Katarzyna Madaj

Miłość jako istota człowieczeństwa - mój odbiór utworu " Śpieszmy się" księdza Jana Twardowskiego.


"I chociażbym miał dar proroctwa/ i znał wszystkie tajemnice/ i umiejętność wszelką, (...)/ tak iżbym góry przenosił, / a miłości bym nie miał:/ niczym jestem" to najpiękniejsze, a zarazem najbardziej prawdziwe ze wszystkich słów o najpotężniejszym z ludzkich uczuć. Pytanie o naturę miłości należy do najstarszych, jakie stawia przed sobą człowiek. Ujmując jej istotę w swym "Hymnie o miłości" św. Paweł z Tarsu daje jednocześnie wyraz głębokiej refleksji, jakiej wymagało od niego dążenie do pojęcia, co naprawdę oznacza uczucie, bez którego nie jest się już nawet "nikim", ale "niczym", jak podkreśla to "apostoł pogan" w pierwszym z listów do Koryntian. Na wskroś uniwersalna i ponadczasowa prawda zeń bijąca od dwudziestu z górą stuleci wskazuje człowiekowi drogę do osiągnięcia wewnętrznego bogactwa i duchowej spójności, stanowiąc zarazem źródło refleksji nad esencją ludzkiego bytu.
Do słów św. Pawła w sposób niezwykle poruszający powraca ks. Jan Twardowski - współtwórca polskiej kultury XX wieku, jedna znajwybitniejszych osobowości literackich współczesności, w chwytającym za serce, dedykowanym Annie Kamieńskiej utworze "Śpieszmy się". Poeta, odnowiciel konwencji liryki religijnej, poprzez wiersz ten odwołuje się do trudnego problemu przemijania, wiążąc go z ideą miłości i miłosierdzia. Najbardziej ludzki z duchownych, który całe życie złożył w ofierze człowiekowi, we wspomnianym utworze realizuje swój niezwykły program ideowy: "kochać, słuchać, obejmować". Patrząc na człowieka przez pryzmat uobecnionego weń Boga, ksiądz Twardowski miłość bliźniego uznaje za wartość o najwyższym, priorytetalnym wymiarze. Idea prostej mądrości, której hołduje "ten od głupich dzieci", jak z nutą goryczy mówi o sobie poeta w jednym z utworów, odsuwa od jego literackiego dorobku surowy katolicki instytucjonalizm, co czyni księdza Twardowskiego bliskim sercu czytelnika, a zarazem prawdziwym autorytetem moralnym.
"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą" - to pierwsze słowa interpretowanego przeze mnie stychicznego liryku, które, stanowiąc zarówno wstęp do rozważań o kondycji współczesnego człowieka, jak i zwieńczenie utworu, budują jego klamrę kompozycyjną. Stwierdzenie to urasta dziś do rangi aforyzmu, którego sens tkwi głęboko w sercach wielu z nas, czy to jako wyrzut sumienia, czy też życiowe przykazanie. Zdawałoby się, że ksiądz Twardowski nie odkrywa przed odbiorcą niczego nowego, nasuwa się zatem pytanie o sens apelu, z którym zwraca się do ludzkości - "ty" lirycznego wiersza - jego podmiot mówiący, którego kreacja pozwala jednoznacznie utożsamić osobę wypowiadającą się w utworze z osobowością autorską poety. Dążenie do zgłębienia istoty wiersza prowadzi jednak do smutnej refleksji o człowieku jako pozbawionej wrażliwości istocie, postępującej w relacjach międzyludzkich reifikacji, która sprawia, iż w życiu coraz trudniej dostrzec to, co najbardziej wartościowe, choćby wydawało się najprostsze.
Miłość i śmierć to odwieczni antagoniści, prowadzący ze sobą walkę niczym uosobione Dobro i Zło. Walkę, którą trafniej byłoby nazwać karkołomnym wyścigiem. Jej obraz przedstawia ksiądz Twardowski ustami podmiotu lirycznego wspomnianego utworu w sposób niezwykle sugestywny, aczkolwiek zaskakująco nowatorski. Problem przemijania i śmierci w wierszu "Śpieszmy się" służy bowiem poecie do uwypuklenia ogromnej duchowej i moralnej wartości człowieka, podkreślenia, jak cenna jest międzyludzka więź. "Odejście" drogiej osoby, którym to eufemizmem duchowny posługuje się w swym utworze niejednokrotnie, ksiądz Twardowski utożsamia z poczuciem przytłaczającej pustki i bólu, które przychodzą wraz z jej śmiercią. Analizę stanów duchowych człowieka dotkniętego podobną stratą poeta zawiera w pierwszej z czterech strof swego liryku. Co ciekawe, mimo powagi problemu, nie znajduje on w nim miejsca dla " wysokich obcasów metafory", ale, podkreślając poetycką wartość prostoty słów, buduje przejmujący obraz ludzkiego wnętrza, koncentrując uwagę czytelnika na słowach-kluczach, którymi czyni pojęcia ciszy, czystości czy rozpaczy. Opatrując je epitetami o wyraźnym zabarwieniu emocjonalnym ("cisza nieznośna", "telefon głuchy"), a dodatkowo posługując się inwersją, mającą uwypuklić ekspresję uczuć "ja" lirycznego, autor wprowadza odbiorcę swej poezji w nastrój smutku, głębokiej refleksji i zadumy, które stanowią punkt wyjścia dla zgłębienia wymowy i znaczenia utworu " Śpieszmy się".
"(...) tylko to co nieważne jak krowa się wlecze" to wymowne porównanie, połączone z zabiegiem animizacji, wizualizuje, wręcz unamacalnia błahość wszystkich codziennych problemów i spraw, pochłaniających życiową energię człowieka. Najłatwiej jest je dostrzec, wydają się wręcz wszechobecne, choć w istocie nie posiadają większego znaczenia. Otaczając się wirem wydarzeń, niejednokrotnie uciekamy od tego, co "najważniejsze" i "tak prędkie że nagle się staje". Tym samym pozostajemy obojętni czy też zaskoczeni tym, co nagłe, choć przewidywalne, z czego trudno i boleśnie jest zdać sobie sprawę. Powyższy dwuwers odkrywa przed czytelnikiem wielką prawdę. Obraz życia, który z niego wypływa, naznaczony jest smutną refleksją o duchowej i uczuciowej krótkowzroczności człowieka, dla którego pieniądz staje się swoistą élan vital, stymuluje wszelkie działania. Brak wrażliwości w stosunku do innych musi przecież zrodzić ból, wyrzuty sumienia, kiedy jest już za późno i, jak pisze ksiądz Twardowski, "myślimy o kimś zostając bez niego".
Dwie kolejne strofy przynoszą pouczenie, swoistą receptę na życie wartościowe. Zapraszając odbiorcę do swego rodzaju wspólnoty, włączając go wrozważania o egzystencjalnych zagadnieniach, ustami podmiotu lirycznego duchowny wskazuje, jak błędna jest postawa człowieka wobec jego własnego życia. Podkreśla wagę ciągłego budowania międzyludzkich więzi miłości i współczucia, od których często przecież uciekamy, co w kontekście rozpoczynającego wiersz aforyzmu stanowi rozwinięcie myśli o konieczności niesienia miłosierdzia w każdej chwili naszej egzystencji, bez poddawania się fałszywemu wrażeniu, iż na wszystko przyjdzie jeszcze pora. "Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna/ zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście" uczy ksiądz Twardowski wskazując, że nietrudno ulec mylnemu przeświadczeniu o nieskończoności czasu, aby bratersko pokochać drugiego człowieka. To właśnie uparte trwanie w owej nieświadomości bywa źródłem postępującego w nas "odwrażliwienia", które staje się w końcu wewnętrzną pustką i uczuciową zatwardziałością. "Pewność niepewna", jak dla podkreślenia głębokiego znaczenia zawartej w drugiej strofie wiersza myśli oksymoronicznie wyraża się jego "ja" liryczne, winna być postrzegana w kategoriach pułapki, wroga, który zamyka nam oczy na prawdę o życiu kruchym i ulotnym, koheletowskiej "marności", którego każdą chwilę człowiek, aby osiągnąć szczęście i poczucie spełnienia, musi wypełnić miłością.
Rozważania te służą autorowi wiersza "Śpieszmy się" jako punkt wyjścia do kontemplacji zjawiska śmierci. Utwór prezentuje czytelnikowi jej obraz, uwypuklając nieuchronność i nagłość, z jakimi następuje najtrudniejsze z ludzkich doświadczeń. "(...)tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu/ jak dźwięk trochę niezgrabny" - z opisu tego bije przejmujący smutek, niesprecyzowana tęsknota, ale i zadziwiająca franciszkańska pokora. Przytoczone porównania, budujące wizerunek śmierci w utworze, prowadzą odbiorcę do przeświadczenia o jej w pełni zgodnym z naturą charakterze. Schyłek ziemskiej egzystencji nie niesie tu ze sobą pierwiastka zła. Staje się zatem jasne, że podmiot liryczny nie pragnie skupić uwagi czytelnika na okrucieństwie śmierci, ale wskazać, że problem tkwi w samej ludzkości. Dla duchownego bowiem odejście ze świata żywych nie może być wyrokiem. Śmierć odgrywa dla poety rolę bramy do prawdy Chrystusowego objawienia, co on sam przyznaje, mówiąc wwierszu o ludziach umierających poprzez metaforyczne stwierdzenie: "żeby widzieć naprawdę zamykają oczy". "(...) większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć" kontynuuje swe rozważania w kolejnym wersie wskazując, że człowiek niejednokrotnie czyni życie drugiego trudniejszym od śmierci. Ludzkość ma wyraźną skłonność do "lizania czule łapy swego sumienia", jak to ciekawie i obrazowo ujmuje ksiądz Twardowski w utworze "Rachunek sumienia". Z tego też powodu postrzega ona śmierć jako największą dla miłości przeszkodę. Ale to człowiek w swej ślepocie nie potrafi dostrzec stojącej obok drugiej osoby, czekającej, by być przezeń kochaną. Kiedy przetrze się mgła codziennych spraw, dostrzegamy od dawna oczekującą miłość, tyle że wtedy kończy się nasz czas. Jak uczy duchowny - poeta: "kochamy wciąż za mało i stale za późno".
Ksiądz Twardowski nie stawia jednak czytelnika przed problemem, pozostawiając go samemu sobie, ale wskazuje najprostszą drogę wyrwania się z mroków obojętności.. Ucząc zaStendhalem, iż "szczęście to miłość plus praca", apeluje do odbiorcy, aby, otwarłszy swe serce, nauczył się kochać, a trwając w niesieniu miłości i miłosierdzia dawał przykład człowieczeństwa. Uparte trwanie w dobru, apel do drugiego człowieka poparty czynami warte będą więcej niż epizodyczna "miłość bliźniego". Zrodzą one owoce trwałe, jak pisze poeta: "raz na zawsze". Dwuwers mający charakter quasi-strofy niesie za sobą analogię powyższej postawy ludzkiej do kondycji delfina. Ksiądz Twardowski poświęca zwierzętom szczególne miejsce w swej poezji, czyniąc je, podobnie jak w bajkach Ezopowych, uosobieniem wartości i cnót. Łagodność i moc, którą utożsamia wspomniane stworzenie, staje się udziałem człowieka przepełnionego trwałą i wszechobecną miłością, który nie ustaje w dążeniu odkrycia przed ludzkością istoty prawdy wykładanej w utworze "Śpieszmy się".
"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą/ i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą" ten paradoks, zbudowany na grze słów, to wprowadzenie do, różniącej się nieco kontekstowo od pozostałych strof, czwartej części wiersza. Dalsze rozważania nad istotą i wartością miłości odkrywają przed czytelnikiem nowe, zdawałoby się, prawdy. Okazuje się, że "odejście" eufemistycznie ujęte pojęcie śmierci nie jest jedyną pułapką ucinającą międzyludzką więź czy też odbierającą szansę na jej zaistnienie. Również "odejście" fizyczne, dosłowne, niejednokrotnie przerywa ciągłość uczuciowych relacji. Życie zaskakuje, powodując w nas poczucie niepowetowanej straty. Znów jedynym lekarstwem pozostaje miłość, psychiczna wspólnota z innymi, która, jak pisze św. Paweł z Tarasu "nigdy się nie kończy;/ proroctwa? moc swą utracą;/ języki? ustaną;/ wiedza? przeminie./Bo niedoskonała jest wiedza nasza i/ niedoskonałe nasze prorokowanie."
"(...) i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości/ czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą" stwierdza "ja" liryczne w końcowym dwuwersie utworu "Śpieszmy się", zapraszając czytelnika do osobistej refleksji nad istotą najpiękniejszego z ludzkich uczuć. Mówiąc o miłości zawsze bowiem warto zadać sobie pytanie o jej rzeczywisty wymiar, choćby nawet wydawało się to nieco wyrwane z kontekstu. We wspomnianym wierszu ksiądz Twardowski wskazuje na niejednoznaczność tego pojęcia. Niezwykle trudno zgłębić metafizyczny sens miłości, stwierdzić, czy rzeczywiście to właśnie ona wypełnia przestrzenie naszej duszy i serca. A jednak każde, choćby doń zbliżone uczucie, ma dla człowieka wartość, mimo że może trwać zarówno lata, jak i dni. Czasami poznajemy jej prawdziwy smak dopiero wtedy, gdy nasz czas się kończy i, jak mówi ksiądz Twardowski, kiedy już byliśmy pewni, że niejedna do nas przyszła. Ale czy w tym wszystkim najbardziej nie liczy się sam fakt zaistnienia w nas duchowej wspólnoty z drugim człowiekiem?... Wszakże wtedy "stajemy się/ nieśmiertelni i niezniszczalni, / jak bicie serca, jak deszcz lub wiatr."
Poezja księdza Twardowskiego w sposób niezwykły i trafiający wprost do ludzkiego serca przenosi uniwersalne prawdy o człowieku jako kruszynie zagubionej we własnej duchowości i otaczającej ją rzeczywistości. Wiersze duchownego-artysty prezentują obraz maluczkiej istoty ludzkiej, nie do końca świadomej siebie, z którym w pełni utożsamia się i on sam, ucząc jednocześnie życia wartościowego i pełnego. Idea radosnej franciszkańskiej wiary, której hołduje poeta, niezwykle zbliża go do czytelników. Zawiedzie się ten, kto wprzepełnionej prostą mądrością poezji doszukiwać się będzie "katolickiego socrealizmu", umoralniających kazań. W dowód tego poeta zwraca się do swego niewierzącego rozmówcy w jednym zutworów: "nie przyszedłem pana nawracać." Prostota języka, którym podmiot liryczny wiersza "Śpieszmy się" uczy czytelników prawd życiowych, najpełniej oddaje niezwykłą, mądrościową wymowę utworu i najprostszą drogą trafia do odbiorcy. Odświeżenie poezji poprzez odejście od wyrafinowanej metaforyki i wyszukanego epitetu, czy też nowatorstwa w konstrukcji składniowej odbierane jest przez czytelnika jako subtelne i poruszające piękno.
a jednak poezja ta nacechowana jest niezwykle silną ekspresją uczuć. Biały, sylabicznie regularny wiersz "Śpieszmy się", poprzez odrzucenie interpunkcji osiąga efekt specyficznego rozłożenia napięć intonacyjnych, co szczególnie wzmaga jego wymowę. Podobną funkcję ksiądz Twardowski nadaje epitetom budującym specyficzny nastrój zadumy oraz licznym porównaniom tworzącym obrazowość przedstawionych w wierszu myśli, a równie mocno wpływającym na ekspresyjność utworu. Wreszcie poetyckie "wariacje" duchownego, wrodzaju inwersji, która zdominowała niemalże całość wiersza, czy też pojedynczych oksymoronów ("pewność niepewna") i zestawień antonimów ("patos i humor") - wszystkie te środki podkreślają emocjonalne nacechowanie liryku obecne na wszystkich poziomach jego organizacji. Występujący w utworze zwrot do skonkretyzowanego adresata - ludzkości, później zaś pojedynczego człowieka, włącza odbiorcę do wspólnej refleksji z podmiotem lirycznym, wprowadza do intelektualnego labirynt paradoksów ("żeby widzieć naprawdę zamykają oczy", "i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą").
"Śpieszmy się" to utwór, który współczesnemu czytelnikowi każe zatrzymać się w wirze życia, zachęca do refleksji nad rzeczywistą wartością człowieka, wreszcie wagą największej z trzech cnót kardynalnych, tworzących triadę św. Pawła - miłości, która stanowi tworzywo najcenniejszych ludzkich więzi. Ksiądz Twardowski chce w nim wskazać, iż człowiek nie został powołany, aby, jak utrzymuje ojciec egzystencjalistów Sartre, pozostać samotną wyspą. Duchowny pragnie otworzyć nam oczy na wartości, które często ignorujemy, pokazać, iż to miłość jest najprawdziwszą esencją życia. Bez niej wnętrze człowieka staje się jałową pustynią, a życie przeciekającym przez palce zbiorem niemających większego znaczenia epizodów. Pozostaje jedynie żal niespełnienia, utraty bezcennej przyjaźni i szacunku, kiedy, stając w obliczu śmierci, czy nawet tylko braku drogiego człowieka, zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak bardzo mógł skrzywdzić go nasz brak wrażliwości.







Na główną stronę

Na stronę gości