PRZECIEŻ NIC SIĘ NIE STAŁO...


- Mamo, mamo, zobacz, jaką mam ładną lalkę! - z krzykiem wpadła do domu Haneczka.
Mama odłożyła biurowe papiery, zdjęła okulary i spojrzała na córkę.
- Co to jest? - jej palec oskarżycielsko wskazywał nowiutką lalkę Barbie, którą Haneczka tuliła w objęciach.
- Przecież widać... - wyszeptała przestraszona dziewczynka. - Lalka...
- Skąd ją masz?
- Wujek mi dał.
- Jaki wujek? - mama powiedziała to cicho i spokojnie. Tak samo mówiła wtedy, gdy przyłapała Haneczkę na próbie palenia papierosa.
Dziewczynka najchętniej ukryłaby się w swoim pokoju, ale przed wzrokiem mamy nie było ucieczki.
- No... Wujek... - próbowała wyjaśnić. - Wziął mnie na lody i w ogóle...
- Córeczko - mama starała się być spokojna, ale ręce jej drżały. - Przecież tyle razy ci mówiłam... Nie wolno niczego przyjmować od nieznajomych! i nigdy, ale to nigdy, nie możesz pójść z obcym do jego mieszkania! Ani wsiadać do samochodu. Obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz.
- Ale dlaczego? Przecież to niegrzecznie, odmawiać dorosłemu.
- Haniu, czy wszystkie dzieci są dobre? - mama zdawała się zmieniać temat rozmowy.
- Pewnie, że nie! Gracjanna bez przerwy skarży, a Fantazy bije słabszych.
- Widzisz. Wśród dorosłych też są dobrzy i źli. A jeśli kogoś nie znasz, to czy możesz wiedzieć, jaki on jest?
- No nie... - Haneczka zaczynała rozumieć, o co chodzi mamie.
- Więc nie możesz wiedzieć, czy nie zrobi ci krzywdy. Lody i prezenty o niczym nie świadczą. Prudencja też ci dała lalkę, a później powiedziała, że ją ukradłaś. Rozumiesz?
- Tak, mamo - dziewczynka przytuliła się do matki.
Następnego dnia Hania wróciła do domu uszczęśliwiona.
- Mamo! - krzyczała już od progu. - Niepotrzebnie się martwiłaś. Ten wujek to był policjant. Mieli akację "Dziecko". Sprawdzali, czy umiemy mówić: nie. I wiesz co? Prawie nikt nie odmówił! i pan z policji mówił to, co ty. Tylko tak jakoś mówił, że nic nie zrozumiałam. Dopiero pani nam wytłumaczyła. Sama widzisz, że nic złego nie zrobiłam!





Na poprzednią stronę

Na główną stronę