HANNA OŻOGOWSKA
Wypracowanie
(fragment powieści Głowa na tranzystorach)
Ojciec wpadł do domu na krótko. Dziś po południu jedzie z Ministerstwa samochód do Łukowa. Okazja i wygodnie - trzeba skorzystać, a w domu i tak już nikogo nie ma. Rozjechali się.
W szafie, na przygotowanych do zabrania koszulach, ojciec znajduje zaadresowaną do siebie kopertę. Poznaje pismo żony.
... Z kolonii usunęli... trudny... Wychowawczyni mówiła oględnie, ale ja usłyszałam wiele na ostatniej wywiadówce... ręce opadają... Umieściłam go u Dziadka w Zielonym Siodle... żeby mu tam jakie pomysły... sama już nie wiem...
Słońce za oknem świeci i grzeje jak przed chwilą, ale ojcu zdaje się, że spochmurniało.
"Za trudny" ... "usunęli" ... Z Wackiem nigdy takich kłopotów... Co w tym Marcinie siedzi? Czy nie zdaje sobie sprawy, jak truje matkę, ojca?... Czy w tym chłopcu nie ma krzty serca?... Gałgan!...
W przedpokoju odzywa się nieśmiały dzwonek. Ojciec, pogrążony w niewesołych myślach, nie słyszy. Dopiero za drugim razem.
Za drzwiami stoi pani Szeleścina.
- Chciałam oddać coś, co zabrałam z gazetami - tłumaczy i podaje ojcu zeszyt w niebieskiej okładce. - To Marcinka zeszyt. Tego na makulaturę szkoda...
- Proszę, niech pani wejdzie dalej - ojciec nic nie rozumie, ale w jego opinii pani Szeleścina od dawna uchodzi za osobę dziwaczną. Co jej się przywidziało? Trzech chłopaków w szkole, gdyby tak ich zeszyty zbierać na pamiątkę, no! a jeszcze tego gałgana...
- Nie, nie. Ja wiem, pan z drogi, trzeba odpocząć. Proszę, ten zeszyt. Niech pan zobaczy tam... na samym ostatku. Do widzenia.
Ojciec zamyka drzwi i wzrusza ramionami. Dziwaczka. A może to jeszcze jeden wyskok Marcina?...
Szybko podchodzi do stołu, kładzie na nim zeszyt, zapisany do końca, podkreślony gęsto czerwonym ołówkiem. Lekkiego życia ta polonistka nie ma! No, jest "na samym ostatku":
Gdybym miał czapkę niewidkę, poszedłbym najpierw do dyrektora Zjednoczenia, w którym pracuje mój tata. Stanąłbym za jego krzesłem i mówiłbym, a dyrektor, który nie wierzy przecież w duchy, myślałby, że to jego sumienie.
"Inżynier Bigoszewski to pracownik na wagę złota. Jak on dba o te buraki, o te kontraktacje! Rodzina go mało widzi, dzieci tęsknią, żona ledwo sobie daje z chłopakami radę, a on tylko o burakach myśli, bo buraki - to cukier. Trzeba mu dać złoty Krzyż Zasługi!"
Potem poszedłbym za sumienie do dyrektora mamy i szepnąłbym:
"Bigoszewska - perła wśród sekretarek. Nie spóźnia się nigdy, nigdy o niczym nie zapomni. Bez niej zginąłbym i utonął w nie załatwionych papierach. Pomyślmy dla niej o premii".
A kiedy już miałbym tych dwóch dyrektorów z głowy, to wszedłbym do naszego pana kierownika i powiedziałbym też za sumienie, ale krótko:
"Bigoszewski z szóstej a to pomysłowy chłopak. Nie zawsze trafia w dziesiątkę, ale widać, że to głowa na tranzystorach".
O ludzkości w ogóle to na razie nie myślałbym nawet w czapce niewidce. Bo niedawno pomyślałem, ale mi nie wyszło.
Ojciec czyta wypracowanie raz, drugi, i trzeci.
- Gałgan, o, gałgan... - mówi, uśmiechając się do rozłożystej paproci. - Prawda, trzeba kwiaty podlać... Szeleścina dziwaczka, ale... niech jej Pan Bóg da zdrowie...
1. Jak wyobrażasz sobie Marcina? Opisz jego wygląd i charakter. Wymyśl, co musiał zrobić, żeby został usuniętym z kolonii.
2. Czy sądzisz, że był on rzeczywiście złym uczniem? Jak oceniasz jego wypracowanie?
3. Dlaczego pani Szeleścina postanowiła przynieść zeszyt Marcina jego ojcu?
4. Co mógł myśleć i odczuwać ojciec po przeczytaniu wypracowania syna? Spróbuj zaimprowizować wystąpienie w roli ojca.
5. Czy zdarzają ci się w życiu sytuacje, kiedy czujesz się źle zrozumiany lub traktowany niesprawiedliwie? Czy widzisz sposób, żeby zaradzić nieporozumieniom między dziećmi i dorosłymi?
6. Napisz, co chciałbyś powiedzieć dorosłym, żeby nie dochodziło do konfliktów między nimi a dziećmi.
Podręcznik 6 klasy
Język polski w szkole
Kanon literatury dla dzieci
Strona główna