Jedzą, piją, lulki palą, |
Będę miał prawo trzy razy Zaprząc ciebie do roboty; A ty najtwardsze rozkazy musisz spełnić co do joty. Patrz, oto jest karczmy godło, Koń malowany na płótnie; Ja chcę mu wskoczyć na siodło, A koń niech z kopyta utnie. Skręć mi przy tym biczyk z piasku, Żebym miał czym konia chłostać, I wymuruj gmach w tym lasku, Bym miał gdzie na popas zostać. Gmach będzie z ziarnek orzecha, Wysoki pod szczyt Krępaku, Z bród żydowskich ma być strzecha, Pobita nasieniem z maku. Patrz, oto na miarę ćwieczek, Cal gruby, długi trzy cale, W każde z makowych ziareczek Wbij mi takie trzy bratnale. Mefistofil duchem skoczy, Konia czyści, karmi, poi, Potem bicz z piasku utoczy I już w gotowości stoi. Twardowski dosiadł biegusa, Próbuje podskoków, zwrotów, Stępa, galopuje, kłusa, Patrzy, aż i gmach już gotów. "No! Wygrałeś, panie bisie; Lecz druga rzecz nieskończona: Trzeba skąpać się w tej misie, A to jest woda święcona, " Diabeł kurczy się i krztusi, Aż zimny pot na nim bije; Lecz pan każe, sługa musi; Skąpał się biedak po szyję. Wyleciał potem jak z procy, Otrząsnął się, dbrum!, parsknął raźnie. "Teraz jużeś w naszej mocy, Najgorętszom odbył łaźnię!". "Jeszcze jedno, będzie kwita, Zaraz pęknie moc czartowska; Patrzaj, oto jest kobieta, Moja żoneczka Twardowska. Ja na rok u Belzebuba Przyjmę za ciebie mieszkanie. Niech przez ten rok moja luba Z tobą jak z mężem zostanie. Przysiąż jej miłość, szacunek I posłuszeństwo bez granic; Złamiesz choć jeden warunek, Już cała ugoda za nic." Diabeł do niego pół ucha, Pół oka zwrócił do samki, Niby patrzy, niby słucha, Tymczasem już blisko klamki. Gdy mu Twardowski dokucza, Od drzwi, od okien odpycha, Czmychnąwszy dziurką od klucza, Dotąd jak czmycha, tak czmycha. |
|