< Quo vadis  

Henryk Sienkiewicz
Quo vadis

Materiał do podręcznika Potęga słowa


NAJPIERW TY

1. Przypomnij sobie z lekcji historii, encyklopedii, innych źródeł, co wiesz o cesarstwie rzymskim i początkach chrześcijaństwa. Co historycy mówią na temat przyczyn upadku imperium i triumfu chrześcijaństwa?

2. Na podstawie dostępnych źródeł podziel bohaterów Quo vadis na postaci historyczne i fikcyjne. Dowiedz się, które wydarzenia opisane w powieści to wydarzenia historyczne.

3. Na ile języków przetłumaczono Quo vadis? O czym to świadczy?


Druk powieści w 1895 r. W warszawskiej "Gazecie Polskiej", w krakowskim "Czasie" i w "Dzienniku Poznańskim" poprzedziły, jak zawsze u Sienkiewicza, wnikliwe studia historyczne. Obraz starożytnego Rzymu na początku naszej ery oraz rozwijającego się w tym mieście chrześcijaństwa jest zgodny (a przynajmniej niesprzeczny) z ustaleniami XIX-wiecznej nauki. Również współcześnie trudno wytknąć autorowi rażące błędy historyczne, choć zmienia się ocena postaci cesarza Nerona (nikt już na przykład nie przypisuje mu spowodowania wielkiego pożaru Rzymu w 64 roku). Obok historii starożytnej wielką rolę w tworzeniu Quo vadis odegrała tradycja kościelna. Powieść ukazuje bowiem blask i potęgę cesarstwa rzymskiego, w którym jednak widoczne są już zapowiedzi i przyszłe przyczyny upadku imperium. A równocześnie w jego sercu rozwija się mała wspólnota religijna, która w niedalekiej przyszłości sięgnie po panowanie nad światem - chrześcijaństwo. Na takim tle rozgrywa się historia pary kochanków - chrześcijanki słowiańskiego pochodzenia, Ligii, oraz rzymskiego arystokraty Winicjusza.

Cesarz komediant i jego arbiter elegantiarum

Wśród postaci historycznych reprezentujących starożytny Rzym na pierwszy plan wybijają się Neron i Petroniusz. Zwłaszcza ten drugi - arystokratyczny sybaryta, wielbiciel uroków życia, znawca kultury greckiej, arbiter elegantiarum (elegancji) dworu cesarskiego, przypuszczalny autor powieści Satyricon - odgrywa w akcji Quo vadis ważną rolę jako przyjaciel i powiernik Winicjusza. Z kolei decyzje i działania Nerona, jak również styl jego rządów determinują rozwój wydarzeń w powieści.

Pewnego razu w ocalonym z pożaru domu Tyberiusza trwała długa i bezskuteczna narada. Petroniusz był zdania, żeby poniechawszy kłopotów jechać do Grecji, a następnie do Egiptu i Azji Mniejszej. Podróż była przecie zamierzona od dawna, po co więc ją odkładać, gdy w Rzymie i smutno, i niebezpiecznie. [...]

Ale Tygellinus począł się sprzeciwiać. Nie umiał sam nic wynaleźć i gdyby pomysł Petroniusza przyszedł mu do głowy, ogłosiłby go niewątpliwie jako zbawczy, chodziło mu jednak o to, by Petroniusz nie okazał się powtórnie jedynym człowiekiem, który w ciężkich chwilach potrafi wszystko i wszystkich ocalić.

- Słuchaj mnie, boski! - rzekł - rada jest zgubna! Zanim dojedziesz do Ostii [antyczny port położony ok. 30 km od Rzymu], rozpocznie się wojna domowa [...]. Ludzie moi, nie dawniej jak wczoraj, słyszeli w tłumie, że cezarem powinien być taki mąż jak Trazeasz.

Nero przygryzł wargi. Po chwili jednak wzniósł oczy w górę i rzekł:

- Nienasyceni i niewdzięczni. Mają dość zboża i węgli, na których mogą piec placki, czegóż chcą więcej?

Na to Tygellinus rzekł:

- Zemsty.

Nastało milczenie. Nagle cezar wstał, podniósł rękę do góry i począł deklamować:

Serca zemsty wołają, a zemsta ofiary. [...]

Nero zapisał wiersz i rzekł:

- Tak! Zemsta chce ofiary.

Po czym powiódł wzrokiem po otaczających [...].

- Tygellinie - rzekł po chwili - ty spaliłeś Rzym!

Po zgromadzonych przebiegł dreszcz. Zrozumieli, że cezar tym razem przestał żartować i że nadchodzi chwila brzemienna w wypadki.

A twarz Tygellina skurczyła się jak paszcza psa gotowego kąsać.

- Spaliłem Rzym z twego rozkazu - rzekł.

I poczęli patrzeć na siebie jak dwa demony. Nastała taka cisza, że słychać było brzęk much przelatujących przez atrium.

- Tygellinie - ozwał się Nero - czy ty mnie kochasz?

- Ty wiesz, panie.

- Poświęć się dla mnie!

- Boski cezarze - odrzekł Tygellinus - czemu mi podajesz słodki napój, którego mi nie wolno do ust podnieść? Lud szemrze i burzy się, czy chcesz, by poczęli burzyć się i pretorianie?

Poczucie grozy ścisnęło serca obecnych. Tygellinus był prefektem pretorii [pretorianie, przyboczna gwardia cesarza] i słowa jego miały wprost znaczenie groźby. Sam Nero zrozumiał to i twarz jego oblekła się bladością. [...]

Tygellin skłonił się cezarowi i wyszedł z twarzą spokojną i pogardliwą. [...]

Nero zaś siedział przez chwilę w milczeniu, lecz widząc, że obecni oczekują od niego jakiegoś słowa, rzekł: - Wyhodowałem węża na łonie.

Petroniusz wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć, że takiemu wężowi nietrudno urwać głowę.

- Co powiesz? Mów, radź! - zawołał Nero, ujrzawszy jego ruch. - Tobie jednemu ufam, bo ty masz więcej rozumu od nich wszystkich i kochasz mnie!

Petroniusz miał już na ustach: "Mianuj mnie prefektem pretorii, a ja wydam ludowi Tygellina i uspokoję w jednym dniu miasto". Lecz wrodzone mu lenistwo przemogło. Być prefektem znaczyło właściwie dźwigać na barkach osobę cezara i tysiące spraw publicznych. I po co mu ten trud? Zali nie lepiej czytywać w rozkosznej bibliotece wiersze, oglądać wazy i posągi lub trzymając na łonie boskie ciało Eunice, przebierać palcami w jej złotych włosach i schylać usta do jej koralowych ust.

Więc rzekł:

- Ja radzę jechać do Achai.


TERAZ TY

1. Na podstawie powyższego fragmentu scharakteryzuj Nerona, Petroniusza i Tygellinusa, a także relacje między nimi. Oceń ich jako ludzi i jako polityków. Nerona scharakteryzuj także jako władcę.

2. Na podstawie zamieszczonego fragmentu oraz znajomości całej powieści powiedz, jakim człowiekiem był Trazeasz.

3. Dlaczego Petroniusz nie zdecydował się na konfrontację z Tygellinem? Oceń tę decyzję zgodnie ze światopoglądem pozytywistycznym, a także w świetle dalszych losów obu bohaterów.


Imperium i chrześcijaństwo

Quo vadis to powieść o fundamentach triumfu chrześcijaństwa w starożytnym świecie. Ukazując pierwsze prześladowania chrześcijan i rozwój gminy chrześcijańskiej w stolicy imperium, Sienkiewicz sięgnął do tradycji kościelnej i legend. Dotyczy to zwłaszcza postaci świętego Piotra Apostoła, o którego pobycie i działalności w Rzymie milczą inne źródła (co nie oznacza, że tradycja kłamie, tylko że nie została udowodniona naukowo). Jednak w swych uogólnieniach, w koncepcji przyczyn triumfu niewielkiej wspólnoty religijnej nad potężnym imperium nie odbiega Sienkiewicz znacząco od tez stawianych przez historyków.

Wówczas na arenę wpadły setki niewolników cyrkowych, zbrojnych w rydle, łopaty, miotły, taczki, kosze do wynoszenia wnętrzności i wory z piaskiem. Jedni napływali za drugimi i na całym kolisku zawrzała gorączkowa czynność. Wnet oczyszczono je z trupów, krwi i kału, przeryto, zrównano i potrząśnięto grubą warstwą świeżego piasku. Za czym wbiegły amorki rozrzucając listki róż, lilij i przeróżnego kwiecia. Zapalono na nowo kadzielnice i zdjęto velarium, bo już słońce zniżyło się znacznie.

Tłumy zaś, spoglądając po sobie ze zdziwieniem, zapytywały się wzajem, co za widowisko czeka je jeszcze w dniu dzisiejszym.

Jakoż czekało takie, którego nikt się nie spodziewał. Oto cezar, który od niejakiego czasu opuścił podium, ukazał się nagle na ukwieconej arenie, przybrany w purpurowy płaszcz i złoty wieniec. Dwunastu śpiewaków, z cytrami w ręku, postępowało za nim, on zaś, dzierżąc srebrną lutnię, wystąpił uroczystym krokiem na środek i skłoniwszy się kilkakrotnie widzom, podniósł ku niebu oczy i czas jakiś stał tak. jakby oczekując na natchnienie.

Po czym uderzył w struny i zaczął śpiewać:

O promienisty Lety synu,

Władco Tenedu, Killi, Chryzy,

Tyżeś to, mając w pieczy swej

Ilionu święty gród,

Mógł go gniewowi Achiwów zdać

I ścierpieć, by święte ołtarze,

Płonące wiecznie ku twej czci,

Zbryzgała Trojan krew? [...]

Pieśń przechodziła z wolna w żałosną, pełną bólu elegię. W cyrku uczyniła się cisza. Po chwili cezar, sam wzruszony, począł śpiewać dalej: [...]

Tu głos mu zadrgał i zwilgotniały oczy. Na rzęsach westalek ukazały się łzy, lud słuchał cicho, zanim wybuchnął długo nie ustającą burzą oklasków.

Tymczasem z zewnątrz przez otwarte dla przewiewu vomitoria dochodziło skrzypienie wozów, na których składano krwawe szczątki chrześcijan, mężczyzn, kobiet i dzieci, aby je wywieźć do strasznych dołów, zwanych puticuli.

A Piotr Apostoł objął rękoma swą białą drżącą głowę i wołał w duchu:

"Panie! Panie! Komuś Ty oddał rząd nad światem? i przecz chcesz założyć swoją stolicę w tym mieście?"


TERAZ TY

1. Na podstawie pierwszego i przedostatniego akapitu określ, co działo się zanim na arenę wpadły setki niewolników.

2. O czym śpiewa Neron? Oceń tekst jego pieśni.

3. Wymień kontrasty występujące w tej scenie i zinterpretuj ich rolę.

4. Na podstawie znajomości całego tekstu wskaż scenę, w której święty Piotr pozna odpowiedź na swoje pytanie. Zapisz tę odpowiedź własnymi słowami.

5. Korzystając ze słownika wyrazów obcych lub z innego źródła, wyjaśnij znaczenie słów, których nie rozumiesz. Na tej podstawie oceń merytoryczne przygotowanie Sienkiewicza do pisania Quo vadis.


Upadek filozofa, triumf człowieka

Wśród bohaterów fikcyjnych najciekawszy wydaje się Chilon Chilonides. To jedyny przypadek Sienkiewiczowskiego bohatera, któremu udaje się podnieść z ostatecznego - wydawałoby się - upadku.

Na koniec stanęli przed wysokim masztem, przybranym w mirty i okręconym w powój. Czerwone języki ognia dochodziły tu już do kolan ofiary, ale twarzy jej nie można było zrazu rozpoznać, gdyż świeże, płonące gałązki przesłoniły ją dymem. Po chwili jednak lekki wiatr nocny zwiał dymy i odkrył głowę starca z siwą spadającą na piersi brodą.

Na ten widok Chilo zwinął się nagle w kłąb, jak raniony gad, z ust zaś wyszedł mu krzyk, raczej do krakania niż do ludzkiego głosu podobny:

- Glaukos! Glaukos!...

Jakoż istotnie z płonącego słupa patrzył na niego Glaukos lekarz.

Żył jeszcze. Twarz miał zbolałą i pochyloną, jakby chciał po raz ostatni przypatrzeć się swemu katowi, który go zdradził; pozbawił go żony, dzieci, nasadził na niego zabójcę, a gdy to wszystko zostało mu w imię Chrystusa odpuszczone, raz jeszcze wydał go w ręce oprawców. Nigdy człowiek nie wyrządził człowiekowi straszniejszych i bardziej krwawych krzywd. I oto ofiara płonęła teraz na smolnym słupie, a kat stał u jej stóp. Oczy Glauka nie odwracały się od twarzy Greka. Chwilami przesłaniał je dym, lecz gdy dmuchnął powiew, Chilo widział znów te utkwione w siebie źrenice.

Podniósł się i chciał uciekać, lecz nie mógł. Nagle wydało mu się, że nogi jego są z ołowiu i że jakaś niewidzialna ręka zatrzymuje go z nadludzką siłą przed tym słupem. I skamieniał. Czuł tylko, że coś przepełnia się w nim, coś się zrywa, że dosyć ma mąk i krwi, że przychodzi koniec życia i że wszystko znika naokół i cezar, i dwór, i tłumy, a otacza go tylko jakaś bezdenna, straszna i czarna pustka, w niej zaś widać tylko te oczy męczennika, które wzywają go na sąd. A tamten schylając coraz niżej głowę patrzył ciągle. Obecni odgadli, że między tymi ludźmi coś się dzieje, lecz śmiech zamarł im na ustach, w twarzy bowiem Chilona było coś strasznego: wykrzywiła ją taka trwoga i taki ból, jak gdyby owe języki ognia paliły jego własne ciało. Nagle zachwiał się i wyciągnąwszy w górę ramiona zawołał okropnym, rozdzierającym głosem:

- Glauku! w imię Chrystusa! Przebacz!

Uciszyło się naokół: dreszcz przebiegł obecnych i wszystkie oczy mimo woli podniosły się w górę.

A głowa męczennika poruszyła się lekko, po czym usłyszano z wierzchotka masztu podobny do jęku głos:

- Przebaczam!... [...]

Chilo podniósł się po chwili z twarzą tak zmienioną, iż augustianom wydało się, że widzą innego człowieka. Oczy płonęły mu niezwykłym blaskiem, ze zmarszczonego czoła biło uniesienie; niedołężny przed chwilą Grek wyglądał teraz jak jakiś kapłan, który, nawiedzony przez bóstwo, chce odkryć prawdy nieznane. [...] odwrócił się ku tłumom i wyciągnąwszy w górę prawą rękę, począł wołać, a raczej krzyczeć tak donośnie, by nie tylko augustianie, ale i tłuszcza mogła głos jego dosłyszeć:

- Ludu rzymski! Na moją śmierć przysięgam, że oto giną niewinni, a podpalaczem jest - ten!... - i wskazał palcem na Nerona.


TERAZ TY

1. Na podstawie czwartego akapitu wymień krzywdy, które wyrządził Chilon Glaukowi.

2. Na podstawie piątego akapitu wymień uczucia Chilona podczas kaźni Glaukosa.

3. Na podstawie znajomości całego tekstu wyjaśnij, w jaki sposób Sienkiewicz przygotowuje moment nawrócenia Chilonidesa.

4. Jak wpisuje się zamieszczony fragment w optykę konfliktu między imperium a chrześcijaństwem? Jakie wnioski z tej sceny mogli wyciągnąć Rzymianie? Wnikliwie uzasadnij odpowiedź.


Punkt kulminacyjny

Punkt kulminacyjny to moment najwyższego napięcia w akcji utworu, w którym znajdują rozwiązanie wszystkie jego najważniejsze wątki. W Quo vadis ten moment przypada na scenę ostatniego dnia prześladowań.

Jakoż w tej samej prawie chwili prefekt miasta cisnął przed siebie czerwoną chustkę, a na ów znak zaskrzypiały wrzeciądze naprzeciwko cesarskiego podium i z ciemnej czeluści wyszedł na jasno oświeconą arenę Ursus. [...]

Był bezbronny i postanowił zginąć, jak przystało na wyznawcę Baranka, spokojnie i cierpliwie. Tymczasem chciał pomodlić się jeszcze do Zbawiciela, więc klęknąwszy na arenie, złożył ręce i podniósł wzrok ku gwiazdom, migocącym przez górny otwór cyrku.

Postawa ta nie podobała się tłumom. Dosyć już miano tych chrześcijan umierających jak owce. Zrozumiano, że jeśli olbrzym nie zechce się bronić, widowisko chybi. Tu i owdzie ozwały się sykania. [...]

Nagle ozwał się przeraźliwy głos mosiężnych trąb, a na ów znak otworzyła się krata naprzeciw cesarskiego podium i na arenę wypadł wśród wrzasków bestiariów potworny tur germański, niosący na głowie nagie ciało kobiece. [...] pokorny i gotowy na śmierć Lig, ujrzawszy swą królewnę na rogach dzikiej bestii, zerwał się jakby sparzony żywym ogniem i pochyliwszy grzbiet, począł biec pod kątem ku rozszalałemu zwierzęciu.

Ze wszystkich piersi wyrwał się krótki okrzyk zdumienia, po którym uczyniła się głucha cisza. Lig dopadł tymczasem w mgnieniu oka rozhukanego byka i chwycił go za rogi. [...]

Wszystkie piersi przestały oddychać. W amfiteatrze można było usłyszeć przelatującą muchę. Ludzie nie chcieli wierzyć własnym oczom. Jak Rzym Rzymem, nie widziano nic podobnego. [...]

Wtem głuchy, podobny do jęku ryk ozwał się z areny, po którym ze wszystkich piersi wyrwał się okrzyk i znów zapadła cisza. Ludzie mniemali, że śnią, oto potworna głowa byka poczęła się przekręcać w żelaznych rękach barbarzyńcy. [...]

Chwila jeszcze i do uszu bliżej siedzących widzów doszedł jakby trzask łamanych kości, po czym zwierz zwalił się na ziemię ze skręconym śmiertelnie karkiem.

Wówczas olbrzym zsunął w mgnieniu oka powrozy z jego rogów i wziąwszy dziewicę na ręce, począł oddychać śpiesznie. [...]

Na widok zemdlonej dziewczyny, która przy ogromnym ciele Liga wydawała się małym dzieckiem, wzruszenie ogarnęło tłum, rycerzy i senatorów. Jej drobna postać, tak biała jakby wycięta z alabastru, jej zemdlenie, okropne niebezpieczeństwo, z którego uwolnił ją olbrzym, a wreszcie jej piękność i jego przywiązanie wstrząsnęły serca. Niektórzy mniemali, że to ojciec żebrze o zmiłowanie nad dzieckiem. Litość buchnęła nagle jak płomień. Dość już miano krwi, dość śmierci, dość mąk. Zdławione łzami głosy poczęły wołać o łaskę dla obojga.

Ursus tymczasem posuwał się wokół areny i kołysząc wciąż dziewczynę na ramionach, ruchem i oczyma błagał dla niej o życie. A wtem Winicjusz zerwał się z miejsca, przeskoczył ogrodzenie, dzielące pierwsze miejsca od areny, i przybiegłszy do Ligii nakrył togą jej nagie ciało.

Po czym rozdarł tunikę na piersiach, odkrył blizny, pozostałe po ranach otrzymanych w wojnie armeńskiej, i wyciągnął ręce do ludu.

Wówczas uniesienie tłumów przeszło wszelką widywaną w amfiteatrach miarę. Tłuszcza poczęła tupać i wyć. Głosy wołające o łaskę stały się wprost groźne. Lud ujmował się już nie tylko za atletą, ale stawał w obronie dziewicy, żołnierza i ich miłości. Tysiące widzów zwróciło się ku cezarowi z połyskami gniewu w oczach i z zaciśniętymi pięściami. [...]

Wówczas Nero zwrócił się w stronę, gdzie komendę nad pretorianami trzymał srogi i oddany mu dotychczas całą duszą Subriusz Flawiusz, i ujrzał rzecz nadzwyczajną. Twarz starego trybuna była groźna, ale zalana łzami, i rękę trzymał wzniesioną w górę na znak łaski.


TERAZ TY

1. Na podstawie zamieszczonego fragmentu wymień bohaterów, których wątki znalazły swe rozwiązanie w powyższej scenie.

2. Których bohaterów zabrakło? Sprawdź w powieści, czy znaleźli się w pełnym tekście tej sceny. Oceń zasadność dokonanych skrótów.

3. Czy główny temat Quo vadis również osiąga punkt kulminacyjny w tej scenie? Odpowiedź uzasadnij.

4. Jeśli powyższa scena faktycznie stanowi punkt kulminacyjny powieści, jak określisz znajdujące się po niej rozdziały? Odpowiedz w odniesieniu do wątków indywidualnych i tematycznych.

5. Zapisz w punktach stopniową metamorfozę tłumu obserwującego igrzyska. Każdej zmianie w nastawieniu widzów przypisz odpowiednią przyczynę.

6. Porównaj zachowanie tłumu z rzymskiego amfiteatru i współczesnych kibiców sportowych.


PYTANIA DO CAŁOŚCI UTWORU

1. Scharakteryzuj świat starożytnego Rzymu przedstawiony w Quo vadis. Zapisz argumenty świadczące, że ten świat musiał zginąć.

2. Scharakteryzuj chrześcijan jako grupę. Wskaż przyczyny, które zdaniem Sienkiewicza doprowadziły ich do triumfu nad cesarstwem.

3. Opisz podziały istniejące wśród patrycjuszy i urzędników rzymskich.

4. Wskaż dwie wizje chrześcijaństwa wyraźnie opisane w powieści Sienkiewicza.

5. Opisz metamorfozę Winicjusza. Wskaż przyczyny i skutki tej przemiany. Weź pod uwagę nie tylko miłość do Ligii.

6. "Jakiż artysta ginie!" - miał zawołać Neron przed śmiercią. Oceń tego bohatera jako człowieka i władcę.

7. Wyobraź sobie próbę usunięcia z Quo vadis postaci historycznych i tła historycznego. Jakie dzieło by wówczas powstało? Na podstawie odpowiedzi wyciągnij wnioski na temat Sienkiewicza jako twórcy powieści historycznej.