Wstęp do "Antygony" Sofoklesa

[fragment]

Całość do pobrania w formie ebooka (bezpłatnego)

Jest wczesny marcowy poranek roku ok. 440 p.n.e. W Atenach wiosna rozkwitła już w pełni. Kilkanaście tysięcy ludzi wstrzymuje oddech. Zamienieni w słuch, czekają na słowa, które zaraz padną. Wschodzi słońce, pojawia się mężczyzna w kobiecym stroju i mówi:

O ukochana siostro ma, Ismeno!

Tak zapewne rozpoczynało się pierwsze przedstawienie Antygony wielkiego greckiego tragika Sofoklesa.

Niemal wszystko, co o nim wiemy, pochodzi z tradycji ustnej i wzmianek późniejszych pisarzy. Wbrew pozorom są to jednak źródła wiarygodne i warto im zaufać, czytając

życiorys Sofoklesa

W momencie wystawienia Antygony autor miał nieco ponad 50 lat, gdyż urodził się około 496 roku p.n.e. Żył i tworzył w okresie wielkiego rozkwitu swej ojczyzny - starożytnych Aten pod rządami Peryklesa.

Przyszedł na świat w podateńskiej wiosce Kolonos. Jego ojciec był rzemieślnikiem, a może właścicielem niewielkiego warsztatu produkującego broń.

Dzieciństwo musiało Sofoklesowi upływać tak samo, jak innym greckim chłopcom w tamtych czasach. Do siódmego roku życia pozostawał pod opieką kobiet, czas spędzając na zabawach i słuchaniu opowieści o mitycznych bohaterach. Mitologia - czyny Heraklesa, przebieg wojny trojańskiej czy tułaczka Odyseusza rozpalała wyobraźnię i kształtowała sumienia małych Ateńczyków.

Gdy skończył 6 lat, przeszedł pod opiekę mężczyzn i zaczął się uczyć. Wykształcenie, jakie otrzymał, wiązało się z greckim ideałem kalokagathii, czyli harmonijnego rozwoju ciała i ducha. Wiemy, że wspaniale tańczył i grał na lirze, zaś jego utwory świadczą o głębokiej znajomości mitologii i literatury greckiej. Podobno grając na lirze, przewodził chórowi śpiewającemu pieśń dziękczynną z powodu zwycięstwa Greków w bitwie pod Salaminą. Jeśli to prawda, to już w wieku około 15 lat Sofokles był wyróżniającym się artystą.

Pierwszy sukces pisarski świętował też w młodym, jak na greckie pojęcia, wieku. W 468 roku p.n.e. Odniósł zwycięstwo w zawodach dramaturgicznych, pokonawszy poprzedniego wielkiego mistrza, Ajschylosa. Sława, popularność i sukcesy teatralne nie opuszczą go już do końca życia. We wszystkich swoich występach w konkursie dramaturgów nigdy nie zajął trzeciego miejsca, zawsze był zwycięzcą lub zdobywcą drugiej nagrody.

Sukces artystyczny przyniósł Sofoklesowi szacunek i sympatię Ateńczyków. A to w starożytnych Atenach nieodłącznie wiązało się z większymi obowiązkami obywatelskimi. Współobywatele dwukrotnie powoływali dramaturga na stanowisko stratega (jeden z dziesięciu wybieranych na rok dowódców wojskowych). Był także przewodniczącym komisji zarządzającej kasą Ateńskiego Związku Morskiego. Zdobył przyjaźń wybitnego męża stanu Peryklesa, twórcy ateńskiej potęgi. Do kręgu jego przyjaciół należał także wielki historyk grecki Herodot.

Jednak w działalności publicznej nie wykazał się wielkimi talentami. Według ówczesnego świadectwa obowiązki swe spełniał nie lepiej niż pierwszy lepszy uczciwy Ateńczyk. Dużo bliższe były mu problemy moralności, prawa i czci oddawanej bogom. Był kapłanem Asklepiosa, boga-lekarza, którego kult wprowadził do Aten.

Zmarł w 406 roku p.n.e., przeżył więc około 90 lat. Kiedy umierał, kończyła się też świetność Aten. Miasto było oblężone przez wojska spartańskie. Ostatecznie zostało zdobyte w 404 roku p.n.e. I musiało uznać hegemonię (przywództwo) Sparty. Na swoje szczęście, Sofokles tego nie dożył.

Po śmierci został uznany za herosa. W komedii wystawionej w kilka miesięcy po jego śmierci mówi się o Sofoklesie jako człowieku, który pięknie żył, stworzył wiele pięknych dzieł i pięknie umarł.

Z jego śmiercią wiąże się też ciekawa legenda. Ponieważ grób rodzinny pisarza leżał poza murami miasta, które było otoczone przez Spartan, pogrzeb wydawał się niemożliwy. Jednak bogowie postanowili pomóc Sofoklesowi. Spartańskiemu wodzowi dwukrotnie pokazał się we śnie bóg Dionizos, żądając, by zezwolono na pochowanie jego sługi. Dopiero po drugiej wizycie boga spartański głównodowodzący ugiął się i wysłał do Aten gońca z pozwoleniem na przemarsz konduktu pogrzebowego do rodzinnej wsi tragika.

Rzecz jasna, ta piękna legenda niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Świadczy jednak o szacunku, jakim darzono pisarza już za życia.


Sofokles napisał ok. 120 utworów dramatycznych. Z tej wielkiej liczby dzieł do naszych czasów przetrwało tylko siedem. Łatwo się domyślić, że były to utwory najwybitniejsze, te, które cieszyły się największą popularnością, były częściej wystawiane od pozostałych, dzięki czemu zachowała się większa liczba ich kopii.

Wśród tych siedmiu utworów znajduje się, uznawana za największe dzieło ateńskiego tragika, Antygona.

Zanim jednak przyjrzymy się bliżej akcji tej sztuki, musimy powiedzieć


kilka słów o tragedii greckiej

Tragedia grecka wywodzi się z obrzędów ku czci Dionizosa - boga wina, winnej roślinności i płodnych sił przyrody. W swej najstarszej postaci była po prostu pieśnią śpiewaną przez chór ku czci tego boga. Zasadnicza przemiana obrzędu religijnego w teatr dokonała się, gdy Tespis, o którym prawie nic nie wiemy, wprowadził pierwszego aktora prowadzącego dialog z chórem.

Jego następcy dokonali dalszych zmian Ajschylos dodał drugiego aktora, tak więc bohaterowie mogli prowadzić dialog między sobą. Sofokles tworzył tragedie, w których na raz na scenie mogły występować trzy postacie. Ta liczba nigdy nie została już przekroczona.

Do końca istnienia tragedii greckiej jej bardzo ważnym elementem będzie chór pozostający przez cały czas na scenie, komentujący akcję, wyrażający autorskie przekonania i dialogujący z bohaterami.

Ten fakt odcisnął swoje piętno na budowie utworów. Składały się one z występujących na przemian pieśni chóru i scen dialogowych.

Rozpoczynał tragedię prologos - dialog między dwoma bohaterami lub liryczny monolog, zapowiadający wydarzenia sztuki. Potem na scenę wchodził chór śpiewający parodos, czyli pieśń, która była jakby dalszym ciągiem wprowadzenia w akcję. Dalej kolejno następowały po sobie rozwijające akcję sceny z udziałem aktorów (epejsodiony) i pieśni chóru (stasimony) komentujące przebieg wydarzeń. Gdy akcja dobiegała końca, schodzący chór śpiewał swoją ostatnią pieśń (exodos) podsumowującą sztukę.

Jak widać, tragedia grecka niewiele miała wspólnego z teatrem w naszym rozumieniu. Była wielkim przeżyciem duchowym dla wszystkich obywateli Aten, bliższym obrzędom religijnym niż teatrowi. Jej celem było katharsis, czyli oczyszczenie. Nie jest dla nas do końca jasne, na czym owo oczyszczenie polegało. Najczęściej przyjmuje się, że widz przeżywszy uczucia litości i strachu, uwalniał się od nich w życiu codziennym. Osobiście bliższa jest mi interpretacja, że było to oczyszczenie moralne, polegające na uświadomieniu sobie własnych win.

Jak by nie było, rozrywka, która dominuje we współczesnym teatrze, nie należała do najistotniejszych celów tragedii greckiej.

Nie pokazywano krwawych scen. O zbrodniach i trupach informował posłaniec, świadek wydarzeń, które toczyły się poza obrębem terenu gry. Takie traktowanie śmierci nie było spowodowane troską o wrażliwe sumienia widzów. To był efekt religijnego pochodzenia tragedii. W starożytnej Grecji krew była święta, nie imitowano jej, nie składano też krwawych ofiar na oczach ludzi.

Aby w pełni zrozumieć, czym była tragedia grecka, należy też wyobrazić sobie miejsce, w którym ją odgrywano. Budowane najczęściej na zboczach gór kamienne amfiteatry pomieścić mogły kilkanaście tysięcy widzów. Jest oczywistością, że tylko najbliżej siedzący widzowie mogliby widzieć mimikę twarzy aktorów czy szczegóły scenografii. Tego wszystkiego w teatrze greckim nie ma. Aktorzy (wyłącznie mężczyźni) występują w maskach, scenografia jest czysto umowna.

W ogóle teatr grecki to sztuka wyobraźni, w niewielkim stopniu naśladująca rzeczywistość. Wszystkie istotne informacje wyrażone są poprzez słowa bohaterów, a nie ich gesty, stroje czy mimikę. Pozostanie tajemnicą starożytnych Greków, w jaki sposób budowali swoje amfiteatry, w których każde słowo wypowiedziane na scenie słyszane jest w ostatnich rzędach.

Bardzo długo zachowa tragedia grecka swój związek z obrzędami religijnymi. Wystawiana z okazji Wielkich Dionizji za swój temat będzie miała mityczne wydarzenia, przed oczami widzów rozwijając opowieści o ludziach kierowanych wolą boską lub o ciążącym nad nimi fatum.

Dlatego znajomość mitologii ma podstawowe znaczenie dla zrozumienia tragedii greckiej. Żeby w pełni pojąć Antygonę, trzeba znać

mit o klątwie Labdakidów

W starożytnych greckich Tebach (nie mylić z Tebami w Egipcie) panował król Labdakos, założyciel dynastii, który niczym więcej w tej historii się nie zapisał. Jego syn, Lajos, został za swe czyny przeklęty. Najświętsza dla Greków wyrocznia w Delfach wyjawiła mu, że zostanie zabity przez własnego syna, który następnie poślubi swoją matkę.

Gdy więc Lajosowi i jego żonie, Jokaście, narodził się syn, rodzice przekazali go słudze z poleceniem, by dziecko porzucił w górach. Sługa musiał być dobrym człowiekiem, ponieważ nie spełnił polecenia. Małego chłopca przekazał pasterzom z Koryntu, którzy oddali niemowlę swej bezdzietnej królowej. I tak znajda został królewiczem Koryntu, przekonanym, że jest rodzonym synem pary królewskiej. Dano mu na imię Edyp.

Dorastał otoczony miłością przybranych rodziców. Wydawało się, że nic nie zmąci jego szczęścia. Jednak wszędzie znajdą się ludzie złośliwi lub zgorzkniali, którzy wykorzystają każdą okazję, by zniszczyć szczęście innych. Ktoś doniósł Edypowi o jego nieprawym pochodzeniu. Młodzieniec postanowił poznać prawdę i udał się do wyroczni w Delfach.

Tam zamiast prawdy (jak mu się wydawało) o swoim pochodzeniu, usłyszał wiadomość, jakiej zupełnie się nie spodziewał - że zbije własnego ojca i ożeni się ze swoją matką.

Przerażony Edyp postanowił oszukać los. (Trudno nie zauważyć, że jest to już druga w tej opowieści próba ucieczki przed przeznaczeniem). Przekonany, że jego rodzice pozostali w Koryncie, postanowił nie wracać nigdy do tego miasta.

Ruszył przed siebie. Na wąskiej górskiej drodze spotkał jakiegoś mężczyznę. Pokłócili się, kto ma komu zejść z drogi. Od kłótni przeszli do bijatyki. Edyp zabił nieznajomego i poszedł dalej. Nie miał pojęcia, że właśnie wypełniła się połowa przepowiedni - zamordowanym był nie kto inny, jak jego rodzony ojciec, Lajos.

W swej wędrówce dotarł oczywiście do Teb, w których po śmierci Lajosa panował brat Jokasty, Kreon. Miasto zostało nawiedzone przez straszliwego potwora, kobietę o lwim ciele ze skrzydłami - Sfinksa. Sfinks zadawał przechodniom zagadkę:

Jakie zwierzę rankiem
chodzi na czterech nogach,
w południe na dwóch,
a wieczorem na trzech?

Każdy, kto nie potrafił rozwiązać zagadki, był natychmiast pożerany.

Edyp pokonał Sfinksa. Odgadł, że chodzi o człowieka, który w niemowlęctwie (ranek) raczkuje, a w starych latach (wieczór) chodzi o lasce.

Zrozpaczony Sfinks rzucił się w przepaść, a Edyp stał się tebańskim bohaterem. Oddano mu tron królewski i rękę królowej-wdowy, Jokasty. Tak spełniła się druga część przepowiedni, ale o tym jak na razie nie wiedział nikt.

Przez wiele lat trwały niczym niezmącone rządy Edypa nad Tebami. Równie dobrze działo się w jego domu - z małżeństwa z Jokastą doczekał się dwóch synów, Eteoklesa i Polinejkesa (Polinika), oraz dwóch córek, Antygony i Ismeny. Były to jego dzieci, a zarazem przyrodnie rodzeństwo!

Jednak szczęście w przeklętym domu nie może trwać wiecznie. Po jakimś czasie w Tebach wybuchła zaraza. Wyrocznia w Delfach wyjaśniła Tebańczykom, że ich miasto cierpi, ponieważ żyje w nim nieukarany zabójca Lajosa. Edyp wdraża energiczne śledztwo. W jego trakcie coraz bardziej odsłania się przerażająca prawda o śmierci Lajosa. Gdy w końcu wszystko wyjdzie na jaw, Jokasta się powiesi, a Edyp w szale rozpaczy wykłuje sobie oczy i pójdzie na dobrowolne wygnanie. (O tych wydarzeniach opowiada tragedia Sofoklesa Król Edyp). Towarzyszyć mu będzie córka, Antygona. Według Sofoklesa, niewidomy król umarł i został pochowany w rodzinnej wiosce wielkiego tragika, Kolonos. (Końcowe lata życia nieszczęsnego króla ukazuje tragedia Edyp w Kolonie).

W uwolnionych od zarazy Tebach władzę objęli synowie Edypa. Jednak niedługo trwały zgodne rządy. Eteokles wygnał Polinika i został jednowładcą.

Wygnaniec nie pogodził się z niesprawiedliwością. Udał się do Argos, gdzie udało mu się zdobyć miłość córki królewskiej. Zostawszy zięciem władcy, namówił go do podjęcia wyprawy przeciw Tebom.

Zdobył zaufanie i pomoc jeszcze pięciu innych wodzów i tak rozpoczęła się wyprawa znana pod nazwą siedmiu przeciw Tebom.

W walce pod murami miasta zginęli wszyscy oprócz króla Argos wodzowie napastników. Teby zostały uratowane, ale radość zwycięzców zmąciła śmierć ich króla Eteokles zginął w bratobójczym pojedynku z Polinikiem.

Władzę w mieście ponownie objął Kreon. Jego pierwszą decyzją był rozkaz, by Eteoklesa pochować z wszelkimi honorami, a Polinika pozostawić ptakom na pożarcie.

W tym momencie rozpoczyna się akcja Antygony.