Edith Nesbith
Zabierzemy wasze skalpy!
(fragment powieści Pięcioro dzieci i coś)



Ten dzień zapewne przeszedłby całkiem pomyślnie, gdyby nie to, że Cyryl czytał właśnie "Ostatniego Mohikanina" - słynną powieść o Indianach. W pewnym momencie przerwał lekturę i powiedział:
- Chciałbym, żeby w Anglii byli czerwonoskórzy. Tacy mniej więcej jak my, żeby można było z nimi walczyć.
Pomysł ten nikomu się nie spodobał i cała czwórka szybko o nim zapomniała. Jednak kiedy dzieci poszły do kamieniołomu poprosić Piaskoludka o spełnienie nowego życzenia, rozgniewany duszek powiedział:
- Nie zawracajcie mi głowy. Przecież już spełniłem wasze życzenie. Ładnie się tym razem urządziliście! - I zakopał się w piasku.
Nikt nie mógł sobie przypomnieć, jakie życzenie zostało wypowiedziane tego ranka. Dopiero przed obiadem Antea natknęła się na "Ostatniego Mohikanina".
- Już wiem! - krzyknęła i zrozpaczona opadła na dywan.
W końcu podniosła się i poszła do chłopców, aby im opowiedzieć o swoim podejrzeniu. Chłopcy jednak zaczęli się z niej wyśmiewać.
- To zupełna bzdura, Anteo - powiedział Cyryl. - Przede mną Janeczka powiedziała, że chciałaby, żeby była piękna pogoda. Spójrzcie tylko za ok....
Za oknem ukazała się pomalowana w kolorowe pasy brunatna twarz o długim nosie i błyszczących oczach. W czarnych włosach tkwiły orle pióra!
- I co my teraz zrobimy? - zaszlochała Janeczka.
- Jedyne, co mi przychodzi na myśl - odrzekła Antea - to przebrać się za Indian. Może tamci pomyślą, że jesteśmy wielkimi wojownikami i zostawią nas w spokoju.
- Dobry pomysł - stwierdził Cyryl. - Będziemy potrzebowali mnóstwo piór.
- Pójdę do kurnika - zaoferował się Robert.
Wrócił po pięciu minutach całkiem blady i zadyszany.
- Sytuacja jest poważna - szepnął. - Widziałem ogromną gromadę Indian. Musimy wyglądać bardzo groźnie, żeby ich przestraszyć.
To aż dziwne, jak można upodobnić się do Indian za pomocą koców, piór i kolorowych szalików. Czarny, błyszczący papier pocięty w długie, wąskie paski i przywiązany do głów żółtymi wstążkami wyglądał jak najprawdziwsze włosy. Za wstążki dzieci powtykały mnóstwo indyczych piór. W kuchni znaleźli pudełko ceglastego proszku, którego kucharka używała do szorowania garnków. Dzieci rozrobiły go mlekiem, po czym starannie pomalowały sobie nawzajem twarze i ręce, aż stały się tak czerwone jak prawdziwi Indianie - A może nawet jeszcze bardziej.
Następnie dzieci wznosząc dzikie okrzyki bojowe wypadły przez furtkę i stanęły w niezmiernie wojowniczych postawach przed gromadą Indian.
Antea pomachała białym ręcznikiem. Najwidoczniej czerwonoskórzy wiedzieli, co to oznacza, ponieważ jeden z nich rzeką najczystszą angielszczyzną:
- Jestem Złoty Orzeł z potężnego szczepu Mieszkańców Skał. Chcecie pow-wow?
- A ja - powiedziała Antea, czując nagły przypływ natchnienia - jestem Czarna Pantera z potężnego szczepu Mazawattów.
Cyryl oświadczył, że jest wielkim wodzem Wiewiórkiem ze szczepu Moningów, a Janeczkę przedstawił jako groźnego wojownika - Dzikiego Kota.
Robert zdołał wymyślić jedynie, że jest dowódcą policji konnej.
- Sami widzicie - rzekła Czarna Pantera - że nie warto nas zaczepiać.
- Czarna Pantero - odparą Złoty Orzeł - zawołaj tu swój szczep, żebyśmy mogli przed nim odbyć pow-wow.
- To już koniec - wyszeptał Cyryl.
Serca dzieci zaczęły walić jak młotem. Mali Indianie otaczali ich coraz ciaśniejszym kołem, aż nasza czwórka znalazła się w środku nieprzyjaznego kręgu.
- Kiedy zamacham chorągwią, biegnijcie do Piaskoludka - powiedziała Antea. - Może zechce nam pomóc.
Zaczęła machać ręcznikiem. Indianie cofnęli się i dzieci popędziły w kierunku kamieniołomu.
Piaskoludek oczywiście gdzieś się ukrył. Zamiast niego pojawił się Złoty Orzeł ze swoimi wojownikami.
- Okłamaliście nas! - krzyknął. - Kłamaliście pod znakiem pokoju! Jesteście gorsi niż blade twarze. Przygotujcie się na śmierć!
- Czy chcecie nas upiec na wolnym ogniu? - zapytała przerażona Antea.
- Oczywiście - odparą zdumiony jej niewiedzą wódz. - Zawsze się tak robi.
I wysłał połowę swoich ludzi w poszukiwaniu chrustu.
Dzieci, trzymane przez małych, lecz silnych Indian, rozglądały się rozpaczliwie wokół siebie w poszukiwaniu Piaskoludka. Tylko on mógł wybawić ich od cierpień.
Ale przed sobą widzieli jedynie pierścień czerwonoskórych, którzy w złowrogim milczeniu spoglądali na swoich jeńców.
Tymczasem zaczęli wracać Indianie, którzy udali się na poszukiwanie chrustu. Ku radości dzieci i rozpaczy wodza, wrócili z niczym. W tej części Anglii nie sposób było znaleźć choćby jednego patyczka na ognisko.
- o dziwny, niegościnny kraju, gdzie wojownik nie może rozniecić ognia, by na nim spalić wroga! - zawodził zrozpaczony Złoty Orzeł. - Gdzie są nieogarnione puszcze mojej ojczyzny? O, gdybyśmy na nowo znaleźli się na naszej rodzinnej ziemi!
W chwili, gdy wódz wypowiedział ostatnie słowa, wszyscy Indianie, co do jednego, zniknęli. Najwidoczniej Piaskoludek był przez cały czas w pobliżu i spełnił życzenie Złotego Orła.

Na podstawie tłumaczenia I. Tuwim

1. Jak myślisz, kim jest Piaskoludek? Odpowiedź uzasadnij.
2. Czy słyszałeś o powieści Ostatni Mohikanin? Może widziałeś film nakręcony na podstawie tej powieści? Jeśli nie - zapytaj tatę ( a może dziadka), czy zna te powieść. Niech ci o niej opowie, a ty podziel się swoją wiedzą z koleżankami i kolegami.
3. Co oznaczało machanie przez Anteę białym ręcznikiem?
4. Co znaczy wyrażenie: blade twarze?
5. Mali Indianie nie znaleźli chrustu na ognisko. Czy była to okoliczność szczęśliwa tylko dla bohaterów? Gdzie i kiedy można palić ognisko?
6. Biorąc przykład z bohaterów powieści, przebierzcie się za Indian. Radzę jednak znaleźć inny sposób na zmianę koloru skóry. I nie męczcie kur ani innych ptaków.
7. Bohaterowie niewiele wiedzą o Indianach, autorka także. Jeśli znalazłeś w tekście jakieś błędy, wskaż je. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o Indianach sięgnij po trylogię K. I A. Szklarskich Złoto Czarnych Gór.


Podręcznik 4 klasy

Język polski w szkole

Kanon literatury dla dzieci

Strona główna