Jakub i Wilhelm Grimm
ŚNIEŻKA

(tekst nie wszedł do wydania książkowego)
Przełożyli Emilia Bielicka i Marceli Tarnowski

Pewnego razu, podczas srogiej zimy, kiedy sypały się płatki śniegu jak pierze z rozprutej pierzyny, siedziała królowa przy oknie o ramach z czarnego hebanu i szyła. Tak szyjąc i patrząc na śnieg, ukłuła się w palec i trzy krople krwi upadły w śnieg. A ponieważ czerwona krew cudnie wyglądała na białym śniegu, królowa pomyślała sobie:
"Chciałabym mieć dziecko białe jak śnieg, rumiane jak krew i o włosach czarnych jak heban".
Wkrótce potem królowa powiła dziewczynkę białą jak śnieg, rumianą jak krew i o włosach czarnych jak heban. Nazwano ją Śnieżką. A kiedy dziecię przyszło na świat, umarła królowa.
Po roku król pojął drugą żonę.
Była to pani piękna, ale dumna i zarozumiała, a nie mogła ścierpieć, żeby ktoś był od niej piękniejszy. Miała ona cudowne zwierciadło, w którym się zawsze przeglądała, a przeglądając się, pytała:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie?
A zwierciadło odpowiadało:
- Tyś, królowo, najpiękniejsza jest na świecie...
I królowa była zadowolona, bo wiedziała, że zwierciadło mówiło prawdę.
Tymczasem Śnieżka podrastała i stawała się z każdym dniem piękniejsza; a kiedy skończyła siedem lat, była piękna jak jasny dzień, piękniejsza nawet od samej królowej.
Pewnego razu królowa zapytała zwierciadła:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie?
A zwierciadło odpowiedziało:
- Królowo, jesteś piękna jak gwiazda na niebie, ale Śnieżka jest tysiąc razy piękniejsza od ciebie.
Przeraziła się królowa, zżółkła i zzieleniała ze złości. I od tej chwili znienawidziła Śnieżkę. A złość i zazdrość wciąż rosły w jej sercu jak trujące ziele, aż wreszcie nie miała już dnia ani nocy spokojnej. Przywołała więc jednego ze strzelców i rzekła:
- Wyprowadź dziecię do lasu, nie chcę jej więcej widzieć. Masz ją zabić, a na dowód prawdy przynieś mi jej serce.
Strzelec usłuchał rozkazu, wyprowadził Śnieżkę do lasu, lecz gdy wyciągnął nóż, ażeby przebić jej niewinne serduszko, rozpłakała się dziewczynka i zaczęła go prosić tymi słowy:
- Ach, drogi strzelcze, daruj mi życie, pójdę sobie daleko w dziki las i już nigdy nie wrócę do domu.
A że była tak piękna, ulitował się strzelec i powiedział:
- Uciekaj więc, biedne dziecko!
"Dzikie zwierzęta i tak cię pożrą" - pomyślał sobie, ale jakoś lżej mu się zrobiło na sercu, bo żal mu było ją zabić. A spotkawszy po drodze zająca, zabił go, wyjął mu serce i przyniósł królowej na dowód, że zabił Śnieżkę.
Tymczasem biedne wystraszone dziecko błąkało się samo jedno po wielkim lesie, nie wiedząc, co począć. Zaczęła biec i biegła tak po kamieniach i przez ciernie, a dzikie zwierzęta uchodziły jej z drogi, nie robiąc jej nic złego; biegła, aż zabrakło jej tchu. A był już wieczór; wtem ujrzała maleńki domek i weszła do niego, chcąc odpocząć. W domku tym wszystko było maleńkie, ale tak czyste i miłe, że nie da się opowiedzieć. Stał tam stoliczek nakryty białą serwetką, a na serwetce siedem małych miseczek, a przy każdej miseczce łyżeczka, nożyk i widelczyk, a pośrodku stało siedem kubeczków. Pod ścianami stało siedem łóżeczek, jedno przy drugim, starannie zaścielonych czyściutką pościelą.
Śnieżka była głodna i spragniona, zjadła więc kawałeczek chleba, z każdej miseczki troszeczkę jarzynki, a z każdego kubeczka upiła kropelkę wina, gdyż nie chciała komuś jednemu wszystkiego zjeść. Potem, ponieważ była bardzo zmęczona, chciała się położyć do łóżeczka, ale żadne nie było odpowiednie: jedno za długie, drugie za krótkie, aż wreszcie siódme okazało się w sam raz; ułożyła się tam i zasnęła.
Kiedy się już zupełnie ściemniło, przyszli gospodarze tego domku. Było to siedmiu karzełków, którzy do tej pory pracowali w górach wydobywając drogie kruszce. Zapalili siedem świeczek, a kiedy w pokoju zrobiło się jasno, zauważyli, że ktoś tu był, gdyż nie wszystko znaleźli w tym porządku, w jakim zostawili.
Pierwszy zapytał:
- Kto siedział na moim krzesełku?
Drugi:
- Kto jadł z mojego talerzyka?
A trzeci:
- Kto ułamał kawałek mojego chleba?
Czwarty:
- Kto zjadł moją jarzynkę?
Piąty:
- Kto używał mojego widelczyka?
Szósty:
- Kto kroił moim nożykiem?
Siódmy:
- Kto pił z mojego kubeczka?
A kiedy pierwszy się obejrzał, zawołał:
- Kto wchodził do mojego łóżeczka?
Reszta przybiegła, a każdy zawołał ze zdziwieniem:
- I w moim też ktoś leżał!
A kiedy siódmy zajrzał do swego łóżeczka, zobaczył w nim śpiącą Śnieżkę. Zawołał swych towarzyszy, którzy pokrzykując ze zdziwienia, przynieśli swoje świeczki i uważnie poczęli się przyglądać Śnieżce.
- Ach, mój Boże! Ach, mój Boże! - wołali. - Jakie to dziecko jest piękne!
I tak się radowali, że nie chcieli dziewczynki obudzić i pozostawili ją śpiącą w łóżeczku. Siódmy karzełek spał u swoich towarzyszy, u każdego po godzinie, aż minęła noc.
Kiedy następnego dnia Śnieżka obudziła się i ujrzała siedmiu karzełków, przestraszyła się bardzo.
Ale oni zapytali przyjaźnie: - Jak się nazywasz?
- Nazywam się Śnieżka - odpowiedziała.
- w jaki sposób dostałaś się do naszego domku? - pytały dalej karzełki.
Opowiedziała im więc Śnieżka, jak to macocha kazała ją wyprowadzić do lasu i zabić, jak strzelec ulitował się nad nią, jak biegła cały dzień, aż wreszcie trafiła do tego domku. A na to karzełki:
- Jeśli zechcesz nam prowadzić gospodarstwo, gotować, prać, szyć i wszystko utrzymywać w porządku, to możesz u nas pozostać, a niczego ci nie zabraknie.
- O, tak - zawołało dziewczę - z całego serca!
I pozostała u nich. Utrzymywała im dom w porządku; od samego rana szły karzełki w góry wydobywać złoto i brylanty, a wieczorem wracały na kolację, którą przygotowywała Śnieżka. Cały dzień dziewczynka była sama w domu, a karzełki przed wyjściem mówiły jej zawsze:
- Strzeż się macochy, która może się dowiedzieć, gdzie jesteś. Pamiętaj, nie wpuszczaj nikogo!
A tymczasem królowa, gdy ujrzała serce, które uważała za serce Śnieżki, była przekonana, że znów jest najpiękniejsza na świecie. Podeszła do swego zwierciadła i zapytała z uśmiechem:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie?
A zwierciadło odpowiedziało:
- Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie, ale za lasami, ale za górami mieszka Śnieżka z karzełkami, tysiąc razy piękniejsza od ciebie...
Zatrzęsła się ze złości królowa, gdyż wiedziała, że zwierciadło mówi prawdę. Zrozumiała, że ją strzelec oszukał i Śnieżka żyje.
Znowu dniami i nocami nie mogła zaznać spokoju i myślała tylko o tym, jak by pasierbicę pozbawić życia. Po długim namyśle zła macocha umalowała twarz i przebrała się za starą handlarkę, tak że nikt by jej nie poznał.
W tym przebraniu poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków, zapukała do drzwi i zawołała:
- Piękny mam towar i bardzo tani!
Śnieżka wychyliła się z okienka i rzekła:
- Dzień dobry, dobra kobieto, co macie do sprzedania?
- Dobry towar, piękny towar - odpowiedziała rzekoma handlarka. - Gorseciki jedwabne w różnych kolorach - I wyciągnęła jeden, który był spleciony z różnokolorowego jedwabiu.
"Tę poczciwą kobietę mogę wpuścić" - pomyślała Śnieżka, otworzyła drzwi i kupiła sobie śliczny gorsecik.
- Ach, moje dziecko - rzekła stara - jak ty wyglądasz! Chodź, mocniej cię ściągnę tym gorsecikiem.
Śnieżka, nie przeczuwając nic złego, zgodziła się, ale stara coraz mocniej i mocniej ściągała sznur gorsecika, aż Śnieżce zabrakło tchu i padła jak martwa na ziemię.
- Już nie będziesz najpiękniejsza! -- zawołała macocha i wybiegła z domku.
Niedługo potem, pod wieczór, siedmiu karzełków wróciło do domu. Jakaż była ich rozpacz, kiedy ujrzały swoją kochaną Śnieżkę leżącą jak martwa na ziemi. Uniosły ją z podłogi, a zauważywszy, że jest za mocno ściągnięta sznurem gorsecika, przecięły go na pół. Dziewczynka zaczęła powoli oddychać i ożyła.
Kiedy się karzełki dowiedziały, co się stało, rzekły:
- Tą starą handlarką była na pewno zła królowa. Strzeż się i nie wpuszczaj nikogo, kiedy nas nie ma w domu!
Zła kobieta, po powrocie do zamku, zadowolona podeszła do zwierciadła i zapytała:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie?
A zwierciadło odpowiedziało:
- Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie, ale za lasami, ale za górami mieszka Śnieżka z karzełkami, tysiąc razy piękniejsza od ciebie.
Kiedy to królowa usłyszała, cała krew spłynęła jej do serca ze złości, gdyż zrozumiała, że Śnieżka ożyła.
- Ale teraz - rzekła - coś takiego wymyślę, że już nie ożyjesz!
I czarodziejskimi sposobami, które jej były znane, stworzyła zatruty grzebień...
Przybrała znowu postać starej kobiety i tak przebrana poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków.
Zapukała do drzwi i zawołała:
- Piękny mam towar i bardzo tani!
Śnieżka wychyliła się i krzyknęła:
- Idźcie sobie dalej, kobieto, nie wpuszczę nikogo!
- Ale obejrzeć przecież możesz? - powiedziała stara, wyciągnęła zatruty grzebień i podniosła do góry. Tak się spodobał dziewczynce, że dała się namówić i otworzyła drzwi. A kiedy już kupiła, odezwała się stara:
- Chciałabym cię porządnie uczesać!
Biedna Śnieżka, znów nie przeczuwając nic złego, pozwoliła wpiąć sobie grzebień we włosy i w tej samej chwili padła bez czucia na ziemię.
- Teraz już nie ożyjesz! - rzekła stara i odeszła w las.
Na szczęście niedaleko było do wieczora i karzełki wróciły do domu. Kiedy ujrzały Śnieżkę leżącą na ziemi, zrozumiały, że to zrobiła zła królowa. Zaczęły więc szukać i znalazły zatruty grzebień, a z chwilą kiedy go wyjęły, dziewczynka znów otworzyła oczy.
Opowiedziała im, co się stało, a karzełki jeszcze raz ją przestrzegły i zabroniły jej komukolwiek otwierać drzwi.
Królowa znów stanęła przed zwierciadłem i zapytała:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie?
A zwierciadło odpowiedziało:
- Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie, ale za lasami, ale za górami mieszka Śnieżka z karzełkami, tysiąc razy piękniejsza od ciebie.
Kiedy to królowa usłyszała, zadrżała i krzyknęła:
- Śnieżka musi umrzeć, choćby za cenę mojego życia!
Weszła do tajnej, ukrytej komory, gdzie nikt nie wchodził, i tam przygotowała trujące jabłko. Wyglądało ślicznie: żółte z czerwonymi kolorami; ktokolwiek by je widział, chciałby je zjeść; ale kto by ugryzł kawałek, musiał umrzeć.
Kiedy jabłko było gotowe, ufarbowała twarz i przyjęła postać wieśniaczki. I tak przebrana poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków. Zapukała do drzwi.
Śnieżka wychyliła się z okienka i zawołała:
- Nie mogę tu wpuścić nikogo, siedmiu karzełków mi zabroniło!
- Wszystko mi jedno - rzekła wieśniaczka - gdzie indziej sprzedam jabłka; tylko jedno chcę ci podarować.
- Nie - odpowiedziała Śnieżka - nic mi przyjmować nie wolno.
- Obawiasz się trucizny? - zapytała stara. - Widzisz, kroję jabłko na dwie części; tę połówkę z czerwonym rumieńcem ty zjesz, a tę żółtą ja.
Jabłko to było tak przemyślnie zrobione, że tylko jedna połowa, ta z czerwonym rumieńcem, była zatruta. Śnieżka przyglądała się ślicznemu jabłuszku i widząc, z jakim apetytem wieśniaczka je zajadała, nie mogła się dłużej opierać pokusie, wyciągnęła rękę i wzięła zatrutą połowę jabłka.
Ledwie jednak połknęła kawałek, padła martwa na podłogę. Widząc to, królowa zawołała:
- Biała jak śnieg, rumiana jak krew, czarnowłosa jak heban! Tym razem już cię twoje karły nie obudzą.
A kiedy w domu znów zapytała zwierciadła:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie? - zwierciadło odpowiedziało nareszcie:
- Tyś, królowo, najpiękniejsza jest na świecie!
I tak odzyskało spokój jej nikczemne serce, taki spokój, jaki nikczemne serce mieć może.
I znów karzełki powróciwszy do domu, znalazły Śnieżkę martwą na ziemi. Podniosły ją, szukały, czy znów nie ma czegoś zatrutego, rozczesały jej włosy, obmyły wodą i winem, ale nic nie pomogło; ukochana dziewczynka była martwa.
Ułożyły ją karzełki na katafalku i usiadły dokoła, i przez trzy dni opłakiwały swoją Śnieżkę. Wreszcie postanowiły ją pochować, ale wyglądała tak świeżo i pięknie jak żywy człowiek, a liczka jej były tak rumiane, że karzełki zawołały:
- Nie, nie możemy jej oddać czarnej ziemi!
I zrobiły szklaną trumnę, aby można było Śnieżkę ze wszystkich stron widzieć. Do tej trumny włożyły dziewczynkę, złotymi literami wypisały jej imię oraz to, że była królewską córką. Postawiły trumnę na szczycie góry, gdzie jeden z nich pozostawał zawsze na straży.
Nawet ptaki przyszły i opłakiwały Śnieżkę - najpierw sowa, potem kruk, wreszcie gołąbek.
Długo, długo leżała Śnieżka w szklanej trumnie i nie zmieniała się wcale, wciąż wyglądała, jakby spała, gdyż była biała jak śnieg, rumiana jak krew i czarnowłosa jak heban.
Zdarzyło się raz, że pewien królewicz przejeżdżał przez las i przybył do domku karzełków, aby tam przenocować.
Zobaczył na szczycie góry szklaną trumnę, a w niej piękną Śnieżkę, a przeczytawszy to, co było wypisane złotymi literami, zwrócił się do karzełków i rzekł:
- Dajcie mi tę trumnę, a zapłacę wam, ile tylko zechcecie.
Ale karzełki odpowiedziały:
- Nie oddamy jej za skarby całego świata!
Na to królewicz:
- Więc ofiarujcie mi ją, gdyż nie mógłbym teraz żyć bez widoku Śnieżki. Będę ją czcił i uwielbiał jako najdroższą dla mnie istotę na świecie.
Po tych słowach ulitowały się karzełki i oddały królewiczowi trumnę, a ten kazał sługom nieść ją na ramionach przed sobą.
I zdarzyło się wtedy, że jeden z nich potknął się, a przy tym wstrząśnięciu wypadł z ust Śnieżki kawałek zatrutego jabłka, który tkwił w jej gardle. I po niedługiej chwili dziewczynka otworzyła oczy, uniosła wieko trumny i była znów żywa.
- o Boże, gdzie jestem?! - zawołała.
A królewicz, uradowany, rzekł:
- Jesteś przy mnie!
I opowiedział jej, jak się to wszystko zdarzyło, kończąc:
- Kocham cię ponad wszystko na świecie; pójdź ze mną do zamku mojego ojca, będziesz moją żoną
Śnieżka zgodziła się, a ślub ich odbył się z wielką wspaniałością i bardzo uroczyście.
Na ten ślub została też zaproszona zła królowa.
Kiedy włożyła wspaniałe szaty, stanęła przed zwierciadłem i zapytała:
- Zwierciadełko, zwierciadełko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie? - zwierciadło odpowiedziało:
- Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie, ale młoda królowa tysiąc jest razy piękniejsza od ciebie!
Zdrętwiała ze zgrozy zła kobieta i taki ją lęk ogarnął, że postanowiła już wcale na ślub nie iść. Ale nie mogła znaleźć w domu spokoju, chciała koniecznie zobaczyć młodą królową.
Kiedy przyszła na wesele, poznała Śnieżkę i oniemiała ze strachu i przerażenia. I nagle stała się tak brzydka, tak potwornie brzydka, że nikt nie mógł na nią patrzeć, a ona sarna nie chciała już przeglądać się w zwierciadle. Z krzykiem wybiegła z pałacu i ukryła się w wielkim, gęstym lesie. Nikt jej już więcej nie widział i nikt nie wie, co się z nią stało.
A Śnieżka wraz z królewiczem żyli sobie szczęśliwie i jeśli dotąd nie pomarli, to jeszcze żyją.