Włodzimierz Perzyński
O SZCZUPAKU, KTÓRY UMIAŁ TAŃCZYĆ
(fragment "Polskich baśni i legend")
Był pewien grajek, który chodził po ulicach i po podwórzach i grał na skrzypcach. Grał bardzo ładnie, toteż ludzie dość chętnie rzucali mu miedziaki, ale ponieważ grajek miał żonę i czworo dzieci, więc to wszystko, co mógł uzbierać, nie wystarczało mu na życie. Żona grajka była chora i nie mogła zarabiać, dzieci były małe i wciąż w domu głód panował.
Przyszedł taki tydzień, że grajek, choć wygrywał całymi dniami od rana do wieczora, od nikogo ani grosza nie dostał. W końcu ze złości tak zaczął walić smyczkiem po skrzypcach, że mu wszystkie struny popękały. Przez to stracił już zupełnie możność zarabiania i z rozpaczy postanowił się utopić.
Poszedł nad rzekę, stanął nad samym brzegiem wody, przymknął oczy, powiedział: "Raz. dwa, trzy!" - I nie skoczył, bo mu w ostatniej chwili zabrakło odwagi. Ale myślał, że mu jeszcze odwaga przyjdzie.
Powiedział sobie: "Do trzech to za mało, trzeba policzyć do dziesięciu". Przymknął oczy, zaczął liczyć, policzył do dziesięciu i znów nie skoczył. Wtedy powiedział sobie: "I do dziesięciu za mało, trzeba policzyć do stu". Trzeci raz przymknął oczy i zaczął liczyć.
Kiedy doliczył do pięćdziesięciu, usłyszał nagle, jak go ktoś pyta:
- Co pan tak rachuje?
grajek otworzył oczy i zobaczył obok siebie rybaka, który stał i ze zdziwieniem mu się przyglądał. Rybak w ręce trzymał wędkę, a na plecach miał kosz, w którym było pełno ryb. grajkowi na widok ryb aż się oczy zaiskrzyły. Wyobraził sobie, co by to była za radość w domu, gdyby tak przyniósł żonie i dzieciom trochę ryb na kolację.
Zdjął kapelusz i pokornym głosem poprosił rybaka:
- Niech mi pan podaruje kilka tych ryb.
Ale rybak wzruszył ramionami i roześmiał się drwiąco.
- Jak kto chce mieć ryby - odparą - to je powinien złowić.
- Ja bym łowił - powiedział grajek - ale nie mam wędki. Pan teraz idzie do domu - dodał, spoglądając błagalnie na rybaka - niech mi pan pożyczy swojej wędki; jak pan wróci, to ją panu oddam, a może uda mi się przez ten czas choć kilka ryb ułowić.
- Jeszcze czego! - oburzył się rybak. - Nowiuteńka wędka i będę ją jakiemuś obdartusowi pożyczał.
Popatrzył z pogardą na grajka i powiedział:
- Mam starą wędkę, jeśli chcesz, to ci ją mogę sprzedać.
grajek tak nędznie wyglądał, że rybak przestał mu już mówić "panie".
- Nie mam pieniędzy - szepnął cicho grajek.
- To co mi głowę zawracasz - odparą gburowato rybak.
Odwrócił się i odszedł.
grajek za młodu był strasznie hardy, za nic w świecie nikogo by o nic nie prosił, ale potem pod wpływem nędzy i głodu strasznie spokorniał, jak to się nieraz ludziom zdarza.
Pobiegł za rybakiem i zaczął mu opowiadać o swojej niedoli, o głodnej żonie i dzieciach, myśląc, że go tym wzruszy. Ale rybak już go nawet nie słuchał, szedł i pogwizdywał.
W końcu grajkowi przyszło na myśl, żeby zaproponować rybakowi zamianę starej wędki na skrzypce. Wprawdzie skrzypce nie miały strun, ale rybaka stać było na to, żeby nowe struny kupić, a zresztą skrzypce i bez strun więcej były warte od wędki.
Jednak grajek długo się wahał, nim to powiedział. Strasznie był przywiązany do swoich skrzypiec. Ale ryby, które rybak miał w koszu, wyglądały tak apetycznie, że grajek nie mógł się oprzeć pokusie i postanowił wszystko poświęcić, byle tylko móc sobie kilka takich ryb ułowić. Drżącym głosem, tak jak gdyby mu wstyd było przed samym sobą, że coś podobnego mógł mówić, zaproponował rybakowi zamianę.
Rybaka zaciekawiła widocznie ta propozycja, bo przystanął i raczył spojrzeć wreszcie na grajka.
- Ano, pokaż te skrzypce - powiedział.
Ale kiedy zobaczył, że skrzypce nie miały strun, ogarnęła go taka złość, że wyrżnął grajka z całej siły skrzypcami w głowę.
- Na to tylko twoje skrzypce się zdały! - krzyknął.
Grajkowi od tego uderzenia spadł kapelusz z głowy. Miał on kapelusz cały w dziurach. Rybak, spojrzawszy na dziurawy kapelusz grajka, roześmiał się drwiąco, kopnął kapelusz nogą i powiedział:
- Zrób sobie z tego kapelusza sieć i łap ryby.
I odszedł.
Grajkowi z bólu i ze wstydu łzy popłynęły z oczu. Podniósł kapelusz, otrzepał go z kurzu, wrócił nad rzekę i usiadł nad samym brzegiem wody.
Przez chwilę siedział ponuro zamyślony i wreszcie krzyknął:
- Ach, żeby mi Pan Bóg dodał odwagi do utopienia się w tej wodzie!
Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że powiedział wielkie głupstwo, bo przecież Pan Bóg nie mógł mu dodać odwagi do popełnienia grzechu.
Po chwili więc krzyknął inaczej:
- Ach, żeby diabeł dodał mi odwagi do utopienia się w tej wodzie!
Ale diabłu nie zależało widocznie na mizernej duszy grajka, a może się spodziewał, że i tak ją będzie miał za inne grzechy w piekle, bo nie pokwapił się na to wezwanie z pomocą.
Grajek obejrzał się za siebie i zobaczył długi sznurek, który leżał na ziemi. Wziął ten sznurek i przywiązał go do kapelusza. Utkwiły mu w głowie słowa rybaka: "Zrób z tego kapelusza sieć i łap ryby", a ponieważ ze zmartwienia już stracił rozum zupełnie, więc postanowił naprawdę łowić ryby w kapelusz.
Cisnął kapelusz w wodę i czekał.
Nie bardzo w to wierzył co prawda, aby mógł co w kapelusz ułowić, ale siedział, bo nic lepszego nie miał do roboty.
Aż tu naraz, jak nie szarpnie za sznurek... grajek o mało do wody nie wleciał. Szczęściem, na brzegu był pal wbity w ziemię, do którego przewoźnicy przywiązywali łódki. Grajek zahaczył o pal nogą i dzięki temu udało mu się na brzegu utrzymać. Gdyby nie ten pal, na pewno byłoby go wciągnęło do wody.
Przewrócił się na wznak, oparł się jedną nogą o pal, drugą o ziemię i z całej siły zaczął ciągnąć za sznur.
Wyciągnął swój dziurawy kapelusz i aż osłupiał ze zdumienia. W kapeluszu siedział ogromny szczupak.
Na brzegu szczupak wyskoczył z kapelusza, stanął na ogonie i powiedział ludzkim głosem:
- Mój dobry grajku, nie każ mi się smażyć na patelni, to ci pięknie zatańczę.
I od razu zaczął tańczyć przed grajkiem, przy czym sam sobie gwizdał, i to właśnie te same wszystkie melodie, które grajek zwykle grał na skrzypcach.
Grajek raz i drugi przetarą oczy, tak jakby nie chciał wierzyć temu, na co patrzył. Potem przyszło mu na myśl, że może zdrzemnął się nad wodą i to wszystko śniło mu się tylko. Więc żeby się upewnić, że to nie było snem, uszczypnął się w nogę. Uszczypnął się tak mocno, że aż krzyknął z bólu. Szczupak przestał tańczyć, stanął przed grajkiem, roześmiał się i powiedział:
- Nie dziw się, grajku, ja naprawdę umiem tańczyć. Zagraj mi na skrzypcach, to jeszcze piękniej zatańczę.
- Kiedy nie mam strun - odpowiedział grajek.
Nareszcie musiał już w to wierzyć, że udało mu się wyłowić takiego niezwykłego szczupaka, który naprawdę umiał tańczyć.
Szczupak machnął lekceważąco płetwą.
- Jak kto umie grać - odpowiedział - to na wszystkim zagra. Zrób sobie struny ze sznurka.
Grajek pomyślał, że skoro działy się tak dziwne rzeczy, że szczupak mówił ludzkim głosem i tańczył, to można było równie spróbować zagrać na sznurku. Odwiązał sznurek od kapelusza, pokrajał go kozikiem i porobił struny. Pociągnął smyczkiem po strunach i skrzypce zagrały jeszcze piękniej niż dawniej, kiedy miały prawdziwe struny.
- Zagraj mi walca! - krzyknął szczupak.
Grajek zagrał, a szczupak zaczął tańczyć. Tańczył do upadłego, i to naprawdę do upadłego, bo w końcu wywrócił się na piasek i zaczął głośno sapać ze zmęczenia.
Bardzo szybko jednak wypoczął i znów wyprostował się na ogonie.
- Teraz mi polkę zagraj! - krzyknął.
Ale grajek schował pod ptitleo skrzypce i odpowiedział:
- Dość!
Nie chciał, żeby się szczupak zanadto męczył, bo postanowił zaprowadzić go do miasta i pokazywać ludziom. Pewien był, że za takie widowisko zbierze dużo pieniędzy.
- Chodź - powiedział do szczupaka - pójdziemy do miasta.
Ale szczupak strasznie się na to skrzywił i odparł, że on woli tańczyć nad rzeką. Na próżno grajek prosił go i tłumaczył mu, że obaj staną się sławni i zarobią dużo pieniędzy. Szczupakowi pieniądze na nic nie były potrzebne, a sława także go nie nęciła.
Grajek, widząc, że po dobroci nic ze szczupakiem nie wskóra, zirytował się w końcu, wziął resztę sznurka, zrobił pętlę, zarzucił szczupakowi na głowę i pociągnął go za sobą. Szczupak rad nierad musiał iść za grajkiem. Po drodze przyśpiewywał cienkim głosem:
- Niedobry grajek, niedobry grajek, niedobry grajek...
Grajek nie zwracał na to uwagi i przyśpieszał kroku, żeby jak najprędzej znaleźć się na dużym placu w mieście i dać przedstawienie.
Kiedy przyszedł na plac, zobaczył tłum ludzi i usłyszał muzykę. Był tam Cygan, który pokazywał tańczącego niedźwiedzia. Grajek schował szczupaka pod paletko, przepchnął się przez tłum i stanąwszy koło Cygana, krzyknął:
- Nie patrzcie na niedźwiedzia, ja wam coś ciekawszego pokażę!
Wypuścił szczupaka i zaczął grać na skrzypcach. A szczupak zatańczył.
Było to tak dziwne widowisko, że nawet niedźwiedź rozwarą szeroko paszczę i z podziwem patrzył na szczupaka. Cygan zbladł z zazdrości, bo widział, że jego tańczący niedźwiedź już nie zaciekawiał nikogo.
Szczupak przetańczył polkę, walca, mazura, potem podskoczył na ogonie i ukłonił się ładnie widzom. To się tak wszystkim podobało, że zaczęto rzucać grajkowi już nie tylko miedziaki, ale srebrne i złote monety.
Pewien bogaty człowiek, który stał w tłumie i przypatrywał się tańcom szczupaka, chciał go od razu od grajka kupić. Ofiarowywał mu cały worek złota. Ale grajek odparł, że za nic w świecie szczupaka nie sprzeda.
Cygan mienił się na twarzy. Z bladego zrobił się szary, z szarego zielony, wszystko z zazdrości. Potem odciągnął na bok swego niedźwiedzia, szepnął mu coś do ucha i nagle niedźwiedź ze strasznym rykiem rzucił się na szczupaka. Ale szczupak skakał tak zręcznie i tak wysoko, że wciąż przeskakiwał niedźwiedziowi przez łeb i niedźwiedź nic mu nie mógł zrobić.
- Zagraj, grajku! - krzyknął szczupak. - Ja będę gwizdał, a ty to samo graj!
I szczupak zagwizdał taką melodię, że niedźwiedź od razu się uspokoił i zaczął tańczyć. A szczupak tańczył naprzeciwko niego. I to było tak niesłychane widowisko, że wszyscy ludzie, którzy na to patrzyli, o mało nie poszaleli z radości. Grajek znów zebrał dużo pieniędzy.
- Słuchaj, Cyganie - powiedział wtedy do Cygana - ja od ciebie tego niedźwiedzia kupię. Dam ci to wszystko, co mam, i jeszcze drugie tyle.
Cygan podrapał się w głowę, zastanowił się chwilę i zgodził się sprzedać niedźwiedzia. Miał zamiar wziąć pieniądze, a potem zacząć śledzić grajka i wypatrzywszy odpowiednią chwilę, ukraść mu i niedźwiedzia, i szczupaka.
Grajek tego samego dnia dał jeszcze dwa przedstawienia i zebrał tyle pieniędzy, że mógł i Cygana zapłacić, i kupić sobie nowe ubranie...
Ludzie całym tłumem chodzili za nim po ulicach i grajek stał się od razu najsławniejszym człowiekiem w mieście.
Bardzo często tak bywa, że powodzenie przewraca ludziom w głowach. Otóż i z grajkiem tak się stało. Mimo że w domu czekała na niego głodna żona i dzieci, grajek nie myślał już wcale o tym, żeby do nich wrócić.
Co innego zaświtało mu w mózgu. Niedaleko miasta mieszkał we wspaniałym zamku książę, który miał córkę słynącą z urody, ale strasznie kapryśna. Nazywano ją Ziewającą Księżniczką, bo zawsze była ze wszystkiego niezadowolona, nic jej się nie podobało i z nudów całymi dniami tylko ziewała.
O rękę księżniczki starało się wielu urodziwych i bogatych młodzieńców, ale ona wszystkich odpalała. Zapowiedziała w końcu, że tylko za takiego człowieka za mąż wyjdzie, który jej potrafi pokazać sztukę, jakiej jeszcze nie było na świecie.
Grajek pomyślał sobie, że tego, żeby szczupak tańczył z niedźwiedziem, jeszcze nikt na świecie nie widział, choć widziano podobno, jak tańcowała ryba z rakiem, a pietruszka z pasternakiem, i postanowił starać się o rękę Księżniczki.
Spędził noc w najpiękniejszym hotelu w mieście, w którym wynajął trzy pokoje, jeden dla siebie, jeden dla szczupaka i jeden dla niedźwiedzia, i na drugi dzień od samego rana wybrał się do książęcego zamku.
Z początku służba nie chciała go wpuścić. Stary, siwy kamerdyner był nawet dla niego bardzo niegrzeczny. Dopiero kiedy grajek zagrał i szczupak zatańczył z niedźwiedziem, olśniony kamerdyner pędem puścił się do księżniczki, żeby jej zameldować o przybyciu niezwykłych tancerzy.
Księżniczka, która leżała na kanapie i ziewała z nudów, ogromnie się z tego ucieszyła, że będzie miała ciekawe widowisko. Kazała grajkowi iść ze szczupakiem i z niedźwiedziem do ogrodu i niebawem zjawiła się sama.
Grajek, ujrzawszy ją, oniemiał z podziwu. I nie tyle go zadziwiła nadzwyczajna uroda księżniczki, co jej włosy. Trzeba wiedzieć, że księżniczka z nudów malowała sobie każdy włos na inny kolor i wskutek tego miała na głowie włosy wszystkich kolorów, jakie są na świecie.
Grajek, który w nowym ubraniu, wystrzyżony, umyty, ogolony i uperfumowany bardzo pięknie wyglądał, ogromnie się podobał księżniczce. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i powiedziała:
- Bardzo się cieszę, że pan przyszedł mi pokazać tak niezwykle widowisko.
Księżniczka powiedziała tak przez grzeczność, bo przez tę krótką chwilkę, gdy szła ze swego pokoju do ogrodu, już ją ogarnęła nuda i straciła chęć do zabawy. Ale kiedy szczupak zaczął tańczyć z niedźwiedziem, wpadła w zachwyt, śmiała się do rozpuku, klaskała w dłonie i kazała im tańczyć raz po raz.
W końcu niedźwiedź i szczupak tak się pomęczyli, że razem wywrócili się na trawę i leżeli jeden obok drugiego, głośno sapiąc.
- Cudowne widowisko! - wykrzyknęła księżniczka. - Jeszcze nigdy w życiu nic podobnego nie widziałam.
I zgodziła się zostać żoną grajka. Ślub miał się odbyć za tydzień. Grajek naglił, bo jak najprędzej chciał zostać mężem księżniczki.
Przez tydzień księżniczka wciąż się przyglądała tańcom szczupaka i niedźwiedzia, ale po tygodniu już jej się to znudziło i powiedziała do grajka:
- Obrzydli mi już ten szczupak i ten niedźwiedź. Każę ich pozabijać i przyrządzić na weselną ucztę.
Grajek zgodził się na to, bo już był pewien, że zostanie mężem księżniczki i nie zależało mu na szczupaku i niedźwiedziu.
Na drugi dzień w kaplicy zamkowej odbył się ślub grajka z księżniczką, a potem miała być weselna uczta. Sproszono mnóstwo gości i zastawiono stoły w największej sali zamkowej. Dla szczupaka znalazł się półmisek, ale żeby podać niedźwiedzia, trzeba było zrobić nowy, olbrzymi półmisek, i na rozkaz księcia dziesięciu jubilerów pracowało nad tym półmiskiem przez cała noc.
Olbrzymi niedźwiedź na srebrnym półmisku budził podziw wszystkich gości. Ale bardziej jeszcze dziwiło ich to, że obok niedźwiedzia leżały na półmisku skrzypce ze strunami ze sznurków. Księżniczce przyszedł do głowy taki żart i kazała położyć obok niedźwiedzia skrzypce.
Jedna z pań podniosła skrzypce i obejrzawszy je, powiedziała:
- Na takich skrzypcach grać nie można.
- Można! - krzyknął grajek. I chcąc przekonać wszystkich, że mówił prawdę, chwycił w jedną rękę skrzypce, w drugą smyczek, uderzył nim po strunach i zaczął grać.
I co się stało? Ledwo rozległy się pierwsze takty melodii, niedźwiedź i szczupak zerwali się z półmisków i zaczęli tańczyć. Goście przerazili się najokropniej i tłumnie zaczęli uciekać, a pierwsi uciekali grajek i księżniczka.
Ale nie zdążyli uciec, bo niedźwiedź rzucił się za nimi, jedną łapą przytrzymał grajka, drugą - księżniczkę. Potem niedźwiedź i szczupak zasiedli w pustej sali przy stole i tymi samymi nożami i widelcami, którymi ich miano kłuć i krajać, pokłuli i pokrajali grajka i księżniczkę - I zjedli.
|