MAM BABCIĘ!

Odkąd pamiętam, zawsze chciałem mieć babcię. Wszyscy moi koledzy mają babcię, czasem dwie babcie, a ja - ani jednej.
Mama mojej mamy umarła niedługo potem, jak się urodziłem, a mama taty dawno temu rozwiodła się z dziadkiem i wyjechała do Ameryki. Co prawda co roku przysyła mi prezenty i życzenia na święta, ale co mi po takiej babci na odległość?
Kiedy poszedłem do szkoły, to niesamowicie pilnie uczyłem się pisać. Odrabiałem każde ćwiczenie, które Pani nam zadała. Wszystko po to, żeby napisać do swojej babci. W końcu umiałem pracowicie wykaligrafować:

Kochana Babciu!
Bardzo Cię kocham i czekam na Ciebie.
Kiedy przyjedziesz do Polski?
Twój wnuk

Dałem ten list Pani do sprawdzenia (jakoś nie umiałem poprosić o to rodziców), dodałem piękną laurkę i kiedy zbliżał się Dzień Babci - wysłałem do Ameryki.
Przez pół roku codziennie sprawdzałem w skrzynce, czy jest odpowiedź. Potem przestałem.
Dlatego strasznie zazdroszczę wszystkim chłopakom i dziewczynom z mojej klasy, do których zawsze ktoś przychodzi na przedstawienie z okazji Dnia Babci. Próbowałem nawet namówić mamę, żeby wystąpiła jako moja babcia, ale się nie zgodziła. "Synku - powiedziała - musisz się pogodzić z myślą, że już nie masz babci. Im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla ciebie. Ciesz się, że masz cudownych dziadków".
Wiem, że mama ma rację, więc bardzo starałem się pogodzić z losem. Aż do tego dnia...
Zbliżał się kolejny Dzień Babci. Nasza klasa, jak zawsze, przygotowywała przedstawienie i słodki poczęstunek, a mnie było strasznie smutno, że moja babcia tego nie zobaczy.
Po południu poszedłem na zbiórkę. W pewnym momencie do harcówki wszedł sam druh komendant. Przyjął meldunek naszego drużynowego i powiedział:
- Przyszedłem, bo mam do was wielką prośbę... Był u mnie dyrektor Domu Starców. Wielu z jego podopiecznych nikt w ogóle nie odwiedza. Pytał, czy harcerze lub zuchy nie mogliby od czasu do czasu wpaść do nich i po prostu porozmawiać. To co, poszlibyście..? To nie jest rozkaz, to prośba.
Nie byliśmy zachwyceni tym pomysłem, bo o czym niby my mamy z tymi staruszkami rozmawiać..? Ale druh jest tak wspaniały, że trudno mu odmówić. W końcu zgłosiliśmy się z Nemkiem na ochotnika.
Poszliśmy następnego dnia po lekcjach. Druh zawiadomił dyrektora Domu. Trochę baliśmy się, że napadnie nas tłum staruszek, które będą chciały, żebyśmy recytowali wierszyki i opowiadali, jak się uczymy.
Na miejscu okazało się, że nasze obawy nie miały sensu. Dyrektor zaprowadził nas do małej salki, gdzie czekały dwie przemiłe staruszki. Pytały o naszych rodziców i dziadków, co najbardziej lubimy, jakie programy w telewizji oglądamy. Opowiadały o sobie, że zostały same na świecie, ale nie płaczą, a starają się być uśmiechnięte. Tylko czasami tak żal, że nie ma się żadnej rodziny...
Wtedy, nie mam pojęcia, skąd wziął mi się ten pomysł, ale wypaliłem:
- A może przyjdą panie do naszej klasy na przedstawienie z okazji Dnia Babci?! Nasza wychowawczyni na pewno się zgodzi, no nie, Nemek?!
W ten sposób, zupełnie tego nie planując, zrobiłem staruszkom i sobie superprezent. Tak, sobie też. Bo gdy już po uroczystości odprowadzaliśmy obie panie do ich Domu, nagle wpadłem na jeszcze jeden pomysł i spytałem:
- Czy panie mogłyby być moimi babciami? - I opowiedziałem o tym, jak bardzo brak mi babci.
Jedna się popłakała, a i druga jakoś podejrzanie ocierała oczy. Umówiliśmy się, że będę je co tydzień odwiedzał i - kiedy rodzice pozwolą - zaproszę do nas do domu.
Wracając, podśpiewywałem sobie: "Mam babcię, mam babcie" (na melodię "Wlazł kotek...", ale wcale mi to nie przeszkadzało). I wiecie co? Tydzień później zadzwoniła ta babcia z Ameryki. Przyjeżdża po feriach do Polski! Więc teraz mam już trzy babcie!