Utracona umiejętność
Bajki czarowne, bajki cudowne Już tylko w dawnych książkach lub piosenkach możemy znaleźć obrazek starej niani bądź babci siedzącej w kręgu zasłuchanych maluchów. Odeszły w przeszłości te babcie i nianie razem z zanikiem rodziny wielopokoleniowej. Nie ma także książeczek z serii "Poczytaj mi, mamo", bowiem współczesne matki coraz rzadziej mają czas na poczytanie swoim dzieciom, a i współczesne dzieci coraz rzadziej zdają sobie sprawę z tego, co utraciły. W efekcie Polacy w przyspieszonym tempie stają się skupiskiem jednostek niepotrafiących słuchać ze zrozumieniem. Słuchanie to podstawowa, a zarazem najważniejsza umiejętność zdobywana w trakcie domowej i szkolnej edukacji. Po ukończeniu nauki czytać musimy tylko od czasu do czasu, mówić możemy monosylabami, ale od konieczności słuchania nic nas nie uratuje. Osoby, które nie nauczyły się słuchać, będą miały niemałe trudności ze świadomym funkcjonowaniem w społeczeństwie. Ich zdolności komunikacyjne ograniczą się do najprostszych informacji - dowiedzenia się o cenę towaru, zrozumienia, że starego telewizora nie da się już naprawić, przyjęcia do wiadomości, że syn będzie powtarzał klasę. Ale choćby mówić do nich najprostszymi słowami, nie zrozumieją, dlaczego towary zdrożały, czym rożni się nowy telewizor od starego, na czym polegają szkolne problemy dziecka. O zrozumieniu kazania podczas mszy lub expose premiera nie warto nawet wspominać... Umiejętność niedoceniana Równocześnie ta niezwykle ważna umiejętność jest niedoceniana zarówno w społeczeństwie, jak i w Ministerstwie Edukacji. Gdyby przeprowadzić ankietę na temat: "Co znaczy zwrot: słuchać kogoś?", większość odpowiedzi zapewne brzmiałaby: "być posłusznym komuś". A nie o posłuszeństwo przecież tu chodzi! Ministerstwo Edukacji podobnie jak większość Polaków niewiele uwagi poświęca umiejętność słuchania i łączy ją z wymaganiami wychowawczymi. O słuchaniu jako o kształconej umiejętności mówi się w nowej podstawie programowej wyłącznie w edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, a konkretny zapis brzmi (punkt 1.1):
Zabawnie w podstawie programowej języka polskiego dla klas 4-6 wygląda zapis punktu "Czytanie i słuchanie", w którym wśród 10 wymienionych celów operacyjnych ani jeden nie dotyczy słuchania. Wniosek jest jednoznaczny - na etapie edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej dziecko musi opanować umiejętność słuchania ze zrozumieniem. Na etapach programowo wyższych ta umiejętność będzie już tylko wymagana. I taka jest praktyka szkolna już od wielu lat. Który z nauczycieli klas starszych poświęcił choćby chwilę badaniu skuteczności swojego przekazu ustnego? Który z polonistów czyta uczniom nowe teksty i sprawdza stopień ich zrozumienia? a ilu uczniów słucha podczas lekcji? To pytanie retoryczne. Przecież wszyscy wiemy, że 99% dzieci od klasy 4 wiedzę zdobywa z podręczników (w starszych klasach z bryków) i z internetu. Można widzieć tu winę nauczycieli, którzy nie potrafią zainteresować uczniów, ale przyczyna jest chyba głębsza. Polskie dzieci nie potrafią słuchać. Umiejętność odzyskiwana Co więc zrobić? Jak zmienić tę sytuację, która lada moment doprowadzi do stanu, w którym nie będziemy umieli porozumiewać się w ważnych sprawach inaczej niż drogą mailową? Odpowiedź jest oczywista i nasuwa się każdemu: opowiadać i czytać dzieciom, jak najwięcej i najczęściej, zwłaszcza w okresie preprzedszkolnym, przedszkolnym i wczesnoszkolnym, bowiem już 11-latki tracą zainteresowanie tego typu kontaktem. Z badań Fundacji "Cała Polska Czyta Dzieciom" wynika, iż w szkołach i przedszkolach "które wprowadziły regularne głośne czytanie uczniom obserwują wzrost zrozumienia tekstów i poleceń, poprawę koncentracji uczniów, poprawę ich wypowiedzi ustnych i pisemnych, wzrost poczucia humoru i chęci do współpracy, powstawanie więzi pomiędzy uczniami, a także pomiędzy uczniami i czytającym nauczycielem, wzrost czytelnictwa wśród dzieci oraz spadek ilości aspołecznych zachowań". Jest to zadanie rodziców i nauczycieli, dlatego należy realizować je wspólnie. Warto zainteresować rodziców akcją "Cała Polska czyta dzieciom". Warto podsuwać im tytuły ciekawych i wartościowych książek dla dzieci. Można umówić się, że nauczyciel rozpocznie lekturę określonej książki, a jeśli spodoba się ona dzieciom, pałeczkę przejmą rodzice.
A co z opowiadaniem? Jak przywrócić współczesnym dzieciom "nianię siwą" opowiadającą bajki? Ideałem byłoby, gdyby nauczyciel wcielił się w tę rolę (nie chodzi o grę aktorską), by w sposób zajmujący i wciągający opowiadał dzieciom baśnie, legendy, obrazki z przeszłości Polski. Wiemy jednak, że większość nauczycieli niepewnie czuje się w osobistych działaniach choćby trochę zahaczających o aktorstwo. Tu z pomocą przychodzi współczesna technika. Coraz więcej dostępnych jest na rynku płyt z nagraniami utworów literackich czytanych przez wybitnych aktorów. Co prawda przeważają utwory dla dorosłych (to też znak czasów!), jednak można znaleźć i propozycje dla dzieci, a ich liczba będzie z pewnością rosła. Dobry aktor dużo lepiej nadaje się do roli zastępczego dziadka niż najlepszy nauczyciel. A kiedy mistrz słowa czyta opowiadania z książki, mamy wrażenie jakby to sam bohater stał przed nami i snuł opowieści o swoich przygodach. W ten sposób maluchom przywrócony zostanie może nie dziadek, ale domowy skrzat, który niegdyś szeptał dzieciom bajki zza komina. |
|