej z dwóch głównych całostek kompozycyjnych wspomnianego wyżej wiersza, na którą składają się dwie początkowe strofy, nadaje bezosobowa refleksja wypowiadającego się w trzeciej osobie "ja" lirycznego. Znamienny tytuł utworu staje się wtym kontekście sformułowaniem problemowym, stanowiącym wstęp do rozważań nad prawidłami, którymi rządzi się rzeczywistość. "Długowieczność oprawców" jest stwierdzeniem zawierającym w sobie pytanie o sprawiedliwość, daje się bowiem wyczuć pewien paradoks w tym dość zaskakującym zestawieniu słów, dowodzącym zresztą semantycznemu eksperymentowi jako charakterystycznej cechy poetyki Barańczaka. Pierwsze wersy wiersza, będące poetycką definicją zawartego w tytule pojęcia "oprawcy", są zarazem wstępem do diagnozy naznaczonej piętnem totalitaryzmu rzeczywistości. "Oprawcy ale ci na monumentalną skalę, /nie od mokrej roboty, ale od suchych statystyk, /nie od kanciastych pięści, ale od zaokrąglonych cyfr"- już trzy początkowe wersy utworu budują sugestywny obraz świata okrutnego, niepojętego dla człowieka, bo przepojonego niczym nieuzasadnioną nienawiścią. Ów wykreowany na zasadzie antytezy portret sługusa systemu eksponuje wymiar ludzkiej bezduszności i podłości. Barańczak kontrastuje w tym miejscu powszechny sposób odbioru pojęcia oprawcy jako człowieka, którego okrucieństwo dotyka pojedynczych ludzi, a jednak wciąż budzącego zgrozę i pogardę, z obrazem zbrodniarza ludzkości, który sam nie splamił rąk krwią ofiar. W oczach podmiotu lirycznego wiersza "Długowieczność oprawców" ten pierwszy typ ludzki paradoksalnie może uchodzić za wręcz nieszkodliwy. Kolokwialne określenie "mokra robota", jakim posługuje się w utworze "ja" liryczne, a zatem epizodyczny akt zbrodniczy, w kontekście masowej zbrodni totalitaryzmu trąci banałem. "Suche statystyki", "zaokrąglone cyfry" pojęcia pozornie pozbawione głębszego znaczenia, konsekwentnie nadużywane przez język propagandy czasów PRL puste struktury mowy, przewrotnie użyte w wierszu, nabierają tu charakteru niezwykle sugestywnej metafory, podkreślającej skalę ludzkiego okrucieństwa, dającej wyobrażenie o mentalności ludzi trybów w machinie totalitarnej. Szczególnie uderzające jest pojmowanie życia ludzkiego w kategoriach martwych cyfr, razi reifikacja, jaka dokonała się w sposobie postrzegania człowieka przez człowieka. Diagnozę totalitarnej rzeczywistości uzupełnia Barańczak również poprzez odwołanie do motywu czystek, które, jak się okazuje, nie są już elementem jedynie wojennej rzeczywistości, a w oczach człowieka zdolnego do wyższych uczuć stanowią najhaniebniejsze rysy na historii ludzkości, jak pisze L.Staff w refleksyjnym utworze "Człowiek": "(...)widzę coś robił/ Przez tysiąclecia, Człowiecze!/ Zabijałeś, mordowałeś(...)/Zastanawiam się, czyś godzien/ Aby cię pisać przez wielkie C." Naszkicowany słowem poetyckim portret kata psa systemu dość nieoczekiwanie puentuje Barańczak stwierdzeniem: "Oprawcy(...)/ zaskakują stale/ tym, że każdy dożywa w zdrowiu do późnego wieku", opartym na eksperymencie semantycznym - charakterystycznym dla tego artysty chwycie poetyckim.. O egzystencji ludzkiej, trwaniu, nie można przecież wypowiadać się w kategoriach zaskoczenia. Wers ten, zamykając pierwszą strofę "Długowieczności oprawców", buduje zarazem tezę, która następnie stanie się dla osoby mówiącej w wierszu punktem wyjścia do filozoficznej refleksji nad metafizyczną konstrukcją świata oraz kategoriami dobra i zła. Zamysł konstrukcyjny pierwszej ze strof utworu, odnosi się również do drugiej, przede wszystkim jednak w jej płaszczyźnie tematycznej nie mamy tu bowiem do czynienia z paralelizmem składniowym. Strofę drugą otwiera seria wyliczeń osób dobranych, wydaje się, zupełnie przypadkowo, kryteria wyboru są bowiem zróżnicowane: status społeczny, narodowość, zawód, wyznanie, zainteresowania anawet sposób bycia człowieka. "Wszyscy niesłuszni świadkowie Jehowy, masoni, artyści, chłopi, (...) opowiadacze anegdot, przypadkowi pechowcy(...)"- wymienia "ja" liryczne wiersza, ignorując jakikolwiek porządek logiczny wypowiedzi. Można by uznać, iż Barańczak zgubił zwyczajnie dwukropek po słowie "wszyscy", wtedy przecież owo wyliczenie stałoby się konstrukcją uporządkowaną, logiczną pod względem sposobu doboru słów. Po nim jednak podmiot liryczny kontynuuje swój bezosobowy monolog, stwierdzając: "Wszyscy (...)/ na których ktoś doniósł z zemsty/ i ci, których nazwisko ktoś wypluł razem z zębami/ powtarzaliby pewnie (gdyby ich wskrzesić) swoje zdziwione "dlaczego"(...). W tym nowym kontekście okazuje się, że wyliczenie, należące do dominujących w wierszu składniowych środków stylistycznych, służy dopełnieniu obrazu realiów państwa totalitarnego zarysowanego przez podmiot liryczny w strofie pierwszej. Atmosfera nienawiści, pragnienie zemsty, wreszcie terror oparty na wywieraniu przez aparat systemu presji psychicznej ifizycznej ("wypluł razem z zębami"), o których dają nam wyobrażenie pierwsze wersy drugiej strofy, to czynniki kształtujące codzienność w PRL. Barańczak pragnie zilustrować skalę tego absurdalnego zjawiska, koncentruje się na sportretowaniu mechanizmów działania machiny, z którą przyszło mu walczyć sztuką poetycką. Jako prawdziwy wirtuoz słowa neolingwista, posługując się skrótem myślowym i grą znaczeń, w sposób niezwykle sugestywny obnaża prawidła, jakimi rządzi się totalitaryzm, portretuje powszechną indoktrynację, nadając jej miano oczywistego absurdu. Obraz systemu politycznego płynący z wiersza w sposób bardzo czytelny koreluje z konstrukcją świata przedstawionego w wierszu L. Dymarskiego ["Dobry Jezu..."], zaś oba utwory wyrażają obrzydzenie podmiotu lirycznego do świata stanowiącego strukturę policyjną. Swój sprzeciw wobec rzeczywistości, w której postępuje uprzedmiotowienie człowieka, a on sam tłamszony jest przez cenzurę i mamiony mitami solidaryzmu społecznego Barańczak wyraża poprzez właściwe "nowofalowcom" parodystyczne preparowanie propagandowej nowomowy, cechującej się szablonowością i wieloznacznością. Ukazuje więc społeczeństwo napiętnowane przez system, posługując się kategorią "niesłuszności", co nadaje cytowanemu wyżej fragmentowi wiersza wymiar wręcz groteskowego, a tym samym utwierdza czytelnika w przekonaniu o zasadności określenia epizodu totalitaryzmu w Polsce "rządem półgłówków". Dopełnienie diagnozy sytuacji człowieka uwikłanego w polityczną machinę, ofiary bezdusznego systemu, ponownie kieruje rozważania podmiotu lirycznego wiersza na pole refleksji o kondycji kata, jednak tym razem już nie "oprawcy" sportretowanego w pierwszej strofie, ale "krzepkiego staruszka na rencie". Zestawienie losów "niesłusznych", którym złamano życie, oraz psów systemu, zaznających niemal błogiej starości, łagodniejących idziecinniejących wraz z postępującym wiekiem, tworzy w wierszu Barańczaka dysonans, którego efektem jest gwałtowny sprzeciw, pytanie podmiotu lirycznego o sprawiedliwość. "Majstrują dla prawnuków latawce, z prostotą/ siorbią barszcz (...)" zarysowany w jasnych barwach, wręcz wyidealizowany i stąd ironiczny w swej wymowie portret jesieni życia "oprawców masowych" pobudza do pytania "dlaczego", bowiem okazuje się, że i tu rzeczywistość zadaje kłam ludzkiemu pojmowaniu sprawiedliwości. Potrzeba wiary w"prawo nad prawem", z drugiej strony zaś bolesne rozczarowanie dogmatami religijnymi dezaktualizującymi się w konfrontacji z rzeczywistością rodzą bunt, a jego estetyka staje się dominantą artystyczną drugiej całostki kompozycyjnej "Długowieczności oprawców". Końcowe strofy wiersza Barańczaka przynoszą nową kreację podmiotu lirycznego, zarysowując jednocześnie dalece odmienną od wyjściowej sytuację liryczną. Druga część kompozycyjna utworu ujawnia również charakter "ty" lirycznego wiersza, którego wyrazisty portret znacząco rzutuje na całość dzieła Barańczaka, a próba odczytania jego sensu wkontekście tej sugestywnej kreacji odkrywa przed odbiorcą nowe płaszczyzny interpretacyjne. "Domyślam się, że w ten sposób nadajesz nam jakiś szyfr, /że kryje się wtym, jak zawsze, Twój zamysł, / który wymierzasz Tobie tylko znaną miarą" zwraca się do Absolutu "ja: liryczne "Długowieczności oprawców". Jego głos nie jest już jednak bezosobową refleksją, ale wypowiedzią pokoleniową poety wmieszanego w tłum jemu podobnych jednostek, oczym świadczy forma obecnych w tekście zaimków, a w ostatniej strofie również czasowników: "nam", "mamy", "usiłujemy". Doświadczenie egzystencjalnej samotności jednostkowego podmiotu lirycznego w wierszu Barańczaka nabiera charakteru doznania zbiorowego, dotykającego całe pokolenie ludzi współczesnych poecie. Świadomość trwania w izolacji, poczucie napiętnowania przez system jest tym, co w omawianym utworze wiąże głosy artystów rocznika '40, nadając mu charakter wypowiedzi pokolenia. Co znamienne, słowom "nowofalowców" i ich rówieśników towarzyszy w utworze czołowego poety nurtu ton oskarżycielski, choć wymowa trzeciej strofy jeszcze jednoznacznie na to nie wskazuje. Kontekstem dla skierowanej do chrześcijańskiego Boga - o czym świadczy charakter organizacji tekstu na poziomie intertekstualnym oraz językowym ("Twój zamysł", "Tobie tylko wiadomą miarą") - wypowiedzi pokoleniowej czyni Barańczak sportretowany wpoczątkowych strofach wiersza totalitarny wymiar rzeczywistości politycznej PRL oraz, amoże przede wszystkim, powtarzające się historie sługusów systemu. Przytoczona wyżej strofa, otwierająca drugą całostkę kompozycyjną "Długowieczności oprawców", stanowi swoistą kontynuację refleksji "ja" lirycznego nad sprawiedliwością, tyle że utrzymaną wkonwencji jednostronnej dysputy z bóstwem. Wymowę nasyconego sarkazmem zwrotu doAbsolutu odnieść można by do oświeceniowej filozofii determinizmu, systemu stworzonego przez XVII wiecznego filozofa holenderskiego Barucha Spinozę, której przesłanie zamyka się w stwierdzeniu Kubusia Fatalisty bohatera powiastki D. Diderota, iż "wszystko jest zapisane w górze". Podmiot liryczny omawianego utworu decyduje się jednak na odważną polemikę z postawą pokornej zgody wobec wyroków Opatrzności. Doświadczenie okrucieństwa systemu burzy jego zaufanie i wiarę w Boską nieomylność, część ideologicznego dorobku "wieku rozumu" ulega dezaktualizacji i dewaluacji. Nie potrafi, ale i nie chce pojąć niedostępnych człowiekowi sposobów wartościowania świata iludzi przez Boga. Zdaje się mówić słowami "ja" lirycznego wiersza "Veni Creator" Czesława Miłosza: "Jestem człowiekiem tylko, / więc potrzebuję widzialnych znaków". Strofa wieńcząca utwór Barańczaka, będąca właściwie zestawieniem pytań retorycznych, odkrywa przed czytelnikiem nową osobowość podmiotu lirycznego, czego zapowiedź dało się już odczytać z tonu monologu budującego strofę poprzednią. To właśnie rzucane w próżnię pytania, pozostawione bez odpowiedzi, nadają omawianemu fragmentowi wiersza kształt jednostronnej dyskusji kontestatora rzeczywistości z niemym Absolutem. Aktorami tej dramatycznej sceny są człowiek i Bóg, którego milczenie decyduje o rozwoju wduszy "ja" lirycznego nowych przeżyć, prowokuje podmiot liryczny do nowych słów iposunięć: "A jednak, o co chodzi? O trzymanie ich między nami, / by dać nam szansę - na co? na proces, spóźniony/ o parę epok(...)?". Znamienny jest charakter zapytań kierowanych do bóstwa, które, zgodnie z autorskim zamysłem, stanowią w istocie serię zarzutów pod Jego adresem, podkreślają nieuczciwość Boga wobec człowieka, przejawiającą się wniesprawiedliwości historii, dowodzą braku wrażliwości, niezdolności zrozumienia istoty ludzkiej. Jako odbiorcy poezji stajemy się świadkami postępującego w oczach podmiotu lirycznego wiersza bankructwa wartości i prawd wiary. Ironiczny ton wypowiedzi osoby mówiącej w utworze, uwypuklony na drodze zabiegu hiperbolizacji ("(...) na proces, spóźniony/ o parę epok, o miliony/ zlikwidowanych lat życia) oraz konceptu frazeologicznego ("na zrozumienie natury/ ludzkiej na tym rażąco żywym przykładzie") wkontekście spiętrzonych pytań retorycznych dowodzi realizacji w wierszu estetyki buntu, tak przecież charakterystycznej dla poetyki romantyzmu. Sprzeciw poety doświadczonego przez zawirowania historii, mówiącego głosem pokolenia, ocierającego się w swym monologu obluźnierstwo czyżby współczesna kreacja Mickiewiczowskiego Konrada? Kolejne wersy "Długowieczności oprawców" do końca krystalizują w czytelniku sposób rozumienia przyczyn buntu "ja" lirycznego wobec Absolutu: "(...) Czy mamy/ stawać z nimi przed lustrem, pozować do zdjęć, na których/ będzie widać, że niczym się tak naprawdę nie różnią/ kaci od tych, co zwykle padają ofiarą?" Świadomość nieubłaganego upływu czasu, który czyni ludzi podobnymi do siebie nawzajem, nie pozwala podmiotowi lirycznemu pogodzić się z prawidłami rządzącymi rzeczywistością. Kształt życia, które zczasem nie waha się stawiać obok siebie upersonifikowanego dobra i zła rodzi pretensję człowieka łaknącego sprawiedliwości, skierowaną do reżysera theatrum mundi Boga. Stwórca jednak okazuje się kpić z istoty ludzkiej, jej żalu, ale i sposobu postrzegania kategorii dobra i zła. Historia ofiary ujęta w wersy omawianego utworu przypomina spisane przez Andrzeja Szczypiorskiego w przedmowie do "Rozmów z katem" losy Kazimierza Moczarskiego, skazanego na więzienną koegzystencję z gestapowskim oprawcą. Tyle, że tym razem ofiara pragnie zadośćuczynienia krzywd dokonanego Boską ręką, odżegnuje się od prób umotywowania postępowania kata na bazie psychologicznej analizy: "by dać nam szansę(...)/ na zrozumienie natury/ ludzkiej na tym rażąco żywym przykładzie?" Nie sposób nie zauważyć sposobu wartościowania człowieka, jakim posługuje się podmiot liryczny wswej dyspucie z Absolutem. Pojawiają się pojęcia "my" i "oni" typowy dla peerelowskiej propagandy sposób klasyfikowania ludzi podług biało-czarnego schematu, przewrotnie wykorzystany przez Barańczaka jako kolejny cios przeciw pobrzmiewającej absurdem publicystycznej nowomowie. Odkrywanie pustych struktur mowy, kłamstwa języka nadwerężonego przez teksty propagandy politycznej, dowodzi w tym przypadku podejmowania przez artystę prób odkłamania rzeczywistości, której prawdziwy wymiar zafałszowali komunistyczni agitatorzy. "A może chcesz nam pokazać, że gdybyś do końca znikł, / świadczyłoby wciąż o Tobie przynajmniej to, że na próżno/ usiłujemy zrozumieć, co jest nagrodą, co karą?"- tym razem współczesny Konrad posuwa się do bluźnierstwa. Milczenie Boga prowadzi go do kryzysu duchowego, którego owocem jest zwątpienie nie tylko w Ojcowskie miłosierdzie i prawość, ale już w samo istnienie Opatrzności. Stwórca, który o kilka wersów wyżej był jeszcze Bogiem chrześcijańskim, w omawianym fragmencie staje się w oczach "ja" lirycznego nieczułym bóstwem deistów, dalece zdystansowanym do dzieła własnego stworzenia, obojętnym na losy świata i człowieka, którego istnienie niewiele różni się od niebytu ("gdybyś do końca znikł"). Obrazoburczość udramatyzowanego monologu osoby mówiącej wwierszu uwypukla przedmiot jej filozoficznych rozterek. "Ja" liryczne ubolewa nad ograniczonością ludzkich zdolności poznawczych, które uniemożliwiają zgłębienie metafizycznej prawdy o świecie. Nie mając możliwości poznania tajemnic wszechrzeczy, chowając w pamięci słynny zakład Pascalowski o istnieniu Boga, człowiek poszukujący idei zawsze gotów będzie uwierzyć, bowiem, jak stwierdził Herbert Spencer: tajemnica to ostatnia teza nauki i pierwsza teza religii... Poezja Stanisława Barańczaka jest świadectwem podejmowania przez poetę prób odkłamania przeszłości i poszukiwania metafizycznej prawdy orzeczywistości. Stanowi jednak również refleksję nad wiarygodnością języka snutą na tle rozważań natury filozoficznej, ocierających się o zagadnienia czasu, przemijania, pamięci, kondycji człowieka. Jest to twórczość uwikłana w kontekst historyczny, którego koszmarny wymiar odcisnął się wyraźnym piętnem na charakterze utworów barda "Nowej fali". Poezja ta dokumentuje rzeczywistość, mówi wprost stąd ascetyczna forma wiersza pozbawionego wyrafinowanych tropów poetyckich, sięgającego po kolokwializmy ("mokra robota", "majstrują"). Barańczak stylizuje ją właściwie na mowę potoczną, usystematyzowaną w nieregularny stroficznie iwersyfikacyjnie zapis. Strofa i niekonsekwentny rym (okalający: "statystyk"-"czystek"; krzyżowy: "w ogrodzie"- "z dobrodziejstw", "z prostotą"-"z prostatą"; łączny: "z zębami"-"znami", "spóźniony"-"miliony") stanowią główne elementy wierszotwórcze utworów tego wybitnego poety emigranta, mówiącego wswych utworach przez ściśnięte gardło (zastosowanie przerzutni, budowanie kadłubowych zdań), ale i odważnie, zawsze jednak podejmującego językową grę z cenzurą. Wszystko to nadaje jego twórczości charakteru "mikroesejów o maksisprawach", zakamuflowanych warstwą językowej zabawę neolingwisty wirtuoza słowa. Wiersz "Długowieczność oprawców" z 1988 roku stanowi niepodważalny dowód walki, jaką Barańczak wytoczył przeszłości napiętnowanej przez totalitaryzm, którego widmo kroczyło za nim jeszcze długo po udaniu się przez poetę na emigrację, co miało miejsce w 1981 roku. Nie rozstał się on również z niechęcią dorzeczywistości, bowiem korelująca z filozofią egzystencjalistów wymowa omawianego przeze mnie wiersza, a wszczególności wieńczącego go fragmentu, portretuje słabość człowieka "pod obojętnym niebem, na niemożliwej ziemi". Nie może to być przecież wizja optymistyczna... |
Na główną stronę
|