Kłamstwo niech kłamstwo znaczy "Michnikowszczyznę" Rafała Ziemkiewicza przeczytałem z prawdziwą przyjemnością, nie tyle ze względu na jej odkrywczość, bo od lat co najmniej 8 mam podobne poglądy jak autor, ile z powodu usystematyzowania i zbiorczego uargumentowania tego wszystkiego, co już wiemy o Adamie Michniku i jego wyznawcach. Mam wiele podziwu dla RAZ-a - znów, nie tyle za odwagę intelektualną, ile za ogrom poświęcenia i benedyktyńskiej cierpliwości w obcowaniu z dziełami Naczelnego Redaktora "Gazety Wyborczej". Z niecierpliwością czekałem na recenzję książki Ziemkiewicza w GW, przekonany, że tym razem redakcja nie może zastosować swej stałej taktyki przemilczenia. Z góry zacierałem ręce na samą myśl, do jakich argumentów posuną się tym razem dyżurni publicyści Wyborczej. Niestety, w recenzji Ewy Milewicz poza stronniczym doborem cytatów, z których nic nie wynika, czepianiem się o drobne błędy, które urosły do rangi nie wiedzieć jakiego przestępstwa (pomyłka w dacie śmierci ks. Popiełuszki), znalazłem tylko dwa (!) istotne sformułowania. Po pierwsze: [Michnik] "Napisał w 2004 r., że żałuje "przesady niektórych gestów i wypowiedzi". Napisał, że ma poczucie winy. Napisał, że jego zdanie o honorze Kiszczaka było "bez sensu". "Nie do mnie należy wyrokowanie, kto jest, a kto nie jest człowiekiem honoru. Pani Milewicz kpi czy o drogę pyta? w 2004?! Kiedy już było jasne, że imperium Michnika leży w gruzach? To zupełnie tak jak przeprosiny biskupa Wielgusa w kilka godzin po przejęciu urzędu. A co ważniejsze - z cytatu jednoznacznie wynika, że Michnik nie tyle żałuje swojej wypowiedzi o Kiszczaku, ile stwierdza, że nie jest powołany do oceniania czyjegokolwiek honoru. Może Kiszczak nie jest człowiekiem honoru, może jest, Michnik nie będzie tego oceniać. I drugie - dużo ważniejsze: "Gazeta" poświęciła ofiarom stanu wojennego dziesiątki tekstów. Reportaże o kopalni Wujek, procesie taterników, zastrzelonych w Lubiniu, kilka wielkich tekstów Wojciecha Tochmana zgłębiających sprawę Grzegorza Przemyka, i to zarówno o załodze karetki pogotowia niesłusznie skazanej za pobicie Przemyka, jak i teksty o koledze Przemyka, świadku pobicia, jak i wreszcie - tekst o samym Przemyku i jego mamie Barbarze Sadowskiej. Same teksty Tochmana o sprawie Przemyka to materiał na przejmującą książkę. Teksty o internowanych, kobietach "Solidarności". O studencie Marcinie Antonowiczu, który zginął w niejasnych okolicznościach. Teksty o ks. Sylwestrze Zychu i ks. Suchowolcu. Dodatki lokalne do "Gazety" poświęcone stanowi wojennemu. Wywiady z ludźmi opozycji. Nie licząc sprawozdań z kolejnych zakrętów procesów sądowych. Tu się trochę wystraszyłem - czyżbym miał aż takie dziury w pamięci? Co prawda Ziemkiewicz pisał nie o całej działalności Gazety, a jedynie o numerach rocznicowych na 13 grudnia każdego roku (ot, taka mała manipulacja w stylu michnikoidów), ale ja w swych wspomnieniach, a przez wiele lat czytałem GW od dechy do dechy, zapamiętałem, że Wyborcza niewiele mówiła na temat ofiar, rozczulając się za to nad katami. Kurczę! Tak sobie zakłamałem pamięć? Ale wczytałem się w tekst Ewy Milewicz i coś mnie w nim uderzyło. Publicystka wymienia jako przykłady zaangażowania Gazety w sprawę ofiar stanu wojennego jedynie teksty o wydarzeniach, o których nawet małe dzieci wiedzą. Kopalnia Wujek, księża Popiełuszko, Zych i Suchowolec, Grzegorz Przemyk? Czyż można było o tych sprawach nie pisać? a mi marzyłby się cykl reprtaży o nieznanych ofiarach SB ujawnionych przez komisję Rokity. Czegoś takiego nigdy nie było. Co więcej, jakoś ta wyliczanka Ewy Milewicz strasznie mało konkretna. Ja bym napisał: w okresie od - do pisaliśmy tyle a tyle razy np. O sprawie kopalni Wujek, w tym było tyle a tyle notatek, tyle artykułów, wywiadów, reportaży. A tu ani słowa. Postanowiłem naprawić to niedopatrzenie. O ile jednak pani Milewicz byłoby bardzo łatwo te dane z redakcyjnej bazy wyciągnąć, o tyle ja musiałem się sporo napracować i ograniczyć. Ponieważ nie mam czasu na żmudne ślęczenie w bibliotece, ani nie zamierzam bulić Wyborczej 300 PLN miesięcznie za dostęp do jej internetowego archiwum, skazany byłem na teksty zamieszczone na portalu gazeta.pl. A i tak przejrzenie ich wszystkich było nierealne. Ograniczyłem się więc do tekstów sprzed 1.01.2003, za datę graniczną uznając początek afery Rywina i pojawienie się konkurencji przełamującej monopol GW. Po wrzuceniu hasła "kopalnia wujek" w wyszukiwarkę gazeta.pl otrzymałem następujące wyniki: Teksty (663) Zdjęcia (79) Mp3 (30)
11 tekstów spośród 203! 5 %! z prawie 14 lat! A oto ta złota jedenastka:
1. Diariusz stanu wojennego w Lublinie (2002-12-12) Od profesora Czesława Michałowskiego otrzymaliśmy dziennik, który pisał 21 lat temu, po wprowadzeniu stanu wojennego. Dziś publikujemy fragmenty tego dziennika, opisujące pierwszy tydzień "wojny polsko-jaruzelskiej". Nie wiem, czy ktoś przeczytał tę książkę ("Dziennik stanu wojennego"). Ja ją przejrzałem i zdecydowałem, że miałka. Raczej miałem rację. Cytuję koniec (czyli z reguły najmocniejszy fragment) tekstu z Wyborczej: W mieście dekrety Rady Państwa o wprowadzeniu stanu wojennego poplamiono czerwoną farbą. Duże opady śniegu i utrzymujący się silny mróz powodują częste i wielogodzinne opóźnienia pociągów. W osiedlowym sklepie udało mi się kupić 10 dag rodzynek. To prawdziwy rarytas. Kosztowały 22 zł, a uprzednio 9 zł. Święta Bożego Narodzenia będą bogatsze. 2. Reportaż: 16 grudnia pod oknami familoków obok kopalni Wujek (2001-12-14) Bardzo ładny reportaż. Sęk w tym, że nie w wydaniu ogólnopolskim, a tylko w dodatku katowickim. A już w Katowicach chyba nie dało się milczeć o "Wujku"? 3. W imię ojca Reportaż Aleksandry Klich (2001-12-14) Niby niezły reportaż - tragedia w Wujku oczami dzieci zamordowanych. Ale spinająca go klamra - wbrew sztuce dziennikarskiej - zawiera te same słowa: Gdy opowiadam moim dzieciom o dziadku, jestem z niego dumna, chociaż wolałabym, żeby to nie mój ojciec był bohaterem z Wujka. 4. Opowiadają górnicy z Wujka (2001-12-14) Walczyli o lepszy los dla siebie i swoich kolegów z kopalni. Potem, gdy stan wojenny się skończył, zapomniano o nich. - Nie o to walczyliśmy - mówi jeden z górników z Wujka, który 20 lat temu odniósł rany podczas pacyfikacji kopalni. Już lead zamieszczony w wyszukiwarce mówi sam za siebie. Dalej jest tak samo albo jeszcze lepiej. 5. O czym myślą krwiożercze demony (2001-12-12) O powstaniu "Solidarności", stanie wojennym, 20 lat po 13 grudnia z Barbarą Labudą rozmawia Paweł Smoleński Niby bardzo dobry wywiad. Ale... parę cytatów: Uświadomiłam sobie całkiem niedawno, że stan wojenny kazał mi zachowywać się absurdalnie, niedorzecznie, infantylnie. Byłam uczestnikiem jakiejś ponurej gry-nie-gry w policjantów i złodziei. Pamiętam rozmowę z kimś z mojej rodziny gdzieś w 1988 r. O generale Jaruzelskim. Dziś tak bym nie mówiła, bo tak nie myślę, ale wtedy uważałam, że to zbrodniarz, bardzo zły człowiek. Ten ktoś mówił: pomyśl racjonalnie, przecież mogli was powystrzelać, a jakoś się pilnowali, w stanie wojennym nie przelano dużo krwi. Nie umiałam się z tym zgodzić. Po błędach popełnionych w latach 90. bardzo trudno jest przyznać "Solidarności" historyczną rację. 6. Karol Modzelewski: Nie mieliśmy szans (2001-12-07) Tekst z 1997-12-13. Karol Modzelewski w rozmowie z Arturem Domosławskim. Obrona stanu wojennego jako nieuchronnego i wymuszonego przez Rosjan. Coś dodać? 7. Ofiary w kopalniach Wujek i Manifest Lipcowy w reportażu Tomasza Toszy (2001-12-07) Tekst z 1997-12-13 Niezły reportaż. Ale to zakończenie... I tylko czasem tak sobie marzę, żeby któryś z tych milicjantów zadzwonił, nawet się nie przedstawiał, tylko powiedział: Wiesz, przepraszam. Strzelaliśmy. Wtedy inaczej się nie dało. Teraz mamy poukładane życie, żony, dzieci. Nie chcemy iść do więzienia. Wybacz. 8. Jacek HUGO-BADER tropił losy milicjantów, którzy strzelali w kopalniach Wujek i Manifest Lipcowy (artykuł z marca 1993 roku) (2001-10-29) Pierwszy chce zostać świadkiem Jehowy, szósty założył firmę, dziewiąty uciekł w Bieszczady, jedenasty jest pirotechnikiem, dwudziesty czwarty popełnił samobójstwo... Znowu sam lead wystarczy. A w środku jeszcze lepiej. No normalnie zomowcy jako ofiary Losu. 9. Pożegnanie z bronią, cz. III (2001-02-02) Z gen. Czesławem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem rozmawiają Agnieszka Kublik i Monika Olejnik Pamiętny wywiad-rzeka. O czym tu jeszcze mówić? Gdzie przeciwwaga dla wspólnego wystąpienia AM z Kiszczakiem? Jeden cytat dla przypomnienia: Kiszczak: Ja jestem w tej komfortowej sytuacji, że nigdy nie wydałem rozkazu użycia broni. Nigdy. Michnik: Gdy oceniam stan wojenny z dzisiejszej perspektywy, to myślę, że to był taki stan wojenny, w którym władze kierowały się logiką unikania ofiar. To nie był pucz typu pinochetowskiego, w którym chodzi o fizyczną eliminację wroga. (...) To jednak był wyjątkowo łagodny zamach stanu. Najłagodniejszy zamach stanu w XX wieku. 10. List w sprawie artykułu gen. Kiszczaka (1999-03-19) Lata osiemdziesiąte nie były "dobrymi czasami dla Kościoła" - polemika z gen. Czesławem Kiszczakiem Bardzo ostry tekst. Nareszcie! Ale kto go napisał? Sprawdzam pracowicie w archiwum Wyborczej (bo redakcja portalu nie podaje nazwisk autorów, taka bylejakość). I okazuje się, że jest to list W. Kamińskiego z KAI, a nie wypowiedź kogoś z GW. 11. Stan wojenny. Raport sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej (1996-10-09) (część i i II). Lesław Maleszka omawia dyskusję w sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, rozpatrującej wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu osób odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego. Chyba nie trzeba komentować. Maleszka jako "rozdarta sosna" - I chciałby satysfakcji moralnej z tytułu postawienia twórców stanu wojennego przed TS, i wie, że byłoby to bezprawne. Ogólnie - jedna wielka niemożność.
W sumie:
I powtórzę - dotyczy to ofiar pacyfikacji Wujka, najbardziej znanej sprawy stanu wojennego. Wystarczy wrzucić do wyszukiwarki hasło "komisja Rokity" albo nazwisko dowolnej osoby z listy ofiar ustalonej przez tę komisję. Co powiedziałem, to zrobiłem. Wrzuciłem w archiwum jedno nazwisko z listy Rokity - Jerzy Karwacki. Pracował w Zakładach Przemysłu Metalowego im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Podczas manifestacji pod pomnikiem poznańskiego Czerwca '56 został zatrzymany przez milicjantów i zabrany na przesłuchanie do III komisariatu MO. Dzień później znaleziono go martwego przy nasypie tramwajowym na Osiedlu Lecha. Bardzo typowy los dla osób z listy ustalonej przez komisję Rokity. Wyszło 9 (!) wyników, z czego 5 z lat 89-03, ale tylko 1 o ofiarach (pozostałe to zapewne przypadkowa zbieżność nazwisk). 1 raz pojawił się Jerzy Karwacki na stronach Wyborczej przed 2006 rokiem! Kiszczak w tym czasie tylko jako autor bawił 14 razy. I o czym my mówimy? To może ktoś inny uratuje Wyborczą? Bogdan Włosik: Lat 20. Dla mieszkańców Nowej Huty stał się postacią prawie świętą. Uczył się w technikum, pracował w Hucie im. Lenina. Podczas demonstracji 13 października zastrzelił go na ulicy, pod kościołem Arka Pana, kapitan Służby Bezpieczeństwa po cywilnemu - tłumaczył potem, że działał w obronie własnej. Pogrzeb był jedną z największych manifestacji stanu wojennego - wzięło w nim udział 20 tys. Osób. Kwiaty pokryły grobowiec na wysokość 2, 5 metra. Dziś zabitemu poświęcony jest coroczny bieg uliczny. Jest też bohaterem sztuki teatralnej "Kochałam Bogdana" o historii Nowej Huty. Wrzucam do wyszukiwarki "bogdan włosik". Jest wynik! 13 tytułów w archiwum, 9 na portalu. Z tego 7 to informacja o sztuce "Kochałam Bogdana", a jeden o Biegu Memoriałowym im. Bogdana Włosika. Poza tym jedna króciutka notatka, którą przytoczyłem, pochodząca z 2006 roku. Można niby zapytać - czy jest jakaś gazeta, która napisała 13-krotnie o Bogdanie Włosiku? Nie wiem i wcale mnie to nie interesuje. Nie znam innych gazet, które miały ambicje podobne do Wyborczej. Komisji Rokity Wyborcza poświęciła 50 notek prasowych (tytuły w archiwum mówią same za siebie). A gdyby nawet znaleźć wśród nich z jedno rzetelne omówienie prac komisji, której działalność przeszła zupełnie bez echa, a jej ustalenia szerokie kręgi społeczeństwa poznały dopiero w 2006 roku, to cóżby to znaczyło wobec wielokrotnego oddawania łamów zbrodniarzom komunistycznym? Przypomnijmy: Kiszczak jako autor tekstów pojawia się w archiwum Wyborczej 14 razy, notek, w których pada nazwisko Bogdana Włosika, było 13! Do tego dodać należy wywiady z twórcami stanu wojennego, artykuły Michnika i jego podwładnych w obronie komunistów, ataki na próby rozliczeń, na żądanie sprawiedliwości, na lustrację. Ile tego było? To dopiero były dziesiątki tekstów - poważnie potraktowanych tekstów, zamieszczanych na pierwszych stronach! Wnioski: 1) Sądzę, że liczba przeanalizowanych tekstów nie ma tu znaczenia, istotne są proporcje. Otóż spośród ponad 1000 tekstów, które pokazuje archiwum GW, na portalu gazeta.pl zamieszczonych jest ponad 600. TYLKO 203 z nich pochodzą sprzed 2003 r., a zaledwie trzy z tych 203 są godne uwagi (choć nie bez zastrzeżeń), natomiast cztery - oburzające. To mówi samo za siebie. Więc: 2) Pani Milewicz, gdzie te dziesiątki artykułów? Nie, moja pamięć nie błądzi. To pani kłamie. |