IGOR NEWERLY
Ksiądz-nieksiądz
(fragment powieści Wzgórze Błękitnego Snu)


Bronisław i Mitrasza, wziąwszy broń, podeszli do bramy.
- Kto tam?
- Otwierać! Policja!
- Proszę o dowód.
- Jak śmiesz! To opór władzy!
- Możliwe, ale my tu żyjemy na bezludziu, przeżyliśmy już dwa napady, więc obawiamy się otwierać nieznajomym...
- Przecież widzisz, że umundurowani!
- Każdy może włożyć mundur... Proszę pana, niech mi pan da swój dowód ponad furtką.
Po chwili zamieszania wysunęła się ręka nad częstokołem i podała papier.
Nakaz rewizji u Bronisława Najdarowskiego... I jeszcze Bronisław zapamiętał, że rewizję ma przeprowadzić pristaw Piotr Podienicyn.
Otworzył wierzeje.
Wjechał pristaw w policyjnej czapce i oficerskim szynelu, za nim pięciu kozaków w papachach.
- Najmocniej przepraszam, siedzimy tu jak w fortecy, obawiamy się wszystkich - przepraszał Bronisław.
Pristaw skinął głową.
- Prowadźcie do domu.
Klucz zgrzytnął, otwarły się drzwi i przeszli przez sionkę do stołowego, gdzie stali wszyscy domownicy. Bronisław zaczął przedstawiać, na widok Wiery pristaw wyprężył się, brzęknął ostrogami i skłoniwszy głowę, powiedział: "Madame...". "Oficer kawalerii, pomyślał o nim Bronisław, coś przeskrobał, szurnięty z wojska do policji...".
- Mogę prosić pana do stołu po podróży? - zapytała Wiera.
- Niestety, łaskawa pani, dziękuję. Przyjechałem w przykrej sprawie, mam przeprowadzić rewizję, więc przede wszystkim obowiązek.
Zaczęli od piwnicy. Przetrząsnęli wszystko, nawet zawartość beczek kapusty, żurawiny, ogórków i grzybów.
Na podwórzu zauważył dwa otwory w fundamentach, gdzie było legowisko psów. Kazał usunąć rozszczekane, miotające się psy, po czym dwóch kozaków weszło na czworakach i opukało mur, szukając ukrytego wejścia pod dom.
Potem poszedł N A  G Ó R Ę. Przetrząsnęli wszystkie książki rosyjskie i polskie. Sprawdzili zawartość szafy z bielizną i ubraniami, szuflady stołu i komódki między łóżkami, zajrzeli pod kołdry, poduszki i materac, nawet pod łóżka. Nic.
- To możecie już iść i zjeść sobie w kuchni - powiedział Podienicyn do kozaków. - Raport to już moja sprawa.
Tamci wyszli. Podienicyn palił w zamyśleniu. Wzrok jego padł na podłużne pudełko tekturowe z namotaną nań owczą wełną. Leżało na samej krawędzi parapetu, lada chwila mogło spaść. Ruchem, jakim zwykle usuwamy nieporządek, chciał przesunąć pudełko i zdumiał się, że takie ciężkie. Potrząsnął. Coś tam odezwało się metalicznym pobrzękiem. Wtedy usunął motek wełny. Ukazał się wykaligrafowany napis: "50 szt. nabojów do pistoletu".
- Tyle nabojów, a gdzie broń? - zapytał Podienicyn.
Bronisław sięgnął pod pazuchę i wyjął spod pachy pistolet. Położył na stole przed nim.
- Pan tak zawsze nosi go przy sobie?
- Zawsze. Pod moją opieką znajdują się kobiety i dziecko, a najbliższego policjanta można szukać dwieście wiorst stąd.
Pristaw wziął pistolet i naboje, schował do szuflady stołu.
- Niedobrze, jeśli ktoś to zobaczy...
- Proszę pana - rozlegą się głos Wiery, stała w drzwiach od kilku minut i słyszała wszystko, trochę tylko pobladła, ale głos miała opanowany: - Proszę pana, czy mogę pana prosić na ten spóźniony obiad czy wczesną kolację?
- Madame - brzęknął ostrogami - mam nadzieję, że zechce mi pani towarzyszyć...
- Niestety, wygłodziłam się i już jadłam. Mój mąż dotrzyma panu towarzystwa.
W kochanych, jasnych oczach Bronisław czytał wyzwanie i postanowienie: "Tak! Pójdę za tobą choćby i na Sachalin!"
Rozmowa potoczyła się żywo.
- Państwo nie mają sąsiadów? zapytał Podienicyn.
- w odległości wiorsty mieszkają Buriaci.
- Szkoda, nie mogę jutro wyjechać... I u nich będę musiał przeprowadzić rewizję.
Po kolacji udał się za Bronisławem, życząc dobrej nocy, do swego pokoju na górze.
Bronisław wrócił do sypialni. Wiera rozczesywała włosy przed lustrem.
- Zdaje mi się, że nie pojadę na północ pod świetlistą feerię zorzy polarnej za nielegalne posiadanie wojskowego pistoletu.
- Zła jestem na siebie. Namotałam wełnę na to pudełko z nabojami i tak zostawiłam na parapecie.
- Trudno, przeoczenie... Wiesz, co ci powiem? - siadł na łóżko i zdjął buty. - Cały dzień chodzę i myślę, co się stało. Do licha, przecież coś się musiało stać, skoro pristaw z kozakami jedzie dwieście z czymś wiorst do Najdarowskiego, by zrobić u niego rewizję! Więc co? Jakaś wsypa gdzieś? Ucieczka?
- Tak, ja także myślałam o tym, że coś musiało się wydarzyć.
- Musimy się dowiedzieć... Jutro Podienicyn będzie rewidował Buriatów i nic nie znajdzie. Jutro niedziela... Będzie lepszy obiad?
-Jak zwykle w niedzielę.
- Będzie swobodniejszy, ja go pociągnę za język...
Nazajutrz po śniadaniu Podienicyn pojechał do Buriatów i nie było go całe popołudnie. Wreszcie wrócił...
- Znalazł pan coś? - zapytał Bronisław.
- Gdzie tam...
Zabrał się do pisania protokołu.
Protokół wypadł długi, z wymienieniem osób rewidowanych i rewidującego, z wyszczególnieniem wszystkich miejsc i obiektów rewizji, a wniosek był krótki żadnych przedmiotów podlegających zajęciu nie znaleziono.
Przeszli do stołowego na obiad, gdzie przy smakowitych zakąskach, rozmowa potoczyła się w klimacie towarzyskim, o wszystkim i o niczym w szczególności, a przy trzecim kieliszku, Bronisław zapytał:
- A kiedy już pan, pokończył swe obowiązki w naszym domu, może pan teraz wyjaśnić, dlaczego pan przyjechał?
- Cóż, sprawa się toczy, ale nie jest tajemnicą... Zresztą pan, po rewizji jest poza wszelkimi podejrzeniami. Otóż przyjechałem do państwa w związku ze śmiercią osobnika, waszego znajomego, podającego się za Leonarda Sierpińskiego.
- Co, ksiądz Sierpiński nie żyje?!
- Nie ksiądz i nie Sierpiński... Zachodzi domniemanie, że w roku 1898 w partii konwojowanej na Sybir zmarą ksiądz Leonard Sierpiński i że ktoś przebrał się w jego ubranie i przybrał jego nazwisko.
- Ale dlaczego?
- Dlatego, że jest różnica między wiecznym osiedleniem na Syberii a wieczną katorgą.



Obraz Jacka Malczewskiego Śmierć na etapie to jedno z kilku dzieł tego malarza poświęcony tragedii i cierpieniom zesłańców. Ta artystyczna fascynacja świadczy, iż Syberia zajmuje w polskiej historii i mitologii szczególne miejsce. Pierwsi Polacy trafili tam pod przymusem w połowie XVIII w., potomkowie ostatnich obecnie próbują wrócić do kraju.
Zesłanie na Syberię było karą stosowaną zarówno w carskiej Rosji, jak i komunistycznym ZSRR. Mogło mieć charakter przymusowego osiedlenia lub katorgi (niewolniczej pracy w kopalniach, fabrykach, a w czasach komunizmu w obozach koncentracyjnych).

- I nie wiadomo, kim był naprawdę ksiądz Sierpiński?
- Nie wiadomo i wątpię, czy kiedykolwiek dowiemy się...
- I o cóż bezimiennego oskarżono?
- Wydawał "Przewodnik Obywatelski". Z wyglądu i formatu nie różnił się od innych podobnych przewodników. Miał na początku wiadomości przydatne w każdym gospodarstwie rolnym, o ziemi i nawozach, o hodowli krów i temu podobne, dokładnie nie powiem, ja tylko raz go widziałem, powtarzam, co mi opowiadano, bo to przecież po polsku... A pod tą warstewką był dynamit artykuły, jak z nami walczyć, przegląd procesów politycznych za ubiegły rok, informacje o wyrokach śmierci, ilu zesłano na Syberię i na katorgę... Wszystko to robił sam, wydawał, redagował, korektor i ekspedytor w jednej osobie, samotny, starszy wiekiem, zamiłowany ogrodnik. Listy do niego prawie nie przychodziły, ludzie z rzadka go odwiedzali. Raz do roku przyjeżdżał do niego hurtownik z Kańska, zabierał skrzynki z warzywami, potem naklejało się szyldzik fabryki serów i jako ser syberyjski przychodził do Warszawy. A policja w Warszawie od pięciu lat głowę sobie łamała, urządzając zasadzki na przypuszczalnym szlaku wędrówki "Przewodnika" z zagranicy, z Lipska, ze Szwajcarii lub Francji!
- To on pięć lat wydawał "Przewodnik Obywatelski"?
- Wydawał sam, bez niczyjej pomocy. Na malutkiej maszynce drukarskiej.
- I jak to się w końcu wydało?
- Przypadek zrządził, że przy wyładunku w Warszawie jedna skrzynia rozleciała się. Wyskoczył "Przewodnik" spomiędzy serów. Policja od razu zorientowała się, sprzątnęła, cicho, sza, i czekali, aż zgłosi się odbiorca nikt się nie zgłosił, widocznie tamci obserwowali czy mieli swoich ludzi. Zaczęto więc po cichu dochodzić do kłębka. Wysłali wywiadowców do Kańska. Tam rzeczywiście mieszkał jeden hurtownik warzyw, Polak, z byłych zesłańców politycznych, między innymi jeździł za towarem i do Udińskiego; ale wyjechał przed tygodniem. Już zdążyli powiadomić. Ale rzekomego księdza nie zdążyli, dziwne... Rewizja zastała go przy druku kolejnego numeru. Przeprowadzono rewizję wszystkich zesłańców politycznych w promieniu dwustu wiorst. Pan jest ostatni. Sędzia śledczy zamknie sprawę wykrytą, przy jednym sprawcy nieżyjącym, z braku innych.
- Nieżyjącym, powiedział pan... Jak to się stało?
- Tylko przez przeoczenie śledczego. Po całym dniu pracy pisał protokół, zaś rzekomy ksiądz powiedział, że napije się wody. Wyszedł do sąsiedniego pokoju, ale zamiast po karafkę, sięgnął po swoją dwururkę myśliwską, co stała w kącie. Na początku rewizji oznajmił, że nienabita, sędzia uwierzył na słowo. Więc sięgnął po broń, powiedział: "Za stary na katorgę!" i pociągnął za oba spusty naraz...
- Ile lat miał, jak panu się wydaje? - spytał Bronisław.
- No, ponad sześćdziesiąt na pewno... I wiecie państwo, niewiele mu brakowało, cztery lata, bo amnestia zmniejszyła mu wieczne osiedlenie na dwadzieścia lat. I w tym wieku, w takiej sytuacji podjął się samotnie... Sędzia śledczy powiedział, że dałby mu order... Nie pamiętam, jaki. Może pan powie, za męstwo - jakie u was były ordery?
- Virtuti Militari.
- O, właśnie, Virtuti... Dałbym mu, powiada, Virtuti Militari pierwszej klasy za męstwo...


1. Gdzie i kiedy toczy się akcja tego fragmentu powieści Igora Neverlyego?
2. Kim jest główny bohater Bronisław Najdarowski? Czy z własnej woli przebywa w obcym kraju?
3. Przypomnij inne znane ci utwory, w których jest mowa o ludziach naznaczonych podobnym losem jak Bronisław.
4. Oceń postępowanie pristawa. Co na tej podstawie możesz powiedzieć o ludziach na służbie carskiej Rosji? w odpowiedzi wykorzystaj odpowiednie fragmenty tekstu.
5. Co sądzisz o księdzu-nieksiędzu Sierpińskim? Przeczytaj jeszcze raz wszystkie informacje o nim, które znajdują się w tekście. Zastanów się chwilę i postaraj się zaimprowizować monolog tego bohatera w momencie, gdy podejmował decyzję o wydawaniu "Poradnika Obywatelskiego".
6. Jak sądzisz, czy powstanie legendy o człowieku takim, jak bohater tego opowiadania, byłoby czymś naturalnym? Czy przeciwnie mitologizowanie postaci, wyolbrzymianie jej czynów, rozbieżność pomiędzy prawdą a opowieścią jest czymś negatywnym? Uzasadnij swoją odpowiedź.
7. Dlaczego tak chętnie i dziś słuchamy historii o ludziach niezwykłych i z łatwością przypisujemy im najlepsze cechy?
8. Wyobraź sobie, jak o księdzu Sierpińskim opowiadałby swoim dzieciom wnuk Bronisława. Napisz tę opowieść.
9. Obejrzyj dokładnie obraz Jacka Malczewskiego "Śmierć na etapie". Przypomnij sobie, co znaczyło słowo: etap. Opisz ustnie ten obraz, wykorzystując odpowiednie słownictwo.
10. Jak zachowują się ludzie przedstawieni na obrazie? O czym takie zachowanie świadczy? Uzasadnij swoją odpowiedź.

Na poprzednią stronę

Na główną stronę