Człowiek wobec Boga, natury i losu. |
Juliusz Słowacki
Rozlałeś tęczę blasków promienistą; Przede mną gasisz w lazurowéj wodzie Gwiazdę ognistą... Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze, Smutno mi, Boże! Jak puste kłosy, z podniesioną głową Stoję rozkoszy próżen i dosytu... Dla obcych ludzi mam twarz jednakową, Ciszę błękitu. Ale przed Tobą głąb serca otworzę, Smutno mi, Boże! Jako na matki odejście się żali Mała dziecina, tak ja płaczu bliski, Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali Ostatnie błyski... Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze, Smutno mi, Boże! Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany, Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem, Widziałem lotne w powietrzu bociany Długim szeregiem. Żem je znał kiedyś na polskim ugorze, Smutno mi, Boże! Żem często dumał nad mogiłą ludzi, Żem prawie nie znał rodzinnego domu, Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi Przy blaskach gromu, Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę, Smutno mi, Boże! Ty będziesz widział moje białe kości W straż nie oddane kolumnowym czołom; Alem jest jako człowiek, co zazdrości Mogił popiołom... Więc że mieć będę niespokojne łoże, Smutno mi, Boże! Kazano w kraju niewinnéj dziecinie Modlić się za mnie co dzień... A ja przecie Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie, Płynąc po świecie... Więc, że modlitwa dziecka nic nie może, Smutno mi, Boże! Na tęczę blasków, którą tak ogromnie Anieli Twoi w niebie rozpostarli, Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie Patrzący - marli. Nim się przed moją nicością ukorzę, Smutno mi, Boże! Pisałem o zachodzie słońca, |
Konstruowanie pracy
Analiza tematu Temat nakazuje: - dokonanie analizy Hymnu Słowackiego, - rozważenie, na podstawie analizy tekstu, stosunku człowieka do Boga, natury i losu. Nie jest więc moim zadaniem wyrażenie własnych poglądów, muszę skupić się na tekście poety; - mam także odpowiedzieć na pytanie, czy wiersz ten realizuje cechy gatunkowe hymnu, muszę więc przypomnieć definicję tego gatunku lirycznego.
Wstęp We wstępie mogę powiedzieć, że Hymn jest niewątpliwie utworem poświęconym tematowi Boga i człowieka, a więc problematyce dosyć często poruszanej przez polski romantyzm. Krótko nakreślę różnorodne realizacje tego tematu: od prometejskiego buntu Konrada z III części Dziadów i karę, jaka go spotyka, przez obraz świata bez Boga w Nie-Boskiej Komedii i wywołane tym ponowne nadejście Chrystusa, po nagrodzoną proroczą wizją pokorę księdza Piotra z III części Dziadów. Zakończę wstęp przypuszczeniem, że najprawdopodobniej Hymn wpisuje się w tę klasę utworów, próbujących wyjaśnić związek człowieka z Bogiem.
Rozwinięcie 1. Cechy formalne utworu. Zacznę od końcowej części polecenia - określenia, na ile wiersz Słowackiego realizuje założenia gatunkowe hymnu. Hymn to utwór o patriotycznej lub religijnej tematyce i podniosłym nastroju, wysławiający jakieś dobro niezwykle ważne dla danej społeczności (Ojczyznę, Boga, wolność). Już po pierwszej lekturze tekstu można zauważyć, że wiersz Słowackiego niewiele ma wspólnego z tak pojętym hymnem. Nie sławi Boga, nie jest utrzymany w podniosłym nastroju, nie wyraża sądów wspólnych dla większej grupy ludzi. Dlaczego więc poeta w ten sposób zatytułował swój utwór? Mogę przypuszczać, że tytuł jest ironiczny lub szyderczy. Ale w tekście nie ma śladu ironii, więc to przypuszczenie trzeba odrzucić. Na razie nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi na postawione powyżej pytanie. Poprzestanę na przypuszczeniu, że jeżeli Słowacki nazwał swój wiersz Hymnem, to znaczy, że chciał nam zwrócić uwagę na jakąś istotną własność tego utworu. Zapewne wskazać, że jest to tekst poświęcony Bogu. Swoje przypuszczenie sprawdzę w kolejnym kroku. 2. Adresat utworu. Wypowiedź jest oczywiście skierowana do Boga. W ośmiu zwrotkach jest On przywoływany 13 razy, 9 razy przy użyciu wołacza, 4 razy przy użyciu zaimków Ty, Twój. Stwierdzam, że jest to bardzo duże natężenie form bezpośredniego zwrotu do Boga, co potwierdza moje przypuszczenie z punktu 2 - Bóg jest tematem Hymnu Słowackiego. Jednak niezgodność utworu ze wzorcem gatunkowym świadczy, iż nie jest On tematem jedynym. Aby określić pełny zakres tematyczny tekstu, przyjrzę się budowie wiersza. 3. Budowa utworu. Wiersz składa się z ośmiu sześciowersowych strof, z których każda kończy się refrenicznym zwrotem: Smutno mi, Boże! Pozwoliło mi to już wyciągnąć wniosek, że tekst został poświęcony Bogu, teraz mogę określić kolejny temat utworu. Jest nim ktoś, kto mówi "smutno MI": podmiot liryczny, Polak, wędrowiec, tułacz, po prostu człowiek. To on informuje Boga o stanie swojej duszy, w której panuje dojmujący smutek 4. Podsumowanie wstępnych spostrzeżeń. Wiersz ma charakter lirycznego wyznania skierowanego przez człowieka do Boga. Człowiek jest nadawcą wypowiedzi, Bóg jej adresatem, a ich wzajemny stosunek stanowi tematykę wiersza. 5. Analiza utworu. Analiza utworu literackiego ma za zadanie odsłonięcie jego najważniejszych sensów, ma dostarczyć informacji, jak rozumieć słowa użyte przez pisarza. Powinna być przeprowadzana w układzie linearnym od początku do końca utworu. Strofa pierwsza: W tym miejscu można wykorzystać informację Słowackiego o okolicznościach powstania Hymnu: Pisałem o zachodzie słońca, na morzu przed Aleksandrią. Pierwsza zwrotka to poetycki opis zachodu słońca - "gwiazdy ognistej". To przepiękne zjawisko sygnalizowane słowami: "tęcza blasków promienista", "lazurowa woda", "niebo Ty złocisz i morze", zamiast zachwytu wywołuje w osobie mówiącej smutek. Nie znamy przyczyny tego stanu, możemy się jednak domyślać, że jest poważna. Zapewne nieco wyjaśnień udzieli nam Strofa druga w której podmiot liryczny zaczyna przekazywać informacje o sobie. Dowiadujemy się, że przepełnia go poczucie pustki, jest "próżen", porównuje się do pustych kłosów. Co gorsza nie jest w stanie otworzyć się przed innymi ludźmi ("Dla obcych ludzi mam twarz jednakową"), znaleźć pociechę w wyznaniu swoich uczuć. Może przekazać je jedynie Bogu ("Ale przed Tobą głąb serca otworzę"). Można zaryzykować przypuszczenie, że mówiący czuje się straszliwie samotny i jedynie w Bogu widzi pociechę. Strofa trzecia częściowo potwierdza te przypuszczenia. Podmiot porównuje swój smutek do uczuć dziecka pozostawionego przez matkę, a więc skazanego na samotność najgorszą z możliwych. W efekcie nawet świadomość na ogół niosąca pokrzepienie - że słońca, które "rzuca z fali/ Ostatnie błyski", następnego dnia wzejdzie przecież na nowo, nie daje mówiącemu pociechy. To, że po nocy nadejdzie dzień, niewiele dla niego znaczy. Wszystko wskazuje na to, że podmiot uważa, iż dla niego nie ma nadziei. Strofa czwarta to zarówno potwierdzenie naszych wcześniejszych przypuszczeń, jak i kolejne informacje o przyczynach uczuć osoby mówiącej. Czuje się ona zagubiona (tak należ rozumieć słowo "obłąkany") w bezmiarze oceanu ("Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem"). Trudno o lepsze określenie stanu przeogromnej samotności. Potęga natury wpływa na mówiącego deprymująco, potęgując jego poczucie wyobcowania. Wers przedostatni prowadzi do uściślenia przyczyny smutku. Podmiot to Polak, który dostrzegł, tak dobrze znane z rodzimego krajobrazu, bociany i ten widok obudził w nim tęsknotę. Znając inne utwory romantyczne, można przypuszczać, że kluczem do odczytania tekstu Słowackiego będzie sytuacja polskiego emigranta. Strofa piąta jednak przeczy takiej hipotezie. Ani razu nie pada słowo: Polska, natomiast przeżycia podmiotu mają wyraźny charakter ogólnoludzki. Mówiący przedstawia się jako człowiek, który wcześnie utracił rodzinę ("Żem prawie nie znał rodzinnego domu"), którego życie zbiegło na ciągłej pielgrzymce wśród niebezpieczeństw ("przy blaskach gromu"), dla którego śmierć jest ważnym doznaniem egzystencjalnym ("Żem często dumał nad mogiłą ludzi"). Ponieważ największe przerażenie budzi w osobie mówiącej brak znajomości celu własnego życia, niepewność, gdzie i w jaki sposób się ono zakończy ("nie wiem, gdzie się w mogiłę położę"), można przypuścić, że przez pielgrzymkę należy rozumieć poszukiwanie sensu życia. W ten sposób rozmyślania nadawcy wypowiedzi zyskują sens ogólnoludzki, dotyczą wspólnej wszystkim istotom z gatunku homo sapiens potrzeby znajomości celu istnienia. Podobnie użycie sformułowania "nad mogiłą ludzi" (zamiast "nad mogiłami...") świadczy, iż celem refleksji podmiotu była śmierć jako zjawisko, tak przecież istotne dla ludzkiej egzystencji, a nie zgon konkretnych osób. Strofa szósta w całości poświęcona problemowi pośmiertnego losu podmiotu, potwierdza poprzednie ustalenia. Źródłem cierpień mówiącego jest fakt, iż nie wie, czy w ogóle zostanie złożony w grobie ("moje białe kości/ w straż nie oddane kolumnowym czołom"), wręcz jest przekonany, że nie zazna spokoju i po śmierci ("że mieć będę niespokojne łoże"). Jest to uczucie na tyle przejmujące, iż podmiot "zazdrości mogił popiołom", czyli zmarłym. Zgodnie z tym, co ustaliśmy wcześniej, mówiący uważa, że dla niego nie ma nadziei, jego tułaczka nie może zakończyć się pociechą i uspokojeniem. Pojawia się jednak w tej strofie również element boskiej wszechmocy. Bóg wie wszystko, zna przyszłe losy ludzi, jest wszędzie ("Ty będziesz widział moje białe kości"). Do tej pory Bóg był jedynym słuchaczem osoby mówiącej, odbiorcą jego wyznania. Można powiedzieć, że podmiot traktuje Boga jako jedynego przyjaciela, a relacja między nimi jest bardzo intymna. W szóstej zwrotce ten wzajemny stosunek nieco się zmienia, dochodzi do niego element Boskiego panowania nad człowiekiem. Strofa siódma w pierwszym momencie może zaskakiwać. Okazuje się, że osobie mówiącej nie może pomóc nawet modlitwa dziecka, która - jak powszechnie się uważa - ma wielką moc. Jeśli połączymy to przekonanie ze świadomością Boskiej wszechmocy wyrażoną w strofie szóstej, może zrodzić się pytanie: czy Bóg jest aż tak nieczuły? Najpierw jednak zapytajmy, dlaczego "modlitwa dziecka nic nie może", dlaczego podmiot jest przekonany, że jego "okręt nie do kraju płynie". O jaki kraj chodzi? Jeśli odpowiemy na to pytanie, wykorzystując poprzednie ustalenia, to jasnym staje się, iż kraj oznacza tu miejsce, gdzie wszystko jest pewne, gdzie człowiek zna cel swojego istnienia i wie, jaki będzie jego kres. Są to marzenia nierealne do spełnienia i trudno się dziwić, że nawet modlitwa dziecka nie może tego zmienić. Każdy zapewne przeżywa momenty, gdy rozpaczliwie pragnie poznać cel i wyższy sens swojego życia, jednak taka wiedza nie może być dana człowiekowi i trzeba się z tym pogodzić. Strofa ósma i ostatnia rozwiewa wszelkie niejasności. Jeśli do tego momentu ktoś miał wątpliwości, czy proponowana analiza jest prawdziwa, musi je teraz porzucić. "Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie/ Patrzący - marli". Ludzie - nie "wygnańcy", "emigranci" "Polacy". Podmiot jednoznacznie stwierdza, że jego rozważania i problemy mają charakter ogólnoludzki. Potwierdza też, że osią tych refleksji jest śmierć jako zjawisko. Każdy człowiek kiedyś umrze i nikt nie zna ani miejsca, ani godziny zgonu. Świadomość śmierci stanowi podstawowe doznanie wspólne wszystkim ludziom. Po raz kolejny także piękno natury nie może przynieść pociechy mówiącemu. Natura jest wieczna, ludzkie życie ulotne. I również po raz kolejny Bóg okazuje się jedynym źródłem pociechy. Jak rozumieć słowa: "Nim się przed moją nicością ukorzę"? Chyba dosłownie: zaraz się pogodzę ze swoją przemijalnością, ulotnością. Słowo "ukorzę" może oznaczać tylko jedno: przed Tobą, Panie. Jest to również rodzaj przeprosin za własny bunt, bo przecież smutek w obliczu nieuniknionych wyroków Boskich był rodzajem buntu. Ale całe rozważania doprowadziły mówiącego do pogodzenia z własnym losem i z Bogiem. Można jeszcze spytać, jaka myśl bezpośrednio doprowadziła do owego pojednania. Została ona wyrażona w pierwszych czterech wersach. Co prawda człowiek jest "nicością", ale ludzkość jest wieczna. I tak samo wieczna jest opieka Boża nad ludźmi. Jeśli "tęczę blasków", którą widzi mówiący, "Anieli... W niebie rozpostarli", to i tę nową w sto lat później nie kto inny rozpali. Bóg czuwa nad każdym człowiekiem, więc również nad ludzkością.
Podsumowanie Religijność Hymnu Słowackiego to religijność nowego typu, niezwykle indywidualna, co można uznać za rys znamienny dla romantyzmu. Również stosunek do Boga wydaje się niezbyt typowy dla polskiego katolicyzmu obrzędowego. Podmiot liryczny buduje szczególną, intymną więź z Bogiem, który staje się jedynym powiernikiem człowieka, nie tracąc przy tym nic ze swej wszechmocy. Jest zarazem przyjacielem i opiekunem, stanowiąc równocześnie jedyny i ostateczny autorytet. Podobnie jak Konrad i ksiądz Piotr z III części Dziadów, podmiot liryczny Hymnu zwraca się wprost do Boga, bez pomocy pośredników. Dużo bliższa jest mu jednak postawa pokory tego ostatniego niż prometejski bunt Konrada. Można powiedzieć, że godzi obie te postawy. Smutek z powodu ludzkiej kondycji zbliża go do Konrada, pogodzenie z losem - do księdza Piotra. Los człowieka jawi się mówiącemu jako wielka niewiadoma, na którą żaden śmiertelnik nie ma wpływu, więcej - nie może nawet jej poznać. Jest jak statek "na wielkim morzu obłąkany, / Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem". Jedyny pewny element w tej pielgrzymce przez życie to śmierć (ale spokojny grób już nie). Cała ludzka egzystencja to ciągła wędrówka do celu znanego jedynie Bogu. Początkowo taka refleksja budzi dojmujący smutek mówiącego, jednak w miarę rozwoju jego wyznania żal ustępuje pogodzeniu. Przyczynia się do tego nie tylko przekonanie, że jest Ktoś, kto wie wszystko, lecz również świadomość, że o ile człowiek przemija bez śladu, o tyle ludzkość wciąż trwa, otoczona Boską opieką. W takiej refleksji natura - jakże istotna dla romantyków, niejednokrotnie antropomorfizowana lub idealizowana - może być jedynie znakiem boskiej potęgi i ludzkiej małości. Niezwykle piękne zjawisko przyrody, jakim jest zachód słońca na morzu u afrykańskich brzegów, wywołuje wyłącznie smutek, nostalgię i poczucie wyobcowania osoby mówiącej. Nawet uświadomienie cykliczności zachodów i wschodów słońca nie przynosi otuchy, daje ją dopiero przekonanie, że za tymi zjawiskami stoi Stwórca. Niewątpliwie Hymnu Słowackiego nie można uznać za klasyczną realizację zasad gatunkowych, jednak utwór ten stanowi przykład liryki głęboko religijnej i sławiącej Boga. |